Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2009, 00:43   #168
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Nie należał zapewne do głodomorów, ale dobry domowy obiad to coś, na co intensywnie produkowana ślina gwałtownie zaatakowała jego kubki smakowe. Ponadto ogólnie: reszta miała swoje plany, kompletnie niezwiązane z jego towarzystwem. Silia miała Jensa, Elizabeth, zdaje się, chciała podyskutować z Aldymem. Liczył na Lillę, mogliby się radośnie poobstukiwać kijami robiąc kolejne sińce, które dołączyłyby do kolekcji starych, zbieranych codziennie rankiem, ale ona też zmyła się gdzieś do świątyni. Zostawała albo samotność, albo ich nowa znajoma Alexandra Merrick. Oczywiście nie to, żeby miał coś przeciwko towarzyszeniu ładnej, ba, zabójczo ładnej, dziewczynie, ale zdawał sobie sprawę, że nawet, jeżeli udają się razem do jej nauczyciela, to kiedy go znajdą, powiedzą sobie do widzenia. Alexa miała tu swoje życie, a oni szwędali się po Faerunie w sprawie świec. Była jednym z wielu ludzi, których spotkali oraz mieli spotkać na szlaku. Ot, normalnym chwilowym towarzyszem drogi. Miała swoje sprawy, swoją naukę, swoją rodzinę.

~ Ale to co z tego? ~ Zapytał w myślach sam siebie. ~ Obiad u Alexy to piękne towarzystwo, które choć na początku, można było sądzić, ostro zadziera nosa, ale za to urodą rekompensuje wady charakteru. Może zresztą okaże się sympatyczniejsza, niż to się wydawało? Ponadto domowe jedzenie i zawsze to kilka chwil spędzonych w z kimś, a nie w paskudnej samotności. Co innego, gdyby był naprawdę sam, ale przecież Silia, Elizabetha, Lilla, Aldym, Jens także byli z Talgi. Jednak oni wybrali swoje ścieżki, mieli swoje sprawy i, oby Selune dała im co dobre, ale nie chciał być sam. Dlatego teraz dreptał obok dziewczyny, za którą oglądały się wszystkie męskie spojrzenia, do jej rodziny.

Warsztat Gregora Merricka nie był zbyt bogaty. Była tu część dla klientów, zajmująca połowę pierwszego pomieszczenia. Stał tu stojak na płaszcze, niewielka ława i stolik, teraz całkiem puste, gdyż klientów w zakładzie nie było. Dalej była spora lada, za którą siedział skulony, siwy mężczyzna, który jeśli jeszcze nie przekroczył sześćdziesiątki, to niewiele mu do niej brakowało. Dzwonek zawieszony nad drzwiami obwieścił ich wejście i skupił na sobie wzrok właściciela warsztatu, zarówno normalnego, jak i szklanego oka, które zresztą zdjął za chwilę. Zwało się to ponoć "binokl" i wyglądało co najmniej dziwacznie, jak miniaturowa szybka wtłoczona w mosiężną oprawkę.
-Kogoż to moje oczy widzą! Alexa! I to z jakimś przystojnym młodzianem, ciekaw byłem, kiedy sobie wreszcie jakiegoś znajdziesz.
Wstał i mrugnął, otwierając przejście w ladzie i ściskając dziewczynę. Alexa zaśmiała się ucałowała go i komentując przywitanie:
- Oj dziadku, dziadku, tak byś mnie szybko chciał komuś innemu na głowę zwalić? To Elev, który wraz z grupą znajomych chciał się spotkać z moim nauczycielem. Tymczasem, niestety, Kallor wyjechał na bagna zbierać składniki potrzebne do jakichś badań. Ponieważ już trochę minęło od wyjazdu sama zaczęłam się niepokoić i chciałam wyruszyć za nim. Tymczasem właśnie spotkałam Eleva wraz z innymi. Oni też mieli do niego jakąś sprawę, toteż postanowiliśmy się połączyć i razem udać się na bagna.

Starszy, jowialny pan wysłuchał uważnie wnuczki, potem podał rękę Elevowi, uśmiechając się przyjaźnie.
-Gregor Merrick, dziad tej tu piękności, ale to już pewnie wiesz.
Odwrócił się i gestem wskazał na drzwi w głąb kamienicy. Prowadziły do warsztatu, całego zarzuconego różnymi materiałami i przyrządami do wytwarzania biżuterii.
-Luizo! Mamy gości, przyjmij ich po ludzku!
Poklepał chłopaka po ramieniu, ale został z tyłu.
-Muszę zająć się potencjalnymi klientami, moja żona zajmie się wami doskonale, jak mniemam.
Alexa poprowadziła w górę, do prosto urządzonego salonu i kobiety, również starszej, chociaż nie tak bardzo jak Gregor, ale wciąż zachowującej piękne rysy i czarne włosy, mimo, że miejscami przetykały je siwe pasma. Uścisnęła dziewczynę i uśmiechnęła się łagodnie do chłopaka, wskazując stół.
-Siadajcie proszę. Dawnoś u nas nie była, moja droga.
Zaczęła się krzątać, przygotowując jakieś jedzenie, które swymi zapachami mile łechtało powonienie Eleva.

***

Nie zawiódł się. Obiad był przepyszny.
- Jest pani świetną kucharką. Niemal zazdroszczę pani mężowi - zwrócił się do babci Alexy Elev. - Przyznam, ze nie jadłem tak od ... hm, nie pamiętam odkąd. Dziękuję, że mnie tu zabrałaś - zwrócił się do dziewczyny. - Bo i smacznie i sympatycznie i, skoro mamy razem podróżować, choby tylko na bagna, może powiedziałabyś cos o sobie? - Zapytał w przerwie pomiędzy kolejnymi pierogami.
- Nie ma wiele do opowiadania: urodziłam się w Midd i mieszkam tu całe życie. To raczej ty pewnie masz wiele do powiedzenia, jako dzielny poszukiwacz przygód - powiedziała Alexandra przełknąwszy kolejny kęs posiłku.
- Jeżeli mieszkanie przez całe życie w okolicach małej wioski kilka dni drogi stąd, to biografia dzielnego poszukiwacza przygód? Osobiście wątpię, bo nic wielkiego nam się nie przydarzyło, poza zielonoskórymi, jakimiś bandytami o poziomie inteligencji mniejszym, niż szanujący się sześciolatek. Nic specjalnego. Jeden z kupców najął nas jako ochroniarzy, to przyjechaliśmy z nim do Midd, a tu trafiliśmy do twojego nauczyciela. Osobiście nie znam wielu magów, poza Silią, z którą rozmawiałaś już. Dlaczego młoda dziewczyna o tak niepośledniej urodzie zapragnęła zostać magiem? - Zapytał. Nie dodał oczywistej rzeczy, że mogłaby zdobić swoją urodą niejedną siedzibę rycerską, czy dom bogatego kupca i nie wątpił, że całe tabuny potencjalnych amantów zjeżdżały się do dziadka Alexy. Pewnie niejeden zamawiał nawet coś u niego licząc na konfidencję z wnuczką. Pewnie zdecydowana większość dziewczyn mając taki atut, jak uroda, oddałoby się radośnie rozkoszom życia domowego i mężowskiego łoża bogato wychodząc za mąż. Ale nie Alexa. Silia zresztą, także nie. Co te dziewczyny goniło do ciężkiej pracy, czy nauki? Jeszcze Silię mógł zrozumieć, która, choć była nie tylko urodziwa, a półelfie pochodzenie dostarczało jej egzotyki, dla jednych odrzucającej, dla innych niezwykle pociągającej, to jednak na wsi nie miała wielkich perspektyw. Zresztą przy antypatii, którą żywili do niej, jak się dowiedział, niemal wszyscy, łącznie z własną rodziną, nawet normalna droga zamążpójścia nie byłaby łatwa. Ale Alexa?
- Myślę, że kwestia bycia magiem nie zależy od niczyjego wyboru - zawahała sie na chwilę szukając właściwego porównania. - To jest tak ,jak na przykład z kapłańskim powołaniem. Po prostu, kiedy odkrywasz w sobie moc - przysłuchująca się rozmowie babcia Luiza chrząknęła znacząco, a Alexa poprawiła się natychmiast - kiedy inni sie orientują, że ją w sobie masz - uśmiechnęła się czule do starszej kobiety. - Wtedy trzeba ją kształcić odpowiednio. Jeśli się tego nie czyni pod kontrolą kogoś doświadczonego, może być czasami naprawdę niebezpiecznie.
- Możliwe, że masz rację. U nas we wsi to każdy uczył się u ojca
– nie musiał dodawać, że tyczyło się to wyłącznie chłopców, bowiem dziewczyny wiek wiekiem zostawały zawsze gospodyniami domowymi. Poza, rzecz jasna, wyjątkami, jak Silia, Elizabetha i Lilla. - Ale mam starszych braci, oni przejęli ciesiołkę i kołodziejstwo, ja zaś mogłem iść gdzieś albo za parobka, albo wyjechać. Akurat trafiła się możliwość przyłączenia do niejakiego da Singwy, którego nasz sołtys wynajął do wyniszczenia bandy goblinow, które osiedliły się niedaleko. Skorzystałem, a dalej to już poszło jakoś samo i ot, takie to przygody. A siłę magii cenię, choć jej nie rozumiem. Tam, kiedy wałczyliśmy z goblinami, Silia poradziła sobie z kilkoma naraz. Bardzo wtedy pomogła. Ty też byś potrafiła coś takiego? - Zapytał zaciekawiony zastanawiając się, czy w razie jakiegoś starcia na bagnach mogłaby sie okazać silnym wsparciem.
- Nie jestem jeszcze zbyt biegła w sztuce magicznej. Nigdy nie miałam okazji używać magii do zabijania kogokolwiek czy czegokolwiek i wątpię, bym coś takiego potrafiła uczynić. Co do przyuczenia w zawodzie ... - Alexa zręcznie zmieniła temat wyraźnie nie przejawiając ochoty do jego kontynuacji - … dziadek uczył mnie, jak szlifować kamienie i jak je komponować do biżuterii czy broni - wymieniła wesołe spojrzenie z siedzącym naprzeciw mężczyzną, który także przybył z warsztatu na obiad. Przez chwilę trwała między nimi … jakby nić czułego porozumienia. - Więc można powiedzieć, że też jestem wyuczona po rodzinnej profesji.
- Może, ale biorąc pod uwagę, jak gotuje twoja babcia, mogłabyś również próbować zrobić karierę w kucharzeniu. Te pierogi to istna rozkosz dla podniebienia, zwłaszcza z dodatkiem tych ziółek, cokolwiek to jest. Natomiast co do magii, twojego nauczyciela przedstawiano nam jako wielkiego czarodzieja. Skoro zaś ktoś taki wziął cię na naukę, musiał wyczuć duże możliwości. Ale co tam, magia, bagna i inne będę później. Ufff, pyszne. A co robimy po obiedzie? Szukamy przewodników? Ale gdzie
?

Na wzmiankę o możliwości gotowania przez Alexandrę cała rodzina wybuchnęła szczerym śmiechem. Zaś pan Merrick, obcierając łzy cieknące mu z tego rozbawienia z oczu, skomentował wesoło:
- Oj, lepiej jej chłopcze nie proś, by coś gotowała, bowiem nie tylko, że nawet karaluchy tego nie będą jeść chciały, to jeszcze cała chałupę z dymem puści.
~ No cóż, nie można mieć wszystkiego
~ skonstatował w duchu Elev, kiwając smętnie głową i dodając:
- Będę o tym pamiętał. Ponieważ w podróży pełniący ostatnią wartę zawsze przygotowuje śniadanie, pewnie Alexandra nigdy tej kolejki nie dostanie
- To co, jakieś pomysły co do przewodników
? – Zapytał dziewczynę, ale znowu odpowiedział jej dziadek
- I słusznie uczynisz - pokiwał głową dodając:
- Co do przewodników ... idźcie najlepiej pod "Rączego jelenia", bo tam większość tutejszych tropicieli przesiaduje. Spytajcie się karczmarza o radę i powołajcie przy tym na mnie. Ostatnio zadowolony był wielce z brosz, które dla jego córek sprawiłem.

~ Konkretna pomoc
~ ucieszył się w duchu Elev dodając głośno:
- Wobec tego, prowadzisz Alexandro, bo nie dość, ze jestem tu od wczoraj, to oprócz "Małego Johana", gdzie spaliśmy, innej karczmy nie znam. I bardzo państwu dziękuje za obiad. Nie będę się w stanie go nachwalić przed resztą mych towarzyszy i dajże wam wszystko, co dobre za tą gościnę - Elev szykował sie do wstania i popatrzył pytająco na dziewczynę. Ona także uniosła się, ale chwytając swój talerz i sztućce dodała:
- Może i gotować nie potrafię, ale posprzątać po obiedzie mogę - mrugnęła wesoło to chłopaka i dodała. - Mam nadzieje, że się nie dasz dziadkowi zjeść żywcem jak was na chwilę samych pozostawimy.
- Dziękuję, jak trzeba to pomogę.


Okazało się wszakże, że pomoc nie jest konieczna, natomiast starszy pan okazał się miłym i niezbyt dociekliwym towarzyszem, przynajmniej, jeżeli chodzi o szczegóły ich wyprawy. Owszem, pytał o wieści spoza miasta, ale Elev wyznał, że tak naprawdę, wie niewiele, ot tyle, że po drodze spotykali Ostrza, które szczegółowo przeszukiwały eskortowanego przez nich kupca sugerując, że są problemy z handlem kobietami. Natomiast znacznie dokładniej usiłował wypytać go o relacje z Alexą. Nie, żeby się narzucał, czy czynił to nachalnie, ale jego pytania owijały się zręcznie wokół wnuczki. Widać, że niepokoi się o nią i, nawet, jeżeli był zadowolony, iż wreszcie ma jakieś męskie towarzystwo, to chciał wiedzieć, czy ten ktoś jest odpowiedni dla jego ukochanej dziewczynki. Rozmowę obydwu mężczyzn zakończył dopiero powrót pań ze zmywania garów.
 
Kelly jest offline