Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2009, 11:47   #110
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Napisane przez: Abishai & obce

- Interesujące, pani, bardzo... pouczające. Czy wolno mi pogratulować pani poetyckiego języka? Rzadko widuje się piękno i mądrość z taką gracją połączone w jedną osobę. Może zdradzisz mi jakież to miasto miało ten honor być twym rodzinnym. I czy jest tam więcej takich wysublimowanych kwiatów, jak ty, pani?

- A gdybym ci powiedziała, że urodziła mnie jedna z markietanek ciągnących za kolumną najemników? - spytała się gnoma, a lekki uśmiech nie schodził z jej ust. - Że wychowałam się w najpodlejszej dzielnicy Ran-han-garru razem z dziesiątkami innych bezdomnych dzieci? Czy byłaby to opowieść wystarczająca dla twojego wysublimowanego poczucia piękna? A może wolałbyś inną?

Słowa Kathryn bynajmniej nie zraziły gnoma. Arteghar spojrzał na nią spojrzeniem po części zachwyconym, po części lubieżnym, po części zaś szalonym.

-Wszak wiadomym jest, że najpiękniejsze kwiaty i najbujniejsze rośliny na nawozie rosną , który z gnoju jest przecież zrobiony – odpowiedział. - Tak więc nie dziwi to mnie wcale... Szczęśliwa kupa gnoju, która tak piękny kwiat wyhodowała. - Zapewne gnom uważał, że prawi komplementy, nie zdając sobie sprawy z niezręczności tych słów. -Ludzie mają też ciekawe powiedzenie... Cierpienie uszlachetnia. Jakoś nie zauważyłem, by cierpiący zyskał poprzez udręki status szlachcica. Ale człekiem nie jestem. Więc jest ta... bariera kulturowa. Zawsze jednak wolałem prawdę jako opowieść, bo prawda jest drogą do potęgi, nie uważasz, pani?

Nie skomentowała odpowiedzi gnoma. Nie wytknęła mu nieścisłości jego słów. Przemilczała komentarze na temat jego zachowania. Jedynie uśmiech na jej twarzy stał się szerszy, ostrzejszy.

- Zdefiniuj te słowa: "prawdę" i "potęgę".

El Arteghar zdawał się ów uśmiech traktować jako przychylność wobec swej osoby. Co więcej ową przychylność traktował, jako stan naturalny. Jako coś co mu się, po prostu należało. Położył swą dłoń, na dłoni el Kathryn, lekko uścisnął i rzekł patrząc nią swymi głęboko osadzonymi oczami.

- Potęga ma wiele znaczeń moja pani, najwyższa potęga... to władza absolutna, panowanie nad wszystkim i wszystkimi. A prawda to fakty, czyste suche... pozbawione interpretacji... nagie fakty... Myślę milady iż czujesz to samo co ja. Coś nas łączy, nasze drogi do osobistej potęgi splatają się ze sobą. Podążając wspólnie, oboje osiągniemy to co jest nam przeznaczone.

Przez moment tylko patrzyła na rękę ściskającą jej dłoń, skórę dotykającą skóry. W przeciwieństwie do gnoma nie wydawała się opanowana przez burzę nagłych i nieokiełznanych emocji. Pod lekko uniesionymi brwiami oczy najpierw rozszerzyły się w zdumieniu, by potem zwęzić się lekko. Nie wyszarpnęła jednak ręki. Zanim powoli ją cofnęła, przesunęła ciepłymi, opalonymi palcami po przedramieniu i wnętrzu dłoni Arthegara. Delikatna pieszczota, była jednak pieszczotą pozorną, mającą sprawdzić czym zwykło władać to ramię, jeśli w ogóle. Odciski od pióra czy od miecza? Skóra gładka czy szorstka? Sprężyste mięśnie czy kruche, ptasie kosteczki?
Arthegar uśmiechnął się lubieżnie... Nie pamiętał, a Kathryn nie wiedziała, że gnomy mają bardzo czułe dłonie. I taki niewinny z punktu widzenia człowieka dotyk... dla gnoma miał erotyczny posmak równy pocałunkowi. Arteghar również o tym nie pamiętał, ale jego ciało tak... I wszystkie włoski na karku gnoma stanęły od tej pieszczoty. Dłonie el Arteghara, były dziwne, ani miękkie jak u uczonego, ani twarde jak u wojownika. To była dłoń osoby, której losy musiały być zawiłe. Pracował i fizycznie, i intelektualnie, ale broni raczej rzadko używał.

A co jest nam przeznaczone? Wiesz do czego dążysz? Ty, który wierzysz w porządek wszechświata? - odchyliła się do tyłu, opierając plecami o plecak, zwiększając dystans pomiędzy nimi, uspokojona i zaniepokojona jednocześnie. - Potrafisz wzkazać i określić cel, do którego dążysz? Ty, który zdążyłeś już zgubić jedną czarną twierdzę?

-Porządek? Ha. Świat nie ma porządku... - Kathryn stłumiła zniecierpliwione prychnięcie, pamiętając wypowiedziane chwilę wcześnie przez gnoma słowa: "Każdy ma swoje miejsce w porządku wszechświata, do którego dąży..." Bogowie... Kolejny niekonsekwentny... - Reguły ustalają ci , którzy mają dość siły by je wyegzekwować, a reszta przestrzega ich tylko wtedy, gdy są obserwowani. Niemniej każdy ma własną drogę do potęgi, do tego co może osiągnąć w swym życiu... Większość kluczy na tej drodze nigdy nie dochodząc celu, ale Ja... Ja ją widzę milady. I ty ją zobaczysz gdy będziesz gotowa...ze mną. - rzekł gnom nadal wgapiając się w Kathryn, przy czym jego oczy zdawały się wędrować po jej szyi w dół. -Wątpisz w moje słowa, widzą mą mizerną posturę, prawda? Tak, zgubiłem moją twierdzę, niewielka to przeszkoda w mych planach. Ledwo drobne opóźnienie. Moi wrogowie mnie napadli, próbowali zniszczyć... Ale nie mogli, więc tchórzliwe skryli się przed mym gniewem, zasnuwając mą pamięć mgłą. Ale pamięć można odzyskać, wraca mi powoli, wspomnienie za wspomnienie. Wkrótce sobie przypomnę gdzie leży moja twierdza, albo moi wierni słudzy mnie znajdą. Pewnie juz teraz przeszukują tą marną wysepkę w poszukiwaniu swego pana. Ale tym, którzy mi pomogą? Ci zostaną przez mnie nagrodzeni...A robactwo, które próbowało mnie zniszczyć...Zetrę w proch! - Ostatnie słowa krzyknął głośno i donośnie... Po czym uśmiechnął się do Kathryn i rzekł.- Ale dość o mnie milady. Nie chciał bym cię zanudzać mymi troskami. A chętnie ulżę ci w twoich. Co cię trapi, czego pragnie twe serduszko, co raduje twe oczy... I wreszcie jak masz na imię, kwiecie rozkoszy?

Kwiat rozkoszy zgrzytnął tylko zębami i zniechęcony podparł podparł policzek dłonią.

Wiem, wiem... - pokiwała głową. I rzeczywiście wiedziała. - Tak się tylko zastanawiam... Kiedy wrogowie zasnuwali mgłą twoją pamięć, zrobili to bijąc cię kijem po głowie, czy odrobinę bardziej subtelnie? - spytała, wbrew pozorom, zupełnie poważnie.

- Nie pamiętam...-odparł el Arteghar wykazując odporność na wszelkiego rodzaju ironię wobec swej osoby, nawet tą niezamierzoną.- Nie wydaje mi się, by jednak przemoc fizyczna mogła wywołać taki efekt. To raczej magia. Gdyby bowiem mogli pozbawić pamięci tylko za pomocą zwykłej przemocy fizycznej, to chyba łatwiej by im było mnie zabić, prawda? Skoro mnie nie zabili, ani mieczem, ani ogniem, ani magią... To widać pozbawienie pamięci byłoby szczytem ich możliwości. - Przysunął się bliżej do Kathryn.- Ale ciągle mówimy o mnie...i tylko o mnie. Wiem, że mój magnetyzm cię oszałamia, kwiecie rozkoszy. Ale naprawdę chciałbym poznać cię bliżej. - Dotknął jej dłoni i patrząc w oczy dodał. - Bardzo blisko... Co kryje twe serce, piękności ty moja?

I znów kobieta puściła mimo uszu słowa gnoma. Słuchała tylko uważnie, lekko marszcząc brwi i wystukując palcami nerwowy rytm na powierzchni stołu. Nie podobało jej się to, co słyszała. Nie podobały jej się potencjalne powody, dla których sytuacja zawikłała się w obecny stan rzeczy. Pochyliła głowę i przez chwilę siedziała w milczeniu, jakby myśląc nad czymś intensywnie. A potem...

- Kurwi syn! – zerwała się z ławy i przeczesała dłonią włosy. - W rzyć jebany kurwi spryciarz – mruknęła , nie kierując tych słów do kogokolwiek konkretnego. Pokręciła głową i roześmiała się cicho.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 16-01-2009 o 11:50.
obce jest offline