Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2009, 12:36   #45
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Przyjrzała się dokładnie koniom. Podeszła do każdego z nich, nachylając się przy każdym i szepcząc do ucha:

- Mae Gonnaven...

Tyko jedna siwa klacz zarżała cicho, słysząc słowa Lywellyn.

- Jak się nazywa? – zwróciła się do Palina.
- Iskra.
- Mae Gonnaven Tinwe – rzuciła nieco głośniej, dosiadając konia, który ją wybrał.

A więc poza końmi, nie przygotował nic, tak jak myślała, każdy odcinek drogi miał być pewnie próbą i to wcale nie sił, a charakterów. Przyglądała się wszystkim po drodze i na postojach. Byli tak różni, w każdym calu inni, a jednak połączył ich jeden człowiek we wspólnej misji, z której zapewne każdy chciał wyciągnąć coś innego. Ciekawe ilu z nas dotrze do celu, jeszcze ciekawsze ilu powróci?

Na jednym z popasów podeszła do Cienia. Tak by on ją dostrzegł w miarę wcześnie, lecz by inni ich nie widzieli. Tak, jak tylko elfy potrafią...

- Proszę – podała mu malutkie zawiniątko. - Natrzyj się tym przed snem, w przeciwnym razie, jutro nie będziesz mógł chodzić. - Uniwersalna maść jej babci. Pakowana w łupiny orzechów, działała na wszystko. Prawie. W każdym razie na obite od jazdy konnej członki na pewno.
Odwróciła się szybko i wróciła do Tinwe. Klacz machnęła przyjaźnie łbem i zarżała przymilnie.

- Jesteś najmilszym stworzeniem, jakie spotkałam ostatnio – szepnęła, delikatnie głaszcząc ją po chrapach.

Droga nie dłużyła jej się wcale. Uwielbiała jeździć konno. Wtedy też nie musiała się martwić o to czy powinna coś zrobić czy powiedzieć do swych towarzyszy. Z zadumy wyrwał ją nagły świst. A niech to! Że też wcześniej ich nie dostrzegła. Zbyt długie przebywanie wśród ludzkiego zgiełku miasta przytępiło chyba jej zmysły.

Oceniła strzałę wbitą przed nimi. Typowo amatorska robota. Zaostrzony drzewiec, nacięty z drugiej strony, by cięciwa miała gdzie osiąść. Pokręciła głową...Słuchała w skupieniu wymiany zdań między jej towarzyszami, a zatrzymującym ich oddziałem. W końcu nie wytrzymała.

- Amatorszczyzna ... - Takie strzały wytrzymują góra trzydzieści użyć... w najlepszym przypadku.

To była ostatnia rzecz, której mogli się spodziewać. Spojrzeli na nią złowrogo.
Nie miała zamiaru zostać bohaterką. Nie miała na to żadnego pomysłu. Milczała, mierząc się wzrokiem z przywódcą. Musiał wyczuć brak złych intencji, jeśli nie... cóż... taki jest świat, pełen nieporozumień. Na wszelki wypadek dzierżyła w dłoni swój lekki łuk, w każdej chwili będąc gotową do oddania strzału... Nie , nie strzału, to za ostre, po prostu odpowiedzi...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline