Nadszedł w końcu dzień tak długo wyczekiwany przez Mangusta: koniec siedzenia w tej norze, przynajmniej tak wnioskował z tonu Hektora. Ten wskazał na czarodzieja i Rudigera by za nim podążali. Weszli do korytarzy wiodących w stronę sypialni. Tam właśnie podążał Hektor, do jego własnej komnaty. Różnice między jego pomieszczeniem, a tym w którym spali i przebywali podróżnicy były niewielkie. Jednak w tym pokoju było coś, czego zapewne ni było w ich. Mianowicie było to tajemne przejście i schody do piwnicy. Tam ujrzeli przepięknie przyozdobione ściany i sufit. Wszystko mamiło się złotem i drogocennymi tkaninami. W pewnym momencie coś zmusiło czarodzieja, jak i jego dwóch towarzyszy do padnięcia na kolana. W tej chwili rozpoznali głos, który swego czasu uratował ich w kanałach, głos należący do przepięknej kobiety, która omamiła jego serce, z którą tak bardzo pragnął się spotkać.
Dźwięk jej głosu ponownie omamił całe ciało Mangusta. Powodował dziwny wewnętrzny paraliż. Istota mówiła o docenieniu czynów czarodzieja i jego towarzysza wobec niej samej.
"Dla Ciebie jestem w stanie pójść nawet na pewną śmierć, zrobiłem to z całkowitą przyjemnością tylko dla Ciebie Bogini" - pomyślał, po czym otrząsnął się z rozmyślania, bo jej dźwięk przestał unosić się po przestrzeni. Sama kobieta wycofała się wgłąb komnaty, a jej myśl kontynuował Hektor.Mówił coś o Sigmarze i tym jasnym, bijącym magią kamieniu. Jednak na ten moment Mangust był w stanie wykonać wszystko, o ile tylko poprosiła go o to Bogini. Wiedział, że wykonując misje dla Hektora robi to głównie za jej prośbą. Na koniec czarnoksiężnik dał im 3 mikstury lecznicze, Rudigerowi dał jeszcze jakąś lśniącą klingę, po czym kazał im się przyszykować.
"Przygodo, nadchodzę!" - po czym oddalił się wraz z bandziorem |