Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2009, 22:18   #528
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem poprawił kaptur, wytrzepując wilgoć, która przez nieuwagę wlała się pod wierzchnią stronę płaszcza. Pogoda oddawała posępny nastrój jaki go dopadł. Cały męczący dzień spędzili w siodle. Wyłączając kilka nielicznych postoi, najczęściej spowodowanych przez stan chorej. Przewidywał, że pościg z ranną musi się opóźnić, wiec nie drażniło go to zbytnio. Nawet im, choć nie chciał tego przyznać przydawała się chwila wytchnienia.

Milczał przez cały wieczór, nieskory do rozmów. Wracał pamięcią do miejsca, w którym znaleźli wyraźne tropy, ślady walki. Dwa razy znajdował się w tym miejscu, za drugim postarał się dokładniej sprawdzić, lecz nic nie przykuło jego uwagi. Widział natomiast zaciekawienie, może niepokój w twarzy drowki, gdy przebywali w tamtym miejscu. Z pewnością musiała spostrzec, że jej się uważnie przygląda, mógł teraz wyobrazić sobie co mogła wtedy pomyśleć. Głęboko, jakaś część jego uśmiechnęła się kpiąco, czy przestraszyła się, zdenerwowała? a może tak naprawdę nie miało to już znaczenia?

Gdy przyszło do rozłożenia wart, zaproponował patrolować teren dwójkami. W tym sam zgłosił się na pierwszą z wart. Nie dbał kto będzie drugą osobą, lecz z racji bystrego droweigo wzroku logiczne wydawało się, by był to któryś z dwójki przedstawicieli tej rasy.
Był zmęczony, a mimo to nie potrafił zasnąć. Rany były zbyt świeże. Deszcz kapał miarowo pośród szeleszczących liści. Skupił się na jednym z deszczowych strumieni, wsłuchał się weń. Wpatrzony w ognisko, powoli odpływał we wspomnienia. Szelest liści ucichł, strumień spływających kropel uformował się w szum podziemnego wodospadu, kropel kapiących z stalaktytów. Ognisko zmniejszyło płomień, przybrało kształt świecy. Anzlem czuł znów to skupienie z jakim przyjmował nauki. Powtarzał w myślach wyuczone modlitwy, znalezione w zakurzonych, starych księgach. Możliwe, że gdyby człowiek wsłuchał się w deszcz, usłyszałby śpiewane bezgłośnie psalmy chwalące mroczne bóstwo. Jakaś cześć kapłana wracała do tamtego czasu, próbując zatrzeć w pamięci wszystkie późniejsze wydarzenia. Do momentu, w którym był wolny. Od świata, zobowiązań, cierpienia.

Dorzucona do ognia szczapa syknęła wybijając go z transu. Druga zmiana kładła się powoli do snu. Tym razem wartownicy musieli być czujni, nikt z nich nie potrafił powiedzieć co stało się nad jeziorem, ani kiedy znów się powtórzy.
 
Glyph jest offline