Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-12-2008, 10:16   #521
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
W milczeniu krążycie pomiędzy lasem a brzegiem jeziora. Tylko Phaere zasiadła na powrót na swoim posłaniu, dojadając resztki śniadania i ostentacyjnie przeglądając swoją księgę. Fosth'ka, jako ekspert od ognia, szybko przejęła kontrolę nad właściwym, jej zdaniem, ułożeniem drew w pogrzebowy stos, który powoli acz sukcesywnie zbliżał się do właściwej wielkości. Wasze wyprawy w głąb lasu - coraz dalsze i dłuższe - nie przyniosły żadnych innych korzyści.

Dochodziło już południe, gdy udało Wam się w końcu zebrać drwa w wystarczającej ilości i grubości. Poranna mgła już zniknęła, słońce odmówiło jednak wytchnięcia zza warstwy szarych chmur. Tylko padające gdzieniegdzie promyki sugerują, że potem może się rozpogodzić. Was interesuje jednak bardziej by nie spadł deszcz - poranna rosa wyrządziła wystarczająco wiele szkód, a deszcz doszczętnie zrujnowałby Waszą pracę. Na razie jednak nie zanosi się na to. Z niejaką satysfakcją spoglądacie na piętrzący się na brzegu jeziora stos - efekt Waszej wspólnej pracy. Maureen byłaby dumna; zawsze dążyła przecież do tego, byście byli prawdziwą drużyną, wspierającą się nawzajem i współpracującą. Szkoda tylko, że trzeba było jej śmierci, by to marzenie się spełniło.

Teraz przed Wami najtrudniejsze - ułożyć Maureen na jej ostatnim posłaniu. I pozwolić jej odejść...
 
Sayane jest offline  
Stary 27-12-2008, 12:40   #522
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem

Praca poszła sprawniej, gdy do kapłana przyłączyła się reszta drużyny. Po wielu wyprawach kupa gałęzi coraz bardziej przypominała pogrzebowy stos. Głównie za sprawą Fosth'ki, której Anzlem starał się pomagać między kolejnymi wizytami w lesie.

W miarę jak praca dobiegała końca, w mężczyźnie wzrastał niepokój. Po części zbliżająca się ceremonia uwypuklała świadomość trwałej rozłąki z ukochaną. Wzmagała ból.
Z innej zaś strony umysłem kapłana targały wątpliwości. Czy słusznie powinni podążać znalezionym tropem, czy niczego nie pominęli? Trapił się tym faktem szczególnie. Gdyby zostać tu dłużej, zbadać dokładniej większy obszar, może znajdą się poszlaki, lecz wtedy trop w lesie zatrze się i trudniej go będzie odnaleźć wśród gęstwiny lasu.
Decyzja została jednak podjęta, a skoro nic nie potrafiło rozwiać mnożących się wątpliwości jedyną nadzieją pozostało w zaufanie, że droga okaże się słuszna.
Zamierzał wyruszyć niezwłocznie, toteż w międzyczasie czynić zaczął przygotowania, napełniając wodą bukłaki, pakując przyrządzone mięso, zbierając rzeczy swoje i Maureen.

Gdy byli gotowi, Anzlem złożył owinięte ciało łowczyni na pogrzebowym stosie. Nie chciał spoglądać na jej ciało targane płomieniami. W pamięci przetrzymywał obraz uśmiechniętej, takiej jaka była za życia i pragnął by taki wizerunek pozostał. Zastanawiał się co powiedzieć, lecz słowa nie potrafiły wyrazić tego, co czuł.
-Żegnaj, do zobaczenia niedługo.-pożegnał się drżącym głosem. Czuł, że powinien jak zwyczaj kazał, opowiedzieć o zmarłym, lecz nie potrafił wydobyć żadnego dźwięku więcej.

Pogoda nie dopisywała, jakby cały świat smucił się z powodu straty. Poczuł delikatny wietrzyk, który powoli wzmagał się gdy rozpoczęli ceremonię.
Zdawało mu się, że słyszy ciche uderzenia dzwonków;w oddali, ze wszystkich stron. Złudne, bowiem wejścia do lasu znajdowały się wiele mil od nich. Pamiętał co oznaczały, przyjaciel Tein'er wchodził w gościnę lasu. Czyżby Zivilyn po nią przychodziła? Odegnał tę myśl. Gdyby bogowie interesowali się ich losem, Maureen by nie zginała.
 
Glyph jest offline  
Stary 31-12-2008, 17:51   #523
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Las tei'er. Pogrzeb.

Było spokojnie i cicho. Ciężka, leniwa senność powoli zalewała świadomość Łowczyni, nie pozostawiając miejsca na rozsądek czy inicjatywę. Przed oczami kobiety nieśpiesznie przesuwały się obrazy; szare, jak gdyby za mgłą. Przebudzenie na Kedros... wizyta w świątyni... opatrywanie ran Anzelma... szał drowki... spotkanie z Latienem... znów Anzelm... wyłowienie tei'ner z wód jeziora.... Szare obrazy, przesuwające się klatka po klatce, z fotograficzną dokładnością zatrzymujące każdą chwilę, każdy gest, każdą emocję. Maureen miała wrażenie, że ktoś zagląda w jej umysł jak w książkę, przerzucając tylko interesujące go karty. Powoli zapadała się w mglistą, bezbarwną ciemność, bezwolna, beznamiętna, Sen wchłaniał ją coraz głębiej, otaczając jak puchata kołdra.

Nagle przeszył ją ostry ból, którego pochodzenia nie umiała określić. Rozlewał się powoli jak płomień, obejmując ciało, którego obecności nie czuła. Miała uczucie, jakby skóra, tkanka po tkance, centymetr po centymetrze ustępowała pod naporem niewidzialnego ostrza. Chciała uciekać, wzywać pomocy, lecz równocześnie obezwładniająca ciemność zniechęcała do jakiejkolwiek akcji. Gdzieś w głębi siebie Maureen słyszała rozpaczliwy krzyk, lecz jedyne co mogła zrobić, to obojętnie patrzeć, jak jej ciało rozstępuje się bezwolnie poddając obcej sile.
W ciemnościach mignął jej smukły kształt jastrzębia - chowańca, którego zawsze chciała mieć. Miała wrażenie, że jego ostry krzyk - krzyk, który nie docierał do uszu - nawołuje ją do walki. Mimo to Łowczyni słuchała jedynie kapiących w nicości kropel krwi, spokojnie pozwalając, by wraz z nimi uchodziło z niej życie.

Kolejna fala bólu przeszłą przez ciało kobiety, zaćmiewając korowód szarych obrazów. Gdzieś poza nimi, daleko w rzeczywistości widziała swoje ciało - rozbierane, okaleczane, bezczeszczone - lecz jedyne co czuła, to powolne, miękkie zapadanie się w nicość, która przyjemnie zamykała się nad jej głową. Obrazy zniknęły. Ból pulsował na obrzeżach świadomości, daleki, jakby należał do kogoś innego. Maureen zasypiała cicho, kołysana do snu szumem lasu i fal jeziora.


Wbrew panującej wokoło wilgoci płomienie strzelają wysoko. Ich huk zagłusza szum drzew i wody, a zapach żarzących się drew - swąd płonącego ciała. Stoicie w milczeniu. Nikt z Was nie znalazł słów, by pożegnać towarzyszkę. Nie ma słów, które wyraziły by Wasze wspólne uczucia, bo takich uczuć nie ma. Jedynie ponura, zacięta twarz kapłana daje Wam przedsmak tego, co może stać się później.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 31-12-2008 o 17:55.
Sayane jest offline  
Stary 07-01-2009, 21:25   #524
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Patrzycie jeszcze przez chwilę na płonący stos, po czym zaczynacie przygotowywać się do drogi. Anzelm zapakował już żywność, pozostaje Wam więc jedynie zebranie swoich rzeczy. Spozieracie na siebie z ponurymi minami, a sytuacji nie poprawia fakt, że Fosth'ka najwyraźniej nie zamierza wyruszyć z Wami - a raczej zamierza, ale następnego dnia. Oznacza to osłabienie drużyny o kolejną osobę; poza tym rodzi problem braku wierzchowca. Pozostawienie czarodziejki samotnie nad jeziorem jest co najmniej ryzykowne. Pozostawienie czarodziejce konia wygląda na stratę potrzebnego wierzchowca. Tyle, że na piechotę Was nie dogoni.

Słońce minęło już zenit; jego mdły blask będzie Wam towarzyszył aż do wieczora, podobnie jak wzmagający się wiatr. Jeśli chcecie jechać tropem tei'ner to ostatnia chwila by wyruszyć, zanim deszcz, wiatr i zwierzęta zatrą ślady.
 
Sayane jest offline  
Stary 08-01-2009, 23:20   #525
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Smutna ceremonia dobiegła końca. Łowczyni choć pozostała w pamięci, na zawsze odeszła z tego świata. Anzelm powoli sprawdzał wszystko przy koniach. Mocował resztę rzeczy. Wydawało się, że zamierza zaraz odjechać, on tymczasem sondował nastroje wśród drużyny. Obserwował, kto również podejdzie do koni, wyrazi chęć odjazdu.

Fosth'ka wydawała się nie zaprzątać sobie głowy wymarszem. Miała ważniejsze sprawy. Utrzymać przy życiu nieznajomą dziewczynę, by już więcej niewinnych żyć nie mieli na sumieniu.
Nie czuł już gniewu do tein'er, śmierć Maureen zmieniła sposób postrzegania tych spraw. Jak mawiają wróg wroga jest Twoim przyjacielem. Anzelm podejrzewał, że za zabójstwem stoi siła która wysłała szkielety. Być może się mylił ,lecz teraz, w tej sytuacji potrzebował sprzymierzeńców, choćby nawet miał zdradzić ich później i nie dotrzymać umów.

Podszedł do czarownicy, niby pytając o zdrowie rannej. W końcu rzekł prosto z mostu.
-Jedź z nami Fosth'ko. Tutaj nie czeka Cię nic dobrego. Połóżmy ranną na koniu, lub noszach. Będziemy się poruszać pieszo, powoli. Ślady w lesie są sprzed kilku dni, zatarte gdzieniegdzie. Będziemy wolno wypatrywać wszystkich śladów, dziewczyna nas nie spowolni ani też nic się jej nie stanie.
 
Glyph jest offline  
Stary 14-01-2009, 09:08   #526
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Stała wtedy nad Tei'ner, z ramionami założonymi na piersi i zwieszoną głową, patrząc na ranną. Gdy zbliżył się do niej Anzelm, przetarła oczy, starając się ukryć to przed nim.
- Dobrze.. Z wami chyba dłużej się przydam. Poczekajmy jeszcze godzinkę, ona wygląda coraz lepiej - może się przecknie.. A ja przygotuję sobie kilka zaklęć na drogę.
Usiadła przy chorej i wyciągnęła z torby swoją księgę, a po namyśle też parę kulek pieprzu, i zaczęła je chrupać. Wysuszał łzy.
- Tylko w razie gdyby się jej jakoś bardzo pogorszyło w trakcie podróży, zostanę w miejscu. Zrobię jakiś szałasik czy coś, schowam się. Skoro i tak macie.. mamy iść tak powoli, dogonię was jakoś potem. Kruk powie mi, gdzie jesteście.
Zabrała się za księgę. Nieumarli nie lubią ognia, tak? Nekromanci może też. "Burn, baby", jak mawiał czasem Calcifer. Po elficku, zdaje się.

Zajęła się też przygotowaniem chorej do drogi. Trzeba było zbudować włóki, i to dość porządne, bo teren w lesie był nierówny i trudny. Przywiązała więc dwa rzędy długich, świeżych gałęzi do kilku poprzecznych. Na brzegach gałęzie były oczywiście dwa razy dłuższe, i te potem przymocowała do siodła jednego z wierzchowców. Powyżej krótszych, poprzecznych, umieściła kilka następnych, ale wciśniętych nad te brzegowe, a pod pozostałe, wyginając te ostatnie w górę, by łatwiej wchodziły na przeszkody. Na wszystko położyła kilka koców, wyproszonych u reszty drużyny - wszakże podczas jazdy się ich nie używa. Nie wymyśliła nic lepszego na amortyzację. Pod całością przywiązała też kilka porozgałęzianych gałęzi, by reszta opierała miała między sobą a ziemią coś skośnego i mniej się rozjeżdżała.
- No - mruknęła na koniec - jeśli to nie wytrzyma tych kilku kamyczków co się trafią po drodze..
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.

Ostatnio edytowane przez Aurora Borealis : 14-01-2009 o 13:26.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 14-01-2009, 11:56   #527
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Las tei'ner. Piętnasty dzień podróży. Wieczór

Drowy z wyraźną irytacją przyjęły opóźnienie wymarszu zwłaszcza, gdy okazało się, że kolejna godzina nie zmieniła stanu chorej; nie protestowały jednak przeciw zabraniu jej ze sobą.

Wskakujecie na konie i z Anzelmem na czele powoli ruszacie w stronę północnej ścieżki. Jedziecie śladami podkutych butów szkieletów, przez połamane krzaki, a następnie wgłąb lasu. Włoki bardzo Was spowalniają; czarownica często musi zsiadać z konia, by oczyścić trasę lub odczepić zabłąkaną gałąź. Dobrze, że choć ślady przemarszu oddziału są wyraźne. Gdzieniegdzie na liściach i poszyciu widać też brązowe smugi krwi. Po jakimś czasie znajdujecie ślady walki (te, które Anzelm odkrył wcześniej): resztki szkieletów, połamane gałęzie i kilka wyrwanych z korzeniami krzewów, ale poza tym nic ciekawego. Phaere, nawet teraz czujesz jeszcze pulsowanie resztek magicznej mocy.


Copyrights by: mayhapsimgod


Podróżujecie dopóki zmierzch nie zmusza Was do postoju. Na razie sytuacja wygląda nie najgorzej - wyprawa tym tropem prawdopodobnie doprowadzi Was albo do miejsca, skąd wyruszyła tei'ner, albo do pana szkieletów. Możliwe też, że ścieżka, którą jedziecie jest jakimś skrótem. Ognisko, kolacja, warty, a jutro kolejny dzień w siodle. Według Waszych obliczeń wioska tei'ner nie powinna być już daleko; jeśli nie zboczyliście z właściwego kierunku, powinniście dotrzeć do niej najdalej pojutrze.

Fosth'ka, czujesz się bardzo zmęczona. Ciągła szarpanina z osobliwym "bagażem" nadwątliła Twoje siły. Kobieta też nie wygląda najlepiej; ciągłe wstrząsy wyraźnie nie służą jej ranom. Martwi Cię też , że nie możesz nakarmić chorej - udaje Ci się jedynie wmusić w nią trochę wody, którą kroplami wpuszczasz jej do ust. Obawiasz się, że jeśli jutro nie odzyska przytomności nie ma dla niej ratunku - albo wewnętrzne obrażenia są tak poważne, albo umrze z odwodnienia.

O zmroku zaczyna siąpić drobny, nieprzyjemny deszcz, okrywając polankę na której nocujecie szarym całunem i zagłuszając dźwięki lasu. Drobne krople szeleszczą w źdźbłach trawy i liściach, wdzierają Wam się pod ubranie, przygaszają ogień. Nadchodząca noc z pewnością nie będzie należała do przyjemnych.



Copyrights by: Bakanekonei
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 14-01-2009 o 15:20.
Sayane jest offline  
Stary 16-01-2009, 22:18   #528
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem poprawił kaptur, wytrzepując wilgoć, która przez nieuwagę wlała się pod wierzchnią stronę płaszcza. Pogoda oddawała posępny nastrój jaki go dopadł. Cały męczący dzień spędzili w siodle. Wyłączając kilka nielicznych postoi, najczęściej spowodowanych przez stan chorej. Przewidywał, że pościg z ranną musi się opóźnić, wiec nie drażniło go to zbytnio. Nawet im, choć nie chciał tego przyznać przydawała się chwila wytchnienia.

Milczał przez cały wieczór, nieskory do rozmów. Wracał pamięcią do miejsca, w którym znaleźli wyraźne tropy, ślady walki. Dwa razy znajdował się w tym miejscu, za drugim postarał się dokładniej sprawdzić, lecz nic nie przykuło jego uwagi. Widział natomiast zaciekawienie, może niepokój w twarzy drowki, gdy przebywali w tamtym miejscu. Z pewnością musiała spostrzec, że jej się uważnie przygląda, mógł teraz wyobrazić sobie co mogła wtedy pomyśleć. Głęboko, jakaś część jego uśmiechnęła się kpiąco, czy przestraszyła się, zdenerwowała? a może tak naprawdę nie miało to już znaczenia?

Gdy przyszło do rozłożenia wart, zaproponował patrolować teren dwójkami. W tym sam zgłosił się na pierwszą z wart. Nie dbał kto będzie drugą osobą, lecz z racji bystrego droweigo wzroku logiczne wydawało się, by był to któryś z dwójki przedstawicieli tej rasy.
Był zmęczony, a mimo to nie potrafił zasnąć. Rany były zbyt świeże. Deszcz kapał miarowo pośród szeleszczących liści. Skupił się na jednym z deszczowych strumieni, wsłuchał się weń. Wpatrzony w ognisko, powoli odpływał we wspomnienia. Szelest liści ucichł, strumień spływających kropel uformował się w szum podziemnego wodospadu, kropel kapiących z stalaktytów. Ognisko zmniejszyło płomień, przybrało kształt świecy. Anzlem czuł znów to skupienie z jakim przyjmował nauki. Powtarzał w myślach wyuczone modlitwy, znalezione w zakurzonych, starych księgach. Możliwe, że gdyby człowiek wsłuchał się w deszcz, usłyszałby śpiewane bezgłośnie psalmy chwalące mroczne bóstwo. Jakaś cześć kapłana wracała do tamtego czasu, próbując zatrzeć w pamięci wszystkie późniejsze wydarzenia. Do momentu, w którym był wolny. Od świata, zobowiązań, cierpienia.

Dorzucona do ognia szczapa syknęła wybijając go z transu. Druga zmiana kładła się powoli do snu. Tym razem wartownicy musieli być czujni, nikt z nich nie potrafił powiedzieć co stało się nad jeziorem, ani kiedy znów się powtórzy.
 
Glyph jest offline  
Stary 06-02-2009, 20:08   #529
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Nad ranem deszcz przestał padać, pozostawiając po sobie wspomnienie w postaci mokrych ubrań i wilgotnego drewna, które trzaskało niemiło w ogniu, wyrywając Was co i rusz ze snu. Mimo, że wartowaliście parami daleko Wam było do poczucia bezpieczeństwa. Kapiąca zewsząd woda zlewała się w cichy szum, który irytował i męczył wymuszając ciągłą czujność. Bez światła księżyca odbijającego się od wody noc obejmowała polanę nieprzeniknioną czernią, której ognisko nie rozpraszało w wystarczającym stopniu. W taką noc nie musicie obawiać się dzikich zwierząt, które przezornie pochowały się w swoich jamach.

Fosth'ko, podczas swojej warty doglądasz gorączkującej chorej, narzekając na pogodę równie energicznie co Calcifer, lecz potem, zmęczona, zapadasz w sen.
*cdn
[/left]
[/center]

Anzelm,

Wycieńczony na ciele i duchu zapadasz w krótkie drzemki, wyrywany z nich to strzelającym snopem iskier, to sennymi ruchami towarzyszy. Gdy w końcu świt rozjaśnia horyzont, czujesz się bardziej zmęczony niż wczoraj.

Phaere, fatalna pogoda znalazła odbicie w Twoim nastroju. Odkąd wyruszyliście znad jeziora irytowało Cię wszystko: tłukące boki konia - a więc i Twoje nogi - gałęzie (sam koń zresztą też, podłe bydle), ciągłe postoje, leśna cisza, a przede wszystkim brak jakichkolwiek wskazówek. Co z tego, że trafiliście na miejsce kolejnej potyczki? To tylko dowiodło, że ta wytatuowana flądra sprowadziła na Was szkielety. Resztki pulsowania magicznej mocy również nie nastroiły Cię optymistycznie; osoba, która zostawia po sobie ślad na tak długi czas - która najwyraźniej nie przejmuje się zostawianiem za sobą śladów - musi być na prawdę potężna.

Zirytowana dorzuciłaś drew do ognia, osłaniając oczy przed snopem iskier, który strzelił z ogniska. Tiloup poruszył się sennie pod Twoją peleryną i odruchowo zamruczał. Pogłaskałaś go po miękkim łebku i spojrzałaś w niebo. Chmury zasłaniały księżyc, ale Ty i tak wiedziałaś, że on gdzieś tam jest, a wraz z nim Ksieżycowa Panna, obserwująca Cię z wysoka. Kocie mruczenie przywołało wspomnienia: naziemne świątynie, obrzędy w świetle księżyca, nauki Twojej mentorki - tak różne od wbijanych batogiem reguł Podmroku. Wpatrujesz się w ciemność, rozmyślając nad zawiłościami magii i wiary, a wartujący z Tobą Nathiel przechadza się wokół polany.

Fosth'ka śpi niespokojnie, przewracając się z boku na bok i pojękując z cicha. Anzlem najwyraźniej zasnął na siedząco - a może wcale nie śpi? Ludzka forma żałoby - odczuwanie jej w ogóle - była Ci zupełnie obca; ale kapłan najwyraźniej przywiązał się do tej zarozumiałej łowczyni i teraz zamierza ścigać jej mordercę. Jednak ludzie i drowy miały ze sobą coś wspólnego - pragnienie zemsty.

Ależ ta wiedźma halasuje! Ile można?! - z irytacją odwracasz się w stronę czarodziejki z zamiarem obudzenia jej, zanim ściagnie Wam na głowy jakieś paskudztwo, gdy zauważasz, że to nie ona (a raczej nie tylko ona) przeszkadza Ci w rozmyślaniach. Leżąca obok Fosth'ki tei'ner oddycha chrapliwie, wbijając paznokcie w koce. Wkrótce jej oddech przechodzi w rzężenie, a na ustach pojawiają się krwawe pęcherzyki powietrza. Kobieta najwyraźniej (w końcu) dogorywa.
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 11-02-2009 o 23:09.
Sayane jest offline  
Stary 11-02-2009, 21:55   #530
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Nathiel był niespokojny. Gdy pierwsza para pełniła swą warte on, miast spać leżał w bezruchu nasłuchując odgłosów lasu. Co jakiś czas otwierał oczy i rozglądał się niespokojnie. To co wydarzyło się poprzedniej nocy nie dawało mu spokoju. Może powinien pełnić wartę razem z kapłanem, w końcu przydałyby mu się jego wyczulone zmysły i drowi wzrok. W tej chwili nie było to już wcale tak oczywiste. Ani jego słuch ani elfi wzrok przeczesujący ciemność nie przydały się gdy ta cholerna siła patroszyła Maureen.

Przez cały ostatni dzień nie zamienił z kapłanem ani słowa. Co prawda wcześniej również nie ucinali sobie towarzyskich pogawędek, jednak teraz... Zdawali się trzymać od siebie na dystans. W każdym bądź razie Nathiel tak robił. Zastanawiał się czy towarzysz nie obwinia go za całą tę sytuację. Za śmierć swojej... ukochanej? - elf z trudem odnalazł w pamięci właściwe słowo. W reszcie zaczynał nawet myśleć, czy rzeczywiście w jakiś sposób nie zawinił.

Nie żywił do łowczyni przesadnie ciepłych uczyć, jednak musiał przyznać, że była użyteczna i nie tylko Anzelm ale i pozostali odczują jej stratę. Mimo wszystko z resztą nie życzył śmierci nikomu z ich tak zwanej "drużyny" - no, może czasami jednej osobie, ta jednak jak na nieszczęście miała się świetnie. Ta śmierć godziła w nich wszystkich, godziła więc i w niego. Poza tym, wydawało mu się, że rozumie uczucia targające w tej chwili kapłanem. Być może mieli nieco inną definicję miłości (o ile drow posiadał jakąkolwiek), jednak wiedział co to znaczy stracić kobietę. I wiedział czym jest pragnienie zemsty. Wszystko wskazywało na to, że w tym właśnie kierunku zmierzała ich wyprawa, a Nathiel nie miał nic przeciwko temu.

W końcu przyszła kolej na jego wartę. Deszcz działał kojąco na jego myśli, nie zamierzał więc chować głowy pod kapturem. Nie cieszyło go wcale towarzystwo Phaere jednak niewiele mógł na to poradzić. Postanowił po prostu robić swoje i starać się trzymać od niej z daleka. Kto wie czy tym razem uda mu się powstrzymać swe ostrza, jeśli zostanie sprowokowany. Robił więc to co zawsze - wędrował wokół ogniska przepatrując skryty w mroku las. Szukał najmniejszego poruszenia lub śladu ciepła. Tym razem jednak robił coś jeszcze innego. W regularnych odstępach czasu podchodził do śpiących Fosht'ki i Anzelma by upewnić się, że wszystko z nimi w porządku. Jeśli poprzednio pozwolił sobie popełnić jakiś błąd tym razem do tego nie dopuści.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172