Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2009, 14:01   #16
Fenix
Banned
 
Reputacja: 1 Fenix nie jest za bardzo znany
Wilhelm Leder

Szybkim krokiem wyszedł z posterunku, nawet nie zamieniając słowa z kolegami z pracy. Od razu skierował się na parking, gdzie rano zostawił swój samochód. Chciał po prostu jak najszybciej znaleźć się już w domu. Był po prostu wściekły. Złość gotowała się w nim podnosząc mu ciśnienie i zasnuwając oczy czerwoną mgiełką. Od chwili, gdy usłyszał zarzuty od Kętrzyńskiego po prostu nie mógł przestać przeklinać pod nosem.
“Co tu się kurwa mać dzieje, ten jebany raport nie różnił się niczym od dziesiątek innych, które wysyłałem i nigdy nie było ani jednej pierdolonej skargi.”

Nawet się nie zorientował kiedy stał już przy samochodzie oparty o dach, oddychał głęboko i powoli. Czuł krew pulsującą mu nieprzyjemnie w skroni. Musiał się uspokoić. Nie mógł pozwolić by gniew przysłonił mu trzeźwość myślenia, był pewny, że coś jest nie tak, przecież nie mogli tak po prostu zawiesić go za jebany raport. Same procedury zawieszenia powinny trwać co najmniej kilka dni, a oni zrobili to z godziny na godzinę…

Gdy uznał, że jest już w stanie prowadzić usiadł za kierownicą i włączył radio, z głośników popłynęły kojące dla niego uszu dźwięki AC/DC - Back In Black.

- Back in Black; I hit the sack; I've been too long I'm glad to be back; Yes, I'm let loose… - zaczął sobie podśpiewywać, złość spłynęła z niego momentalnie. Przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał na ulice Essen. Miał jeszcze dobre półtorej godziny zanim będzie musiał podjechać po Sarę, miał zamiar ten czas spożytkować na bezproduktywnym jeżdżeniu po mieście. No może przemyśli sobie od początku całą tą pechową sprawę i wymyśli jakieś nieszkodliwe kłamstwo by nie martwić narzeczonej. Z jakiegoś powodu, nie mógł odrzucić od siebie wrażenia, że ktoś chce go wrobić… Tylko jeszcze nie wiedział w co.

***

Jeździł po Essen i słuchał swojej ulubionej kapeli, odznaka w wewnętrznej kieszeni kurtki ciążyła mu niemiłosiernie. Właściwie, nie powinien jej już nosić, ale… Zawsze zostawało to ale. Nie wierzył w zasadność tego zawieszenia. Miał zamiar jutro zacząć swoje małe prywatne śledztwo, wbrew radzie Kętrzyńskiego raczej nie zostanie w domu.

Została mu tylko jeszcze jego ukochana. Miał już plan. Powie Sarze, że udało mu się wywalczyć parę dni urlopu. Bo w pewnym sensie tak było, więc nie skłamałby tak do końca. A na pewno parę wspólnych dni, wyjdzie im na zdrowie.
- Will, wpakowałeś się w niezłe gówno. - mruknął pod nosem, podkręcił radio. Nadepnął mocniej na pedał gazu i ruszył pod adres koleżanki swojej narzeczonej.

***

Na pewno nie spodziewał się, że Sara zrobi mu taką “niespodziankę”, nie żeby nie lubił zwierząt, raczej… Nie lubił ich w swojej bliskości. Jednak nie miał już po prostu sił się o to kłócić i uznał, że przyjmie ten fakt za dokonany.

***


Will milczał, gdy wracali do domu, jadąc bardzo powoli ulicami Essen. Ożywiał się tylko mrucząc coś pod nosem, gdy słyszał szczekanie nowego członka ich "rodziny". Nie był zbytnio zachwycony tym czworonogiem. Może i teraz wyglądał słodko, jak mała puchowa kulka, ale minie rok, może półtora i kto będzie się zajmował wielkim bydlęciem, na które wyrośnie?
- Kochanie, a jak go nazwiemy? - mruknął stając na czerwonym. Nie mógł już znieść tej ciszy.
- Hmm... Myślałam o jakimś imieniu takim niezwykłym. Nie chcę żeby sie wabił puszek. - wzięła psa na ręce i podniosła na wysokość wzroku - Może Legion?- zapytała, uśmiechając się szeroko.
- Co? Nie ma mowy, to nie jest dobre imię dla psa. O, nazwijmy go Rozpruwacz. - zażartował, choć jego kochanie chyba nie do końca załapała jego poczucie humoru krzywiąc się na sam wydźwięk tego imienia.
- Taaa… Od razu zróbmy z niego mordercę. Nie, mowy nie ma. A co powiesz na Seth? Krótkie i takie, no… ciepłe.
- Seth? Hmm, no to już lepiej. Właściwie to nawet mi się podoba. Jak już wymusiłaś na mnie tą bestię, to niech będzie Seth. - Sara uśmiechnęła się przykrywając kocem małe szczenię.
- Mówiłam Ci, że chcę psa. Tylko ty nigdy nie słuchasz.
- Słucham. Tylko ty nie słuchałaś czy się na to zgadzam. - skręcił w jakąś uliczkę - Tędy będzie szybciej.
- Will. Ciebie i tak nie ma przez większość czasu w domu, więc to ja będę się nim zajmowała. Poza tym, muszę schudnąć, więc przyda mi się trochę ruchu, a psy tej rasy trzeba często i długo wyprowadzać na spacery.
- Schudnąć? Z czego niby? Ani mi się waż, bo zagryzę. - sięgnął do niej i pocałował ją w policzek. - Nie ma mowy.
- No ale... mam tyłek jak szafa trzydrzwiowa... - mruknęła pod nosem.
- No i dobrze, lubię taką... Szczególnie od tyłu. - odparł szybko, może zbyt szybko bo dopiero po sekundzie zerknął ze strachem na swoją narzeczoną. - Znaczy... No wiesz... Kocham Cię taką jaka jesteś. Cała. jesteś piękna. - Sara przewróciła oczami, oglądając leniwie co sie dzieje za szybą samochodu.
- Mówiłeś, że to miał być skrót...
- No zaraz. Powinniśmy wyjechać na główną, a potem to już prosto do domu. Wiesz... Dawno nie byliśmy o tej porze razem w domu... Znaczy razem.
- Mnie to mówisz? - westchnęła. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dostałeś to wolne.
Wilhelm także się cieszył w pewnej części, oczywiście niepokoiła go cala ta sprawa z zawieszeniem, ale skoro już i tak nie ma nad tym żadnej kontroli, przynajmniej do jutra, to nie miał zamiaru się tym przejmować, tak bardzo.
- Musimy je jakoś miło spożytkować. Hehehe... - Sara spojrzała na niego wymownie, nie przestając się uśmiechać.
- O tym mówię. Mam nadzieję, że nie zakurzyłam się od nieużytkowania tam na dole. - dodała, nie mogąc się powstrzymać. Na jej ustach wykwitł niebezpieczny uśmieszek.
- No już nie narzekaj tak bardzo. - mruknął, gdyż jego męska duma została niemiłosiernie zraniona.

Wytknęła mu język, śmiejąc się jeszcze długo. Przestala dopiero gdy Will zaparkował przed kamienicą.
- No już... nie obrażaj się tak bardzo.
- Ta? Zaraz zobaczymy, czy ty też nie zardzewiałaś. - jego narzeczona prychnęła cicho wchodząc szybko po schodach. Chwilę im zeszło nim dotarli na swoje, czwarte piętro, hałasując na klatce schodowej.
- Wyjmij klucze... - stęknęła, trzymając w dłoniach pudło z psem. - Ech, mam je w torebce.
Wilhelm sięgnął do jej torebki, szybko znalazł klucz i otworzył drzwi. Gdy Sara wchodziła do środka uśmiechnął się i klepnął ją w tyłek. - Masz za swoje!
- No! tak się nie zachowuje szanowany stróż prawa! - krzyknęła z małego saloniku. Szczeniak, gdy tylko poczuł, że znalazł się w nowym mieszkaniu zaczął popiskiwać, próbując wyskoczyć z pudełka, toteż Sara czym prędzej wypuściła go na podłogę, by zwierzak mógł wszystko obejrzeć.- Dostałam trochę karmy dla młodych psów, ale Ivonne mówiła, że na razie starczy mu mleko .- powiedziała, podchodząc do lodówki. Nalała mleka do małego spodeczka i położyła je na podłodze, dając sobie i Willowi parę minut spokoju.
- No. Sara kochanie, długo jeszcze będę musiał na ciebie czekać? Czy ta bestia już całkiem zajęła moje miejsce?
- A nie jesteś głodny? Albo zmęczony? - uśmiechnęła się chytrze. - Zawsze, gdy wracasz z pracy to możesz zjeść konia z kopytami. A potem spać.
- Oj, przestań marudzić kobieto. - Wilhelm warknął cicho i złapał swoją drugą połówkę przyciągając ją do siebie. Zaśmiała się głośno i radośnie, ale jakimś cudem udało jej się wyślizgnąć z jego uścisku.
- Ok. Kim jesteś i co zrobiłeś z moim narzeczonym?
- Twój narzeczony został w pracy. - przyciągnął ją do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Umh... Will!- krzyknęła wreszcie, gdy z tego wszystkiego zrzucili ze stołu ozdobną figurkę. - Poczekaj... Jeju, daj mi trochę odsapnąć, cały dzień jestem na nogach... - odetchnęła, starając się przytrzymać go daleko od siebie. - Byłam w galerii w sprawie folderu promującego wystawę... Dostanę za niego siedem i pól tysiąca euro...
- Co?! Łał... Nie no. Łał... - naprawdę był zaskoczony. Nie zdawał sobie sprawy, że za kilka mazajów można tyle zarobić.
- Moglibyśmy za to zorganizować... Cały ślub. - odparła spokojnie. - I dostałam też zaproszenie na otwarcie tej wystawy, dla ciebie i dla mnie... Będzie tam tez moja praca...
- Dzień pełen niespodzianek. Jestem z ciebie naprawdę dumny. - uśmiechnął sie lekko. Naprawdę był dumny! Przez chwile całkiem zapomniał o zdarzeniu w robocie. Choć ten dzień był rzeczywiście pełen “niespodzianek”, dobrze, że chociaż także miłych. Sara uśmiechnęła się, poprawiając włosy, jak zawsze gdy była czymś zawstydzona.
- A jak było dzisiaj u ciebie? Jej... Nie mogę uwierzyć, ze dostałeś wolne. - dodała, nie schodząc nawet ze stołu na którym ją posądził parę chwil wcześniej. No i po co o to pyta, trochę się zirytował, jednak odetchnął szybko i z uśmiechem kontynuował swoją małą grę.
- Co? A skończyłem raport. Potem szef dal mi wolne, normalnie. Chciałem z trochę z tobą pobyć. Zasługujesz na to.
- Mhmmm... Raport o tym co wczoraj mówiłeś? I co z niej wyszło?
- Ze sprawy? Musimy o tym rozmawiać? Kochana stęskniłem sie za tobą. - "No skończ juz ten temat.”
- Noooo, bo mówiłeś, że dziwna była... - próbowała jeszcze kontynuować, jednak nie było to takie łatwe. - Uh! Dobrze, niech będzie! Daj mi dziesięć minut. Marzę o prysznicu, a później możemy się pocieszyć twoim wolnym.
- To się dobrze składa, bo ja też marzę o prysznicu.
- O nie nie... Pan zostaje tutaj panie policjancie. - pocałowała go i zeskoczyła ze stołu. Zdjęła dżinsową kurtę i odrzuciła ją na krzesło. - Piętnaście minut.
- Nie ma mowy, mam nakaz przeszukania... A jak będziesz stawiała opór...
- To co... - zapytała, stając w drzwiach do łazienki. - Skuje mnie pan kajdankami...? - wyszeptała mu do ucha.
- Jeśli tylko będziesz się stawiać. - pocałował ją i ugryzł w szyję.
- Nie kuś mnie. - jęknęła, dając się objąć i wepchnąć do łazienki…

***

Will leżał wycieńczony na łóżku, obok niego Sara już słodko spała. Podniósł się lekko i rzucił okiem na zniszczenia w salonie i pokoju jakich dokonali dając się może trochę za bardzo ponieść. Para kajdanek leżała rzucona pod komodą.
- Uff… Co za dzień. - szepnął cicho sam do siebie i znów opadł na łóżko. Był zmęczony, jednak parę rzeczy nie dawało mu po prostu spokoju. Kim jest ten Kurt, dlaczego chcieli go zawiesić, tajemniczy motocyklista. Wszystko to kłębiło się w jego głowie. Musiał coś z tym zrobić, bo inaczej prędzej czy później zwariuje. Gdy zasypiał miał nadzieje, że Kętrzyńskiemu uda się coś zrobić z jego zawieszeniem…
 

Ostatnio edytowane przez Fenix : 17-01-2009 o 14:03. Powód: Bo tak.
Fenix jest offline