Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2009, 00:03   #203
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Sześć miesięcy później

Marti postanowił się ubrać schludnie, ale nie sztywniacko. Jeansy w klasycznym kolorze i czarna koszulka polo odpowiadały jego aktualnemu gustowi. Wciągnął niskie, czarne zamszowe buty, na głowę założył, nieodłączną patrolówkę – jedyną pamiątkę po tej cholernej wyprawie, z której została mu tylko jedna wielka pustka w pamięci.

Zaraz po tym, jak już wywiad i Wojskowe Biuro Śledcze z nimi skończyło. Rzucił pracę łącznika w NSA, nie miał zamiaru po raz kolejny zostać nabitym w butelkę, przez bandę jajogłowych w czarnych garniturkach. Od dwóch miesięcy zajmował się szkoleniem młodych kadetów Korpusu Marines.

Teraz był na urlopie… odwiedził rodziców, pojeździł trochę po okolicy. Odwiedził stare śmieci i znajomych. Została mu tylko jedna rzecz do zrobienia. Ta, której się najbardziej obawiał, przed którą czuł największy lęk. Uczestniczył w kilku misjach zbrojnych, kule nie raz świstały mu obok ucha, ale tam nigdy nie był bezsilny, zawsze wiedział co ma robić i jak ma robić. I robił to dobrze…

Jednak tam… w sterylnym szpitalnym pomieszczeniu… kiedy spoglądał na jej delikatną twarz, otoczoną plątaniną rurek i przeźroczystych wężyków kroplówek. Tam…tam był bezwolny, nie wiedział co ma robić i co powiedzieć. Wiele razy zastanawiał się dlaczego tak jest, lecz nigdy nie znalazł odpowiedzi.

Wychodząc zabrał ze sobą bukiet białych lilii – Susane uwielbia te kwiaty.

*****

Szedł korytarzami olbrzymiego kompleksu medycznego jak otępiały. Myśli w głowie wirowały z nieznośną prędkością. Pchnął lekko przeszklone drzwi sali w której leżała Ona.

Powoli podchodził do łóżka, jakby bał się jej widoku, jakby bał się… że na ten widok nie zasługuje… położył lilie na stoliku przy jej posłaniu. Usiadł na małym taborecie i ujął delikatnie jej dłoń.

Patrzył jak jej pierś równomiernie się podnosi i opada w wyniku działania respiratora.

Otworzył usta… słowa uwięzły mu na chwilę w gardle…nie wiedział dlaczego, ale wyrecytował dziwny czterowiersz, który był jedyną rzeczą jaką w miarę dobrze pamiętał z ostatniej misji:

Skręć w prawo,
Potem w lewo,
A potem prosto,
Prosto aż do gwiazd!

Po policzku Susane spłynęła łza… przez moment nie zdawał sobie sprawy z wagi tego zdarzenia, ale sekundę później poczuł jak dłoń dziewczyny zamyka się wokół jego dłoni.

Nie mógł uwierzyć własnym oczom… oderwał wzrok od jej delikatnej ręki kontrastującej s jego szorstką dłonią i przeniósł go na jej twarz, by ujrzeć jej piękne, otwarte błękitne oczy.

 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline