Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2009, 23:22   #73
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Przeszli taki kawałek kanałów, by teraz złowrogi syk węży o mało co nie zniszczył ich planu. Jednak Halaz stwierdził, że odgłosy dochodziły od strony centrum miasta. Możliwe, że tam aktualnie znajdowały się bestie. Wspomniał to, o czym opowiadali Brago i Almirth - jeśli węże rzeczywiście mogą przebywać w kanałach, istnieje możliwość, że kierują się w stronę wieży. Tak więc musieli się spieszyć. Halaz znał węże zbyt dobrze, by teraz je ignorować. Spojrzał na stos trupów, po którym właśnie przeszedł. Jeśli to są ich ofiary, to nawet dobra zbroja nie pomoże. Zresztą pozostawała jeszcze sprawa strażników, ale o tym druid już pomyślał. Wystarczyło po raz kolejny zasięgnąć pomocy u szczurów. Tym razem będzie to dla większości z nich poświęcenie życia.

- Uważajcie teraz, miejcie oczy i uszy otwarte! - zwrócił się do drużyny. - Jak słyszeliście, coś czai się w tamtych korytarzach, a ja teraz muszę wykonać pewien rytuał, który pozwoli nam pozbyć się najbardziej uciążliwego problemu.

Wcześniej wziął ze sobą moździerz. Substancja w środku przyjęła konsystencję masy - był to efekt soku z korzenia, który wiązał się wraz z wodą i dawał lekarstwo na obniżenie gorączki. Jednak wraz z ziołami jego działanie było diametralnie inne. Stało się teraz niezwykle uciążliwą trucizną. Może nie zabójczą, ale powodującą szereg objawów usuwających istotę pokroju człowieka z życia - gorączka, drgawki, mdłości, czasami omamy. Jasne było, że należy ją wykorzystać na strażników w wieży. Nie byliby wówczas zdolni do wykonywania służby i zeszliby ze stanowisk, a przynajmniej ich kondycja padłaby dość znacznie, więc dwaj wojownicy, oraz on, daliby sobie z nimi radę. Pozostawała jeszcze kwestia przeniesienia trucizny na ofiary. Do tego Halaz postanowił użyć szczurów.

Wysłał silny impuls umysłowy do pobliskich szczurów. Nie były to istoty skomplikowane, więc przybyły dość szybko na wezwanie druida. Wypadły popiskującą chmarą korytarzami. Zebrało się ich kilka dziesiątek, skłębionych przed druidem. "Oto idziecie na wojnę, dla swych przyszłych pokoleń" - pomyślał Halaz. To co teraz zrobi, będzie stanowiło jedno ze złamań jego moralnego postanowienia. Lecz w tych warunkach musiał zostać konformistą. Poniesie karę, to jasne, ukarze się nawet sam.

Wydzielił trzy porcje i wziął na dłoń, a następnie wysyłał do kolejnych grup szczurów odczucie głodu i apetytu na tą truciznę. Rzucały się po kolei na pożywienie, usiłując uszczknąć choć kawałek. Postąpił tak z wszystkimi porcjami. Nie był pewien jak długo wytrzymają z trucizną w ciele, czy w ogóle padną martwe. Znał szczury na wylot i wiedział, że pewne choroby groźne dla ludzi, są zupełnie niegroźne dla nich. W każdym razie przyszykował w umyśle już ostatni rozkaz.

Kiedy kłębiły się tak wokół niego, wlał w ich umysły ogromne pokłady agresji do ludzi. Potem nakazał bieg korytarzem w stronę wieży i wejście w nią. Potem pokazał im co robić z napotkanymi ludźmi, oraz ich zapasami jedzenia. Kazał gryźć ich, kąsać. Dzięki temu trucizna w szczurzej ślinie dostanie się do krwi strażników. A potem, gdy nie będzie już nikogo zdrowego, niech wyruszą na zewnątrz, na plac Wieży i... na miasto.

Posłuchały, rzuciły się natychmiast całą gromadą i skręciły korytarzem w stronę wieży. Wtedy Halaz rzucił w stronę drużyny;
- Almirth, Brago! Idziecie na przedzie, skręcamy w lewo w stronę Wieży Ośmiu Węży, nie oszczędzać nikogo. - potem zwrócił się do Herażtina i Machy - Uważnie obserwujecie otoczenie, idziecie w środku, ja osłaniam tyły i spieszyć się, nie mamy czasu do stracenia!

Gdy ruszyli, zgodnie z planem biegł za nimi. Był zdeterminowany zakończyć to zadanie. Przypomniał sobie słowa Serafin i obelga, jaką go obdarzyła. To jeszcze bardziej zmusiło go do działania. Postanowił, że gdy tylko wszystko się skończy, uszkodzi tę gładziutką twarzyczkę zleceniodawczyni. I nie będzie jej już do śmiechu z tych swoich żenujących dowcipów.
 
Terrapodian jest offline