Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2009, 11:07   #555
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Jak okiem sięgnąć widział roztaczające się pola pszenicy... Niebo i i pszenicę... No i może jeszcze białego smoka, który stał i witał go w jego nowym świecie.

Nie żył. Fakt, że w chwili zadawania śmierci przez pieklisze, demoniszcze, Verioniszcze nie czół bólu zawdzięczał zapewne właśnie Lavenderowi.
Podszedł do niego nucąc pod nosem:
"Verion is a looser, and he's my....."

Podszedł do niego z zamiarem uklęknięcia przed nim i oddania pełnego czci pokłonu. W ostatniej jednak chwili pohamował się i wyciągnął prawicę do uścisku. Ta (już w ludzkiej formie) ujęła go pewnie. Na ustach Palladine'a pojawił się zagadkowy uśmieszek.
- Masz teraz całe eony na zadawanie pytań.
- EEEE.... Dobrze. Gdzie znajdę Waldorffa?

Smok w ciele ni to człeka, ni elfa, zdawał się nie w pełni rozumieć.
- Widzisz. Zasady, które mi wpoiłeś mówią, iż należy zawsze bazować na tym co w życiu uznajesz za dobre. Napotkanie tego krasnolud i przyjaźń z nim była jedną z najlepszych rzeczy jakich w życiu doznałem. Poza tym mam temu Karłowi pewien dług do spłacenia. Gdzie zatem jest Waldorff?

Przenieśli się. Przenieśli się do ogromnej sali, wypełnionej zapachem potu, tytoniu, alkoholu. Sali w której co i rusz rozbrzmiewały pioseneczki typu: "Przepijemy naszej babci domek cały.....". Teraz poczuł się jak w raju.. w przeciwieństwie do Palladine'a.
- Wiem, że nie pijasz... ale mam teraz całe eony na to abyś zaczął! Ork uśmiechnął się serdecznie, a zaraz potem zaczął wzrokiem poszukiwać przyjaciela.

Wzrok zawiódł, jednak słuch to zrekompensował. Usłyszał tyleż tubalne co i fałszywe zawodzenie przyjaciela... na wpół pijanego przyjaciela. Barbak podszedł szybko, po czym nachylił się nad karłem, szepcząc doń:

- A co bys powiedział na małą rozróbę w halach Moradine??
- Tiaaa, wśród tysięcy zabójców, championów i bogów? chyba nie to ma być moja emerutyura?
Karzeł zdawał się nie być zdziwiony jego obecnością.
- Powiedzmy sobie tak: przecież już nie żyjesz....
- Ale tu będe ciut dłużej nie żył. Jakby to powiedzieć na swych śmieciach się nie brudzi.
- Na Twoich śmieciach znaczy się?


Ork ujął pewnie podany mu kufel, wychylił go do połowy stylem klasycznym, "na hejnał" po czym rzucił go za siebie, beknął przeciągle. Nie dbał o to czy naczynie spadnie komuś na głowę, czy też nie. Mrugnął okiem do przyjaciela... Gdzieś z tyłu zaczynały dobiegać go postękiwania i przekleństwa. Obrócił się.

Zalany alkoholem właśnie szedł w ich kierunku ktoś kto mógł być tylko i wyłącznie jedną osobą... szedł do nich Grungi.
Barbak robiąc minę świętoszka. Wszak po pierwsze był Wojownikiem Światła, po drugie był martwy, konfidencjonalnie odstąpił krok od Waldorffa i wskazał na niego pędzącemu Bogowi...

-Zdechłem ja i pchły moje - mruknął sentencjonalnie Waldorff widząc szarże Grunghiego uzbrojonego w solidny kawał udźca i dziesięcio pintowe Ale. Skoro miał tu zostać dłużej musiał w końcu zawrzeć znajomość z tutejszymi tubylcami. Wpadł na genialny pomysł.

-Gorzałka dla wszystkich, kto pierwszy padnie ten elficka dupa a nie dwarf!
Cios szynką przyjął na swą ogoloną głowę. Na szczęście Grungi dosłyszał zawołanie bitewne i nie kontynuował tłustej i mięsistej vendetty. Ja na komendę najbliższych kilkudziesięciu karłów podniosło swe puchary i zaczęło doić gorzałkę. W końcu takiego przydomku nikt nie chciał się dorobić....

A to dopiero ranek wstawał...
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline