Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2009, 11:21   #50
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
-Stać!-krzyknął były wódz, a wszyscy zatrzymali się. Tymczasem sam podszedł do Marcao. Był nieco wyższy nawet od niego.
-Caramon Majere-uśmiechnął się, po czym spojrzał na Palina, przyglądając mu się.
-Wiesz, że masz palce swojego stryja? Pewnie każdy ci to mówi-po tych słowach przyjrzał się wszystkim.
-Jestem Riverwind, a to jest moja córka Brightdawn wraz z wodzem Que-Shu, swym mężem. Tam jest starsza córka, Moonsong. To są moi najlepsi łucznicy oraz wojownicy w plemieniu-przedstawił.
-A odpowiadając na pytanie, ostatnio kręci się tu oddział Smokowców. Wymordowali sześć rodzin z naszego plemienia. Teraz podążamy ich tropami-mruknął.
-Wybaczcie, lecz musimy iść dalej-rzekł Riverwind

Marcao szybko podjął decyzję, że poprosi i Riverwinda o podpis pod listem polecającym, ale gdy chciał to zrobić, już byli daleko.
- Cóż, ma ktoś łopatę, trzeba pochować tego głupca, bo zostawić towarzysza na pastwę wilków nie wypada, jeśli niema takiej potrzeby, a wjechać z nim do Crossing to albo samobójstwo, albo przynajmniej załatwienie sobie kłopotów. - podszedł do ciała, wyjął strzałę i odrzucił ją na bok. Przykucnął obok zwłok i odłożył na bok, całą broń, i złoto, następnie, wybrał broń, która wyglądała na najczęściej używaną i tą położył na ciele, zakładając, że to ta będzie najodpowiedniejsza do złożenia w grobie. Następnie jeśli nikt nie zabrał się jeszcze do kopania grobu, popatrzy na grupę - Te przedmioty nie będą mu już potrzebne, więc niech każdy weźmie co potrzebuje. - Sam zaś zszedł trochę z traktu, i za pomocą sztyletu, zaczął nacinać ziemię, a następnie wyrywać ją płatami, tworząc w ten sposób, grób głęboki na jakieś pół metra. Gdy skończył, przeniósł ciało to grobu i ułożył je tam z bronią, którą wybrał, przykrył je płatami ziemi, na wierzchu kładąc płaty z trawą. - Palinie czy mogę liczyć, że kiedy będziesz wracał z końmi, zabierzesz jego ciało i pochowasz, w Solace? - podał Palinowi sakiewkę zmarłego. - To powinno pokryć koszty w Solace za jego pochówek. Otrzepał ręce, przymocował przy boku konia resztę sprzętu jako został, założył rękawice i dosiadł konia.
- Ruszajmy, bo dzień coraz, krótszy, a jak tak dalej pójdzie, to do Crossing, możemy w ogóle nie dotrzeć.

Gdy na horyzoncie pojawiło się miasto i morze. odetchną trochę. Z dala nadjeżdżał wóz, z materiałowym pokryciem, na koźle siedział dwóch prostych ludzi. Kiedy mijali owy wóz, woźnica powiedział.
-Witajcie dobrzy ludzie! Proszę oddać nam piękne koniki, a samemu wsiąść do tyłu!- a jego towarzysz niby to przypadkiem upuścił sztylet.

Czy oni wszyscy ogłupieli? Ilu ich może być, w tym wozie? Dziesięciu, to wszystko, nie widzą naszego uzbrojeni, powinni się domyślić, że nie mają do czynienia z wystraszonymi chłopami.
Zsiadł z konia i szepnął do niego w elfim - Solineii, esteni Elonistar - Co znaczyło, Spokojnie, Zaczekaj Elonistar. Puścił wodze i odwrócił się do ludzi na wozach, skrzyżował ręce na piersiach, tak jak robią małe dzieci, gdy się gniewają, na głos powiedział jednak, również w elfim - Duca elo vabas menilo.- Co z kolei znaczyło. Negocjacje nie, mają sensu. Powiedział to akcentując silnie słowa Duca i Minilo. Miał nadzieję, że spotkanie oburzonego człowieka, mówiącego elfim, trochę zachwieje pewność bandytów, nie zamierzał dać im szansy na przemyślenie sprawy. Dlatego gdy tylko wypowiedział ostatnie słowy, nagłym gestem wyprostował obie ręce, a wszyscy zobaczyli, że z każdej jego dłoni wylatują dwa sztylety, przygotowane do rzucanie. Nie celował, miało one przerazić, idiotów na wozie. Gdy tylko sztylety poleciał, ruszył do ataku, sięgną obiema rękami do mieczy, dobywając obu. W prawej ręce trzymał, miecz ostrzem skierowanym do przodu, do wrogów, w lewej jednak ostrze było wycelowane w tył i opierało się tępą stroną o przedramię, miecz przygotowany do cięcia od dołu. Kiedy dotarł do wozu, ciął prawą ręką od lewej góry, a lewą od ułamek sekundy później z lewego dołu, w woźnicę bliżej niego. Po tym wykonał obrót wraz z pędem i kierunkiem w jakim ciągnęło go ostrze trzymane w lewej ręce i odskoczył. Miał nadzieję, że choć elfy przygotują się do ruszą do walki szybko, a reszta dołączy za jego przykładem. Zamierzał także zastraszyć wroga.
- To wy oddacie nam to co macie, trafiliście na lepszych od siebie, ale jeśli cię poddacie, to puścimy was z życiem! - Krzyknął i ruszył ponownie do ataku.


// Rzut na atak.
//Miecze Marcao sztuk 2.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 19-01-2009 o 13:11.
deMaus jest offline