Tatarzynka za miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę się chyciła, a nagą skórę namacawszy, syknęła wściekle. Rozdartą tkaninę ręką przytrzymując, pomknęła chyżo do koni. A waści, panie Jacku, to mógł choć słowo rzec, a nie pod wąsem się uśmiechać! - warknęła grzebiąc w tobołach do Litwina, który podle ogniska wespół z młodym Łapskim rannego Kozaka składał. Wyciągnąwszy spodnie z materii może i pośledniejszej, ale całe przynajmniej, w chaszcze się udała, by przyodziewek do porządku obyczajnie doprowadzić.
- Trzymaj waćpanna - zwróciła się do Hanny po powrocie, składając przed szlachcianką mnisi węzełek z ziołami, co to się przy Przeorze ostał. - Może i co tam się dla rannego nada. Ja się na ziołach słabo wyznaję. Mości Łapski! A ostaw waść te bandaże starszym i bardziej doświadczonym, pójdźmy konie kozackie łapać i sprawdźmy, czy nie dycha tam jeszcze który. Jeden łuk miał, a mi strzał brakować zaczyna, zdałoby się też...
Perorowanie Nuszyk cichło, w miarę jak oddalała się z Łapskim od obozowiska. - A waści to skąd tak nagle nam tu wyskoczył? - zagadnęła milczącego młodzieniaszka.
W węzełku z ziołami, któren Hanna otworzyła, na wierzchu przedmiot ciężki owinięty w lnianą szmatkę leżał. Dziwna broszka to była. W środku szmaragd, po czterech stronach cztery inne kamienie, a pomiędzy niemi inskrypcjały dziwaczne.
Ostatnio edytowane przez Asenat : 19-01-2009 o 16:13.
|