Wątek: Ia Drang 1965r.
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2009, 15:08   #67
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
1710. 6 godzin do nocnego rajdu
LZ Albany


Winston, wyciągnął z kieszeni kamizelki swoją metalową piersiówkę. Odkręcił ją i pociągnął pokaźny łyk.
Whisky. Whisky mu pomagało.
Wziął do drugiej ręki lornetkę i przystawił ją do oczu. Obserwował chwilę przedpole. Wietnamczycy przestali strzelać, cofnęli się.
Szturm odparty.
Adrenalina powoli uciekała z ciała.
Rozluźnienie.
Zmęczenie ogarniające mięśnie.
Kolejny łyk whisky.
- Radiooperator, do mnie.
Młody, nie mający więcej, niż 20 lat brunet prężył się przed nim na baczność.



Kapitan zmierzył go surowym wzrokiem.
- Przekaż X-Ray, że mamy tu chwilowo czysto. Zorientuj się też w liczbie rannych i zabitych. Wezwij do nich helikoptery. Potrzeba też amunicji. Weź sobie kogoś do pomocy.
- Tak jest!
Dzieciak zasalutował i pobiegł w kierunku punktu dowodzenia.
Winston odprowadził go wzrokiem. Już w Korei przestał zastanawiać się nad tymi wszystkimi młodziakami ginącymi bez celu.
Znów spojrzał na przedpole. Dwóch żołnierzy prowadziło, przyspieszając uderzeniami karabinów wietnamskiego jeńca
Żółtek wywrócił się. Jeden z amerykanów złapał go za włosy i pociągnął do góry. Drugi mocnym uderzeniem w brzuch znów go obalił. Obydwaj głośno śmiali się, obserwując Wietnamczyka, nie mogącego złapać tchu.
Tyle nienawiści.
Winston spuścił wzrok. Nie chciał na to patrzeć.
Przerażający, zwierzęcy krzyk za plecami.
Kapitan momentalnie się odwrócił.
Na polane, u wylotu dżungli wypadł krwawy strzęp człowieka, ubrany w amerykański mundur.
Ciągnął za sobą zabrudzone kawałki bandaży.
Upadł na ziemie kilka metrów od kapitana. Powoli podniósł głowę. Jego blond włosy posklejane były posoką.
W miejscu, gdzie powinno być prawe oko, ziała bordowa pustka.
Mój boże.
Zakrwawiona ręka wyciągnęła się w jego stronę.
- Po... Pomocy... Wyszeptał. Z ust wyciekała mu krwawa piana.
- Sanitariusz, kurwa! Dawać mi tu sanitariusza!
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 20-01-2009 o 09:40.
Lost jest offline