Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2009, 19:56   #136
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Antrakt
<01:24> HLAmyn has entered the room
<01:30> ocurfa has entered the room
<01:30> wscieekly_suczor has entered the room
<01:31> HLAmyn: 93
<01:31> wscieekly_suczor: 93!
<01:31> ocurfa: 93 ludziska
<01:33> info
<01:35> HLAmyn: lol fag
<01:36> wscieekly_suczor: ocurfa tobie nikt nieda za damro info
<01:36> jebany n00b
<01:38> ocurfa: ale ja o ryjka pytalem
<01:39> HLAmyn: aa to git o tobie chodzi o tego kutasa z osiedal?
<01:40> ocurfa: no
<01:45> HLAmyn: to ty mu powiedz wsciekly bo ja tam kontaktow nie mialem
<01:46> wscieekly_suczor: spox o tym sukinsynu to ifno dajemy wszystkim
<01:46> bo to wielki mag
<01:46> wielki bialy mag ktopry odkryl magie bialego speedu
<01:46> w ogole z nim taka sprawa byla ze on podobno do swojego towaru sie spuszczal
<01:47> wscieekly_suczor: pojeb czysty
<01:47> HLAmyn: to dlatego gosciom z dworca wychodzily potem takie cuda jak jakies przejebane wyptski na na lapach ja sie w ogole dziwie ze po dawaniu sobie tego w kable przezyli
<01:47> wscieekly_suczor: no
<01:48> w ogole on jakiegos syfa dostal po tym jak migotka mu dziare wydrapala
<01:48> jakas przedupiona zgrzewara chyba kupiona od araba, ale w ogoole lol wystawcie sobie ze on takie zlo sobie dziaral jak kaczora donalda albo czarodziejke z ksiezyca
<01:48> ocurfa: loool
<01:49> wscieekly_suczor: on w ogole zanim zszedl to byl taki pedalek z niego ze hej
<01:49> jakie ja ploty o nim slyszalem o jaa nie moge
<01:49> ocurfa: a czemu on w ogole zszedl?
<01:50> HLAmyn: z tym to jest najepsiejsza historie hyhy
<01:50> wscieekly_suczor: no
<01:50> wscieekly suczor: to wystaw sobie cos takiego
<01:50> w ogole on był zamieszane w jakies lewe interesy z muminkiem
<01:50> HLA myn: a jak tam muminek?
<01:50> wscieekly_suczor: a nie wiem wlascnie on parkur kreci
<01:51> skacze sobie po dachach psy go gonia te rzeczy
<01:52> ocurfa: ty gadaj lepiej jak to bylo z ryjkiem
<01:52> wscieekly_suczor: no wiec sluchaj to bylo chyba z mc temu
<01:52> HLAmyn: dluzej
<01:52> wscieekly_suczor: ok chyba dwa ale najwazniejsze oni bodajze z mumuminkiem i paszczakiem jakie party wykrecil
<01:53> a paszczak wiadomo rastafari dal im cos do palenia to sie skurzyli
<01:53> i to tak niezle
<01:53> nikogo nie bylo tylko tych trzech tam w chacie migotki bo ona poszla do roboty
<01:53> noo jeszcze od migotki smark został ale to tam kij z tym mieli go dogladac raz za jakis czas migotka zajebiscie go uspala
<01:54>wscieekly_suczor: ona w ogole zajebiscie usypia pamietam jak mi smoczek do ryja wrazila i markerem na czole wypisala „TY CHUJKU”
<01:54> ale to jak oni się skurzyli z paszczakiem jaa pierdole
<01:54> oni potem już zaczeli majtki sciagac i takie cuda wyprawiac
<01:54> a paszczak stary sukinsyn kiedy wyczul ze sprawy zaczynaja sie robic ciekawsze to zmyl sie
<01:54> i oczywiscie nikt mu teraz nie powie ze mlodych deprawowal bo spierdolil
<01:54> a potem weszla stara muminka
<01:54> HLAmyn: oo starzy muminka wymiataja
<01:54> wscieekly_suczor: no yoooow wiadomo zawsze blanta daja
<01:55> wscieekly_suczor: ale najlepsze jest to ze mama muminka ma zawsze takie pojebane wkrety z byciem matka jak sie skurzy to ona poszla sprawdzic co jej synus robi
<01:55> i czuj taka akcje: muminek i ryjek juz jakies tam kurwa sabaty robili i modlili się do szatana
<01:55> a tam matka muminka przed gankiem a tu dup jej synus wyskakuje z ryjkiem z pyta nagi kompletnie
<01:56> jinxed na pelnej kurwie
<01:57> wscieekly_suczor: on się w ogole potem z tego jakos wylgal przemyslny chujek ale lozl jak ja bym tam byl to flmik sle na jutubca
<01:57> ocurfa: oka ja ide
ocurfa has left the room
<02:03> HLAmyn: ty a moze przyjsc do ciebie co?
<02:03> wscieekly_suczor: po co?
<02:03> HLAmyn: ty wiesz po co
<02:03> HLAmyn: ja w ogole mam taka prosbe ultrawazna
<02:03> HLAmyn: i ty wiesz o co chodzi to moge?
<02:03> HLAmyn: prosze?
<02:03> wscieekly_suczor: wez nie pierdol tylko pisz posta do triarii

# Totengräber | 1
Wojna trwała tam gdzieś na górze, podczas gdy ja parłem. Może to smród kanałów, albo cokolwiek innego sprawiły, że tak naprawdę nie od razu zdałem sobie sprawę, że podążał za mną ten, którego Schimmel nazywała Nowym. Nie, żebym dbał o to – jednak w duchu skarciłem się za to, że bardziej zajmowały mnie symbole, które nakreślił Finneas, niż dbałość o własną dupę.
Zdziwiło mnie w sumie, dlaczego Finneas nie rozpoznał mnie od razu. Albo był pijany, albo etanol po prostu stępił mu mózg. Do diabła! Irrlicht odszedł cholera wie gdzie, a Buchta chleje coraz więcej i więcej. Może to lepiej? Ha! Coś mi się zdaje, że z czasem i ja skończę z flaszką w ręku. Sukinsyn Buchta, sukinsyn ja. Zaraza.
Jednak ta dziura w magazynie to było pewnie coś, czego Finneas się nie spodziewał. Może podejrzewał, że stare korytarze magazynu halucynogenu zawalą się z czasem. Kto wcześniej chodził do magazynu? Pewnie tamci ze szpitala. Kim byli tamci ze szpitala? Potrzebuję więcej informacji. Czego chcieli? Dlaczego Buchta był z nimi? Pomagali mu? Albo może wykorzystywał jakichś szczeniaków, których wysłał Bark? Niewątpliwie, potrzebowałem więcej informacji.
Wyciągnąłem broń, gdy mijaliśmy załom korytarza. Spojrzałem na zniekształcone zwłoki, które wyłoniły się z zapieczętowanej przez kanalarzy niszy. Parsknąłem i wskazałem Nowemu brodą.
- Ty pewnie jeszcze nie byłeś wcześniej we Frankfurcie. To jedna z ofiar Wojny Grzechu, która rozpętała się na długo, zanim przybyłem do Frankfurta. Kiedy uczyłem się od szabrowników, jak chodzić po kanałach, zapytałem się, skąd te zwłoki. Pewnie pieprzyli od rzeczy, ale jest taka bajeczka: Kiedy to miasto było jeszcze pod władzą Korporacji, wieźli jakiś transport więźniów. Polityczni to byli. I ciężarówka się wywaliła. Tamten jeden przysięgał, że widział na własne oczy, jak do kanałów wchodzą ludzie, którzy mieli trzy ręce, troje oczu, albo coś, co nie wyglądało jak ludzie...
Zaśmiałem się. Sprawdziłem kolejny znak wydrapany nożem i szedłem dalej.

*

Tot szedł, chlupocząc w obrzydliwym gnoju. Czasami Neumann napotykał zwłoki, przeważnie zwęglone i zdeformowane, które pokazywał mu Tot. Nie tłumaczył jednak, skąd brali się zdeformowani ludzie; mruczał czasem coś o „portalach” i „innym świecie”.
Doszli w końcu do rozwidlenia korytarza, gdzie nie było żadnych znaków – Tot po chwili zastanowienia wybrał prawy tunel. Tu kanały kończyły się i zaczynał się betonowy korytarz; gdzieś w oddali huczały maszyny.
- Teraz mam pewność – powiedział Tot sam do siebie, podchodząc do żelaznej klapy na środku. Odbił ją, metal z brzękiem upadł kawałek dalej. Zaświecił latarką do wewnątrz. - Wiesz, co to jest, Nowy? Pewnie nie. Ładuj się.
Wskoczył do małego wózka i zaprosił Nowego do środka. Szyb wydawał się być używany do transportowania materiałów pod ziemią. Gräber wyjaśnił, że tak stało się z czasem, jednak na początku szyb został zbudowany przez Niemców z ich niekończącą się manią do budowania bunkrów. Szyby te miały służyć – i pewnie dalej służą – do ucieczki poza granice miasta. Buchta musiał ich używać, by przemieszczać się na tak wielkie odległości – mówił dalej. Jeśli wsiedli do właściwego szybu, to poniesie ich być może za samo miasto... Albo do jeszcze ciekawszego miejsca. Dokąd? Miał nadzieję, że Finneas go nie zawiedzie.

* * *

# Yseult Stein
- Więc wiesz – zapaliła papierosa – jak teraz wspominam to, było nam naprawdę ciężko. Weź i nie pierdol, że nie rozumiesz. Bo rozumiesz, prawda? Jak miało nie być ciężko, skoro wtedy nagle gruchnęła wieść, że nadjeżdża Kombinat, Korporacja, kawaleria i... I chyba tylko cholernego Boga brakowało, żeby włączył się do bitwy.
Bóg. Jak tylko wypełzłam z jeepa, sama się dziwiłam, że ten złom nadal nadawał się do jazdy. Fruwający deszcz, zagłada i zniszczenie. Tak, było ciężko. Ale jakoś nikt tego nie zauważał, że jest ciężko, tylko każdy kombinował, jak uciec.
O czym ja to? A, Bóg. Boga chyba zabrakło Johnowi Saintowi, kiedy wchodził do tamtego budynku. Malak, chwacki chłopak, choć świętojebliwy impotent, trzymał mocno tę jego walizkę(nawiasem mówiąc, potem myślałam ją otworzyć). Stał co prawda i patrzył się jak cielę w malowane wrota, jednak przynajmniej stał. Helga zemdlała z szoku, Selene... No cóż, Selene była nieobecna od pewnego czasu.
A potem ausschritter jebnął w budynek, w którym był Saint. Chociaż muszę mu zapisać coś na plus – z jednego z okien z budynków wyleciały dwa pociski, jeden po drugim, po pewnym czasie, oczywiście. No i bum! Czy wtedy żałowałam tego sukinsyna? Wierz mi, nawet jeśli poświęcał się dla nas, albo raczej dla tego czarnego gówna, które trzymał Malak, to i tak ucieszyłabym się, gdybym mogła zobaczyć jego fruwające zwłoki. Ale pech. Pewnie zginął pod gruzami. Więc nie mogłam turlać jego czaszki po ulicy. Nie było czasu zresztą na turlanie czegokolwiek.
Tanja, która była jeszcze jedną z osób, którą irracjonalnie oskarżałam o śmierć mojego dziecka, wykazała się samobójczą inwencją i kazała Buchcie rzucać w nogi tego czegoś, co do nas się zbliżało. Krzyczałam, że jest głupia i że się o nią boję, ale nie słuchała. Więc chyba naprawdę była głupia.
Na szczęście dała radę. Wielkie cielsko czegoś, co przypominało krzyżówkę goryla i żyrafy zachwiało się, połamane kończyny trzeszczały, w końcu zwaliło się, wydając buczący dźwięk. Z pancerza posypały się iskry, nastąpiło zwarcie, syntetyczny mózg umarł. Z owadziego pancerza wypłynął jakiś dziwaczny płyn. Nie ruszało się. „Szybciej!” - krzyknęłam. Niepotrzebnie. Wszyscy uciekali do jeepa widząc, co się zbliża.
Zbliżali się rzeczywiście. Łowcy. Właściwie były trochę mniejsze, niż na początku je sobie wyobrażałam. Ale wtedy była moja chwila. Naprawdę moja chwila, żeby pokazać reszcie, że jestem coś warta. A przede wszystkim samej siebie pokazać, że jestem coś warta i wspomnieniom.
Kiedy reszta uciekała, wyjęłam broń pulsową podwędzoną z jeepa i załadowałam. Skąd miałam rdzeń pulsowy? Wzięłam go z magazynu Finneasa, gdy nikt nie patrzył. Nie wiedziałam wtedy, po co mi mała kulka z czarnego metalu.
Karabin wypalił, a odrzut nadwyrężył mi rękę. Pomimo to, kula światła pomknęła w stronę grupki i wybuchła, uderzając w jednego, który stał się kupką iskier i oszałamiając resztę. Habenburg pociągnął mnie za rękę, wpychając siłą do jeepa. Krwawił, dostał pewnie odłamkiem. Pozostało jedno – przebić się przez blokadę Kombinatu na trasie...


*

Jechali. Tamci koło szpitala Heinego zorientowali się zaraz po tym, jak jeden z ausschritterów został powalony na ziemię. Trzy jednostki typu transhumanicznego zmobilizowały się i ustawiły prędko blokadę, trzy jeepy w poprzek drogi. Co gorsza, pozostali w szpitalu sanitariusze transportowali rannych i chorych do karetek. Niektórzy z nich czekali na drodze, bo wozów było za mało. Pomimo to, Kombinat dzielnie stawiał opór ausschriterom i Łowcom. Żeby umożliwić ewakuację personelu ze szpitala, przyjechało jeszcze wsparcie złożone z dwóch jeepów. Jedna, jak się okazało, miała w bagażniku PKM, pulsowy karabin maszynowy. Tanja pamiętała, że to coś potrafiło zabić całą ulicę, jednak naładowanie rdzenia pulsowego i pełne ustawienie karabinu zajmowało dwadzieścia minut. Drugi korpus pomagał przy ewakuacji rannych ze szpitala. Po obu stronach były ruiny i wertepy, przy czym ruiny po prawej prowadziły do kompleksu świątynnego, zaś po lewej rozciągało się pustkowie linii demarkacyjnej.
Otworzyli ogień już dawno. Axel i Buchta zostali dosłownie zasypani gradem kul, jednak dwa działa grawitacyjne robiły to, co miały: Jedynie z rzadka jakaś zabłąkana kula otarła się o karoserię rozbitego okna.
Czekali, patrząc na zbliżające się jeepy.



* * *

# Totengräber | 2
Podziemna kolejka mknęła; przed nami zapalały się światła jeszcze działającej sieci trakcyjnej. Wyglądali na to, że bardziej dbano w tym mieście o podziemia, niż o powierzchnię(stanęła mi przed oczyma zrujnowana sieć trakcyjna we Frankfurcie Centralnym, industrialny moloch zardzewiałych semaforów, pokradzionych szyn i drutów). Światła pryskały mdłym, kremowym blaskiem, oświetlając głównie poczerniałą od wilgoci posadzkę, spękany beton, kości małych zwierząt i ich odchody.
Ni stąd, ni zowąd poczułem się w obowiązku wyjawić moją prawdziwą tożsamość mojemu towarzyszowi. Czemu? Nie wiem. Przecież i tak pewnie zginie. Tym lepiej, nie będzie mnie za długo znał.
- Nazywam się Dürer.
Nie sądziłem, żeby mu to mówiło cokolwiek.
- Jestem jednym z agentów wysłanym przez Rebelię Nowej Polski. Wygląda na to, że spędzimy trochę ze sobą czasu, więc dobrze, żebyś mnie znał. Wiesz, co zamierzam?
Oczywista odpowiedź dotarła do moich uszu.
- A więc posłuchaj. Jak sądzę, ta kolejka doprowadzi nas dokądś. Nie wiem dokąd, ale jestem pewny, że do miejsca, które zbudował mój przyjaciel. Dawny przyjaciel. Teraz może trochę inaczej reagować na mnie, dawno się nie widzieliśmy. Nazywa się Finneas Buchta. Tak brzmi jedna z jego tożsamości, równie fałszywa, jak pozostałe. Zostawmy jednak to, jak kto się nazywa.
Pauza.
- Jeżeli mi się wydaje dobrze, a wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest, to być może dojdziemy do jakiejś kryjówki, w której będziemy mogli przetrzymać i uderzenie głowicy jądrowej. To wcale nie jest takie niemożliwe, jak na to miasto. W każdym razie zamierzam albo się gdzieś zabunkrować, albo stąd uciec. To drugie byłoby chyba lepsze. Po ataku Kombinat zacznie węszyć. A ja nie chcę być tam, gdzie ta pojebana banda fanatyków czegoś szuka.
Kolejka nagle zatrzymała się przed wejściem do wielkiej, stalowej rury z wypalonymi kratami. Ktoś tu był wcześniej. Niewątpliwie Finneas. Bez dłuższego namyślania się wszedłem.
Usłyszałem charakterystyczny zapach oddychania, occhhh-graaachhh, skierowałem światło latarki na ścianę.
- Proszę, proszę... Ktoś sobie tutaj chyba urządził małe laboratorium... Uważaj na swoją głowę i twarz, człowieku. A szczególnie na to, co mogłoby na nią wskoczyć.
Pierwszą pluskwę zabiłem w załomie korytarza. Kopnąłem małe ciałko, które zatopiło się w mętnej wodzie. Drugą i trzecią Nowy. Może nie rozumiał, co to było i co mogło mu to zrobić, ale pewnie wyczuwał zagrożenie ze strony ich kłów. Myślałem potem mu wytłumaczyć, o co chodzi. Zakląłem jednak ze zgrozą, kiedy zobaczyłem małe larwy żywiące się na mchu.
- Musimy się stąd jak najszybciej wydostać – powiedziałem. - Ktokolwiek to zrobił... Buchta albo ktoś... Inny... Musiał mieć nierówno pod kopułą... Żeby...
Wyszliśmy w inny kanał. Spojrzałem w lewo, w niszę. Prawie zarośnięty napis nad odemkniętymi drzwiami głosił:

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/this.vortal.coil.png[/MEDIA]

Pamiętałem. To było jedne z pierwszych labów, które kiedykolwiek były założone we Frankfurcie. Ktoś się tu dostał przede mną, niewątpliwie.
Kazałem Nowemu ubezpieczać tyły, sam zaś zagłębiłem się do środka.
Po krótkiej wycieczce okazało się, że nie ma tu nikogo. Zjechałem na dół windą i spojrzałem na urządzenie.
Śmiałem się?

*

Zjechał windą na dół i spojrzał na maszynę do tworzenia portali. Podszedł do niej i zaczął przy niej grzebać.
- Posłuchaj mnie teraz dobrze, Nowy. Może nazywam się Dürer... A może i nie. W każdym razie im dłużej ta wojna trwa, to miasto ma coraz większą szansę stać się atomowym kraterem. Lubisz gryźć ziemię? Ja też nie. Byłem z Buchtą i pracowałem nad projektem otwierania portali do innego świata. Ten świat nazwaliśmy Externusem. Wiesz, co to znaczy? Z łaciny to znaczy: „Zewnętrzny”. Zresztą pierdolić nomenklaturę. Zarówno Korporacja, jak i Kombinat zrobiła nas wszystkich nieźle w chuja rozpoczynając tą wojnę. Zamierzam naprawić ten błąd. Jak? Jeszcze nie wiem, ale z tego, co tu... Tu widzę, ta stacja prowadzi na stację na Externusie.
Buchta wiedział, jak otwierać portale trwałe, ale bał się tego i nie mówił o tej możliwości nikomu ze swoich bliskich współpracowników. Twierdził, że te dwa uniwersa powinny rozwijać się w odosobnieniu. Nie wiem. Może po prostu przeraziło go to, co ujrzał za portalem.
...nadążasz, co chcę powiedzieć? Jestem naukowcem z Muru, die Mauer, jednym z tych, którzy odkryli przejście do innego świata. I zaraz je, kurwa, otworzę. Jeżeli mnie pamięć nie myli, Finneas na stacji zostawił sporo dokumentacji dotyczącej zarówno Externusa, jak i projektów wewnętrznych ekipy badawczej. Wiem, że to prawdopodobnie brzmi do ciebie jak jakaś pierdolona bajka. Ale może uwierzysz, w końcu widziałeś oddychający mech, zdeformowane zwłoki i resztę tego gówna. To wszystko robota promieniowania T, które jest obecne przy otwieraniu portali.
Zamierzam użyć tych cholernych portali do wyszpiegowania, o co tak naprawdę chodzi w tej całej kabale. Śmierdzi mi tu coś na kilometr. Finneas... On... No cóż, zawsze był cholernym romantykiem i wolał studiować w spokoju. Nie lubił wojny. Może dlatego tak się rozpił.
O, jak miło. Sekwencja rozpoczynająca tunelowanie.

Wcisnął prędko klawisze na sekwencerze.
- Tak więc, Nowy, wiem, że to wszystko spadło ci na łeb jak cegła. Nie dziwię się, jeśli zrezygnujesz. Jeśli chcesz, idź ze mną. Jeśli nie, wyjedź windą na górę. Portal co prawda zamknie się, ale ustawiłem go na lepsze przejście. Takie, co może pomieścić paru ludzi naraz. Ktoś... Być może nawet ci ludzie ze szpitala tutaj przyjdą niedługo. Zrobicie co zechcecie. Ja spadam na stację.
Nacisnął czerwony guzik.
Błysk światła oślepił na chwilę Neumanna, a w maszynie pojawiła się iskra.

*

Czarny wicher rozpłynął się po pokoju przynosząc koszmarny odór zgnilizny. Dziwaczna iskra będąca w rozszerzającej się kuli ciemności ni to buczała, ni piszczała. Wydawała dźwięk. Nagle rozległ się trzask pękającej kości. I znowu błysnęło. Wycie wiatru, coraz głośniejsze, napełniało świszczącą monotonią uszy Nicolasa i Dürera; w wichrze słychać było coś na kształt zawodzenia, choć może był to produkt umysłu napromieniowanego polem Thamma. Błysk. Ciężko zlepione warstwy iluzji rzeczywistości rozchylały się jak wargi wyjątkowo obrzydliwego sromu albo zaropiałej rany, przynosząc wizje o upadłych bogach, roztrzaskanych czaszkach tysięcy mileniów, ofiarach składanych siłom mordu i dziwnym, zawieszonym świetle pośrodku nieskończonej Otchłani...
Czas nagle zamigotał i zwymiotował nanosekundami, minutami, latami, a chmara różowych rzygowin wylała się na bezbronną przestrzeń. Czy bezbronną? Łono przestrzeni, dziurawe i fałszywe jak całun turyński, przyjmowało w kurwim ukłonie kolejne policzki rozdzieranego kodu binarnego wszechświata. Kolejne wizje zmasakrowanych gwiazd, których policzki zostały rozdarte przez ostrogi samotności. Mejugorje, bzdurny Chrystus tańczył w pijanym uniesieniu na ciele ladacznicy, swojej matki. Fatima, słońce tańczy na nieboskłonie, ogon macha psem, szczenięta z powrotem wchodzą do łona suki, nasienie gnije w oszalałym łonie. Gnój wszechświata. Robaczywość snów uniwersum. Kolejne zwłoki gwiazd gniją w pustej przestrzeni wypełnionej tylko łkaniem księżyców. Gdzieś w łonie starego wszechświata żyje skretyniały bóg, który ma dwoje ust w dźwięku nieskończonych przekleństw. W tym miejscu, w tym czasie wszechświat dostał zawrotu głowy. Właśnie teraz.
To zła scena.

*

Totengräber-Dürer wkroczył do portalu.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/testingchamber.png[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 19-01-2009 o 20:04.
Irrlicht jest offline