Lekkie zdekoncentrowanie i szum w głowie przeszkadzały jej w myśleniu. Inni najwidoczniej już się pozbierali. Odprowadzała wzrokiem trzech którzy zdecydowali się wejść po schodach na górę Keitha, Honogorai’a i Dantlana. Niespecjalnie wiedziała co ma zrobić ani czy o coś zapytać. Przestała podpierać zakurzoną ścianę i postawiła krok do przodu. Też chciała ruszyć na górę za tymi trzema, jednak zatrzymała się widząc jak Feliks padając na kolana zaczyna zwracać na podłogę.
*ohyda!* - pomyślała i wykrzywiła usta z niesmakiem. - *jeszcze odoru wymiocin tu brakuje*. Pijak podniósł się, a ona chcąc rzucić jakąś obelgą powstrzymała się widząc jak jego twarz robi się niebieska. Nagle upadł. Kowal podszedł do niego i wyciągnął od Feliksa manierkę, a następnie wylał jej zawartość na podłogę.
*niebieska wódka?* – Może nie znam się zbyt dobrze na magii, ale picie alkoholu nią nafaszerowanego nie jest zbyt dobrym pomysłem. – usłyszała kiedy kowal chował manierkę do kieszeni. A chwilę po tym chrapanie. Spojrzała na Feliksa i ku jej zdumieniu zamiast być trupem po prostu spał.
*niesamowite* - westchnęła, a kowal zarzucił ‘śpiocha’ na ramię i zaczął iść na górę.
Nie oglądając się już więcej ruszyła za nim. Szła dość szybkim krokiem lecz pilnowała odstępu kilku schodów jakby w obawie, że wiszący na ramionach kowala nieprzytomny Feliks znów zwymiotuje.
Schody ciągnęły się i ciągnęły … A przecież, z tego co pamięta, to ta wieża nie była aż tak wysoka. Wiele drzwi i wiele pięter dezorientowało dziewczynę. W końcu dało się słyszeć jakieś odgłosy i kilka chwil później Majolin przechodząc przez dziwną klapę w suficie znalazła się razem z resztą w komnacie maga Giheda. Telak bez żadnych wstępów skierował się ku Gihedowi i zaczął tłumaczyć co się stało Feliksowi. W tym czasie dziewczyna rozglądała się po Sali.
*chyba tak wyobrażałam sobie wieżę maga* - uśmiechnęła się sama do siebie- *niezwykły klimat*
Poprawiła łuk zawieszony na ramieniu i spojrzała na ludzi w Sali. Tutaj było trochę jaśniej i mogła dokładniej przyjrzeć się wszystkim mężczyznom. - Cieszę się, że jesteśmy w komplecie bo muszę wam coś pokazać – powiedział w końcu Gihed prowadząc do okna. – od kilku dni pracowałem nad magicznym usunięciem mgły, kiedy nagle wpadłem na inny pomysł – dostosowanie wzroku do widzenia przez nią. A powinniście wiedzieć co się kryje w tym miasteczku, oj powinniście…
Spojrzała przez okno i mimo wielkich starań nic nie mogła spostrzec nic prócz ruin budynków i gęstej fioletowej mgły. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać nad tym co się stało. Otworzyła szeroko oczy w głębokim zdumieniu i trwodze. Gihed uaktywnił zaklęcie, a jej oczom ukazały się niewidoczne wcześniej monstra. Nie chowając ani cienia swojego zaskoczenia, a jeszcze bardziej przerażenia dziewczyna cofnęła się od okna. Ruiny, mgła, bestie o nieokreślonym kształcie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Polowania na zwierzynę na pewno nie równają się z walką z takimi stworami. -Cz...czy to są... Czy to są dawni mieszkańcy miasta?- powiedział Honogurai, a Majo spojrzała z powrotem w potworną fioletową mgłę. Nie widziała w tych stworach ludzi. Jednak dopuszczając tę możliwość, mogło to znaczyć tylko jedno: wszyscy jej przyjaciele i … Lens … - potrząsnęła głową nie chcąc wierzyć w to co myśli. - Panowie – powiedział po krótkiej przerwie Gihed. – I panie. Myślę, że mamy zdrowo przesrane.
Słowa maga były dosadne ale i trafne.
*Nie mogą wyjść z wieży, nie mogą używać magii, nie wiedzą co się wydarzy …*
*Tylko siedem dni …* - przykucnęła pod ścianą i zamknęła oczy. -Może … - powiedziała dość cicho i niepewnie – powinniśmy się zastanowić.- stwierdziła to tak jakby nikt dotychczas nic nie robił w tej sprawie. Dopiero po chwili wyczuła jak rażąco to zabrzmiało. Lecz kontynuowała.- Skoro wybuch nastąpił trzy dni temu może trzeba zastanowić się co go spowodowało ? Co się działo trzy dni temu ? Co wtedy robiliśmy ? Czy coś niezwykłego miało miejsce w mieście? Widziano kogoś obcego? Może to w czymś pomoże … ? –Mimo, że nie było jej w mieście przed samym wybuchem, miała nadzieje, że chociaż jedna osoba z nich wszystkich będzie miała jakieś konkretne informacje. – Czasami poznanie przyczyny prowadzi do poznania ‘wyjścia z trudnej sytuacji’…
Otworzyła oczy, a jej zielone źrenice spoczęły na reszcie zgromadzonych w komnacie. - A tak poza tym ... - dodała po chwili, teraz już z lekkim zmieszaniem - Jestem Majolin Liwisphares. Trochę późno, ale chyba lepiej niż wcale. |