Feliks poczuł się zignorowany. Nie baczył na swój niezbyt zachęcający do wysłuchania wygląd i maniery. W jego mienianiu była to niewypowiedziana obraza. Początkowa chęć do walki minęła gdy zastąpiła ją niechęć do towarzyszy. Dodatkowo irytowały go objaśnienia odnośnie magii, rozumiał je lecz nigdy o takim czymś nie słyszał, nawet jak miał okazję poznać kilku magów to bywali zazwyczaj praktycy niżeli teoretycy. Głośnemu sapnięciu towarzyszył odgłos Feliksa siadającego na ziemi. Oparty o ścianę przełamał się i pociągnął łyk ze swojej manierki aczkolwiek nie był on aż tak znaczny jak poprzednio. -Chrzanienie. Czarodziej może pomoc, pomoc. Ale nic więcej się nie dowiedzcie. Ja mógłbym wybrać się z jakimś czarodziejem poza wieże i... i... i... i... Przynieść szczura. Reszta może pracować nad czymś co pomoże dalej jak wszyscy stąd wyjdziemy.
Poniósł dłoń w władczym geście, wyglądało to komicznie. Minęło kilka chwil namysłu Feliksa kiedy to postanowił znowu powstać. Wygramolił się i na równych nogach. Spojrzał na gnoma i sięgnął po swój mecz na plecach. Lśniący, zadbany i zdobny. -To.. eeee... Jeeeest „Szkarłatna Smuga”. Wyyytopiono go z metalu znajdywanego w meteorytach. Może zrobić większą krzywdę tym istotom?
Gnom spojrzał na miecz z błyskiem w oku. Obejrzał go dokładnie. -Zaiste, wspaniały oręż. Ogólnie sprawę biorąc to taki metal rani dotkliwie istoty magiczne jednakże nie jestem pewien jak będzie z tymi.
Kiedy otrzymał odpowiedź, schował ostrze i zszedł na dół. Stanął na środku miejsca w którym się obudzili i rzucił krzywe spojrzenie śpiącemu elfowi. Wahał się chwilę, zapukał w głowę „bo tak lepiej się myśli”. Podszedł do efla. Potrząsnął swoją manierka i wylał mu alkohol wprost na głowę. Ten się nie ruszał. Feliks splunął na boku, schował manierkę na serce i odsunął się od niego jak od trędowatego. -Hej! Ten długouchy na dole leży trupem!
Był smętny. Tyle alkoholu stracone na daremne. Elfy zawsze były dziwne – aby nie obudzić się kiedy wódkę leją? Musiało być z nim coś nie tak, przynajmniej mierząc go swej własnej miary. Miary czy umiaru też nie miał. -Przychodźcie!
Zakrzyczał i pomyślał nad upiciem się. Skoro ma wyjść na zewnątrz to lepiej będzie potem nie pamiętać widoków stamtąd.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |