Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2009, 21:08   #19
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Mgła była pewną formą dzikiej magii, która została uwolniona. Uwolniona z czego, po co, dlaczego, jak, kiedy, gdzie dokładnie? Na jedno z pytań znał już odpowiedź. Było to pytanie "kiedy?". Zdarzyło się to trzy dni temu, lecz to w niczym nie pomagało.

Ponadto zastanawiał go kolor mgły. Czemu akurat fioletowy? Czy ten, który ją sprowadził, właśnie taką magię chciał wykorzystać czy powstała w jakiś inny sposób? Może losowo?

Jednak dzika magia uczyniła z wódki truciznę. Kolor niebieski. W takim razie mgła nie była magią. Ona była tylko przejawem jej obecności. Na to wskazywała logika. To wskazywało jednoznacznie, że gdyby wódka została jeszcze raz dotknięta dziką magią, mogłaby stać się bazą dla innego eliksiru.

Podejrzewał jednak, że w to dzika magia w chwili wyzwolenia była najgroźniejsza i to ona uczyniła tyle szkód, wliczając przekształcenie ludzi, ale nie przekształcenie wódki w eliksir.

Zaraz... Łuna, jaką widział, miała kolor niebieski, a nie czarny. To po jej przejściu, prawdopodobnie, lub tego co przeszło później, miasto stało się tym, czym jest teraz.

-Muszę znać przebieg wybuchu-wycharczał, powodując napad kaszlu. Gihed musiał wiedzieć co się stało, gdyż siedzi w wieży, a tak potężne zawirowanie magii z tak małej odległości, musiał wyczuć. Musiało go to przyciągnąć, musiał patrzeć co jest powodem tego, musiał widzieć przez okno to, co się działo i w końcu musiał, jako Mag, czuć to, co się dzieje oraz rozumieć to.
-Nie było nic ponadto, co każdy widział-odparł Gihed.
-Nie wiem czemu ominąłeś pytanie o wieżę. Skąd ona bezustannie czerpie magię? Siedzisz tutaj piętnaście lat...-zapytał sarkastycznie, odwracając się ponownie w kierunku okna, słuchając odpowiedzi na pytania innych.
-Wieża pobiera magię z powietrza. Magia ta dla ludzi jest niewyczuwalna, ale Wieża sobie z nią radzi. Czerpie również z ziemi przy fundamentach i sprawa ma się z tym tak samo, jak z powietrzem.

Nagle Dantlan zamarł. Była to istna teoria spiskowa, lecz znajdował w niej logiczne uzasadnienie.

-Mówisz, że Bractwo przekształca dziką magię na magię, z której korzystają Magowie. Domyślam się, że dzika magia powstaje samoistnie, lecz Bractwo przekształca ją tak, że pozostało mało dzikiej magii. A co, jeżeli Bractwo podłożyło coś, w czym zamknęli dziką magię? Co jeżeli był to katalizator wytrącania dzikiej magii?-zapytał z zamyśleniem.
-Twój ruch Gihedzie.
-Nie, żeby to było niemożliwe, ale mam co do tego poważne wątpliwości.

Nagle Gnom podszedł do ściany i uderzył w nią głową. Dantlan zamrugał. Czegoś takiego w życiu by się nie spodziewał.
Po tym Gihed ściągnął ze stołu duży, okrągły przedmiot na stojaku, który wyglądał jak runiczny pierścień. Ponadto nieustannie się obracał, zaś mag umysłu wprawił go w jeszcze szybsze obroty, aż w końcu urządzenie zatrzymało się, pokazując jakiś obiekt.

-Czy dałoby się trochę oddalić, żeby zobaczyć gdzie dokładnie to leży? Warto byłoby namierzyć jakiś punkt charakterystyczny-stwierdził chłodno Lis, słuchając słów Maga Umysłu.
-Niestety nie, to jest prototyp i mieliśmy szczęście, że wogóle coś zobaczyliśmy.
-Czy może to być katalizator wytrącania dzikiej magii?-zapytał ponownie.
-Prawdopodobnie to coś wywołało wybuch, a nie przyspieszyło. Nie wiadomo skąd wzięto taką ilość energii, ale musiało to być potężne źródło. Prawdopodobnie tyle energii byłoby w stanie rozbić górę lub dwie-wyjaśnił Gihed, po czym dodał.
-Pytałeś się mnie Dantlanie o charakter fioletowego koloru w magii. Wyobraź sobie że destylaty i mikstury o takim zabarwieniu prowadzą do szaleństwa, obłędu i utraty przytomności. Jakże trafnie to pasuje do naszej sytuacji...-stwierdził Gihed, zaś młody Mag zamyślił się, siadając na podłodze. Zbyt długo stał w bezruchu, więc nogi zaczęły o sobie dawać znać.
-Jeśli zaś chodzi o kontrolowanie tych na dole… albo w ogóle otwieranie drzwi. To zastanów się: nie znamy ich, nie znamy ich możliwości fizycznych ani psychicznych. Mogą się okazać silniejsi ode mnie. Albo, co gorsza, mogą wyczuć przyjazną magię wieży gdy tylko otworzymy drzwi. To by był już koniec, zbiegłoby się całe miasto w kilka minut-odpowiedział na kolejne pytanie, Mag Umysłu.
-Gihedzie, to ty się zastanów. Czy masz mnie za takiego głupca, że proponowałbym ci oznajmienie całemu miastu wszem i wobec, że jesteśmy tutaj? Nie sądzę. Jako, ponoć silnego, Maga Umysłu, nie sądzę, by ograniczała cię szyba. Czyż to nie proste? Poza tym, jako doświadczony Mag, sądzę, że umiesz przerwać połączenie, gdyby tylko zaczęło dziać się coś, co nie powinno się dziać. Poza tym jestem tu też ja i myślę, że gdybyś dał mi wskazówki jak przerwać ewentualnie niebezpieczne dla ciebie połączenie, to bym to zrobił. Wydawało mi się to dosyć oczywistym-skrzywił się z niesmakiem. Oddech świszczał mu w płucach przy każdym zaczerpnięciu powietrza, co było słychać podczas chwili ciszy.
Gnom podszedł do biurka i wyjął z niego cztery flaszki czerwonej wódki, objaśniając, że ta jest lecznicza, jedną białą, poprawiająca nastrój i jedna zielona, wyostrzająca zmysły.
Dantlan wiedział już, że musi wystrzegać się tej z kolorem zielonym bardziej niż z niebieskim. Nagle dotarła do niego butelka z białym zabarwieniem zawartości, lecz szybko podał ją następnej osobie. Nie chciał stymulować się magicznie, ani ziołowo, gdyż mogło to spowodować przyzwyczajenie umysłu do zwiększonej pracy oraz mniejszą wydajność w naturalnych warunkach.

-No dobrze, pomyślmy jeszcze raz. Jesteśmy tutaj we względnie bezpiecznym miejscu, otoczeni przez wielkie niewiadomo co. Jednak chcielibyśmy być tam, za murami miasta. Hmm… Wielkie niewiadomo co… wiele stworzeń… stworzeń? Czy może raczej nieumarłych?-rzekł Gihed, zaś Dantlan zamyślił się.

W tym czasie Gihed przeszukiwał swoje zwoje, aż w końcu znalazł to, co chciał, czyli zwój z czarną pieczęcią.
Powiedział, że jest to zwój, dzięki któremu można stać się niewidzialnym dla nieumarłych i wszystko byłoby dobrze, gdyby te istoty naprawdę były nieumarłymi. Stwierdził ponadto, że można przeprowadzić na jednej z istot badania.

-Gihedzie, wybacz, ale szczerze wątpię, by oni rzeczywiście byli nieumarłymi. Musieliby umrzeć, po czym zostać przywróconym do życia. O tyle, o ile rzeczywiście mogliby zginąć, tak powstać z martwych już raczej nie koniecznie. Sądzę, że, zważając na charakter mgły, możemy wysunąć wniosek, iż mieszkańcy zostali jedynie zmienieni. Magia była tak silna, że każda cząstka ciała została zmieniona. Takie jest moje zdanie-wzruszył ramionami.
-Sądzę jednak, że badanie tych istot może pomóc chociażby w ich pozbyciu się. Najlepiej by było przyprowadzić dwie lub trzy istoty, jeżeli nie są zbyt silne, a wtedy znaleźć jakiekolwiek cechy wspólne, czy jeszcze lepiej, wspólne słabe punkty-spojrzał na swój kostur, zastanawiając się nad czymś.

Feliks tymczasem zszedł już na dół i ich wołał, zaś Lis skrzywił się z irytacji. Jeżeli ktokolwiek uważa, że on będzie latał w tą i z powrotem, to się grubo mylił. Nie miał zamiaru schodzić stąd aż do chwili, w której nie będzie miał tutaj nic do zrobienia.
-Mogę iść na zewnątrz, ale tylko wtedy, kiedy wyjdzie jeszcze jedna osoba, potrafiąca władać mieczem-rzekł Dantlan, patrząc na wszystkich chłodnymi, pustymi oczami, w których widać było trawiącą go gorączkę. Prawda jest taka, że on wyszedłby tam choćby sam.

-Gihedzie, myślę, że może przydać się odtrutka, gdyż kiedy wrócimy, możemy być już trochę inni, a możemy też być tacy sami. W każdym razie lepiej przygotować odtrutkę-wyraził swoje zdanie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 22-01-2009 o 23:42.
Alaron Elessedil jest offline