Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2009, 18:32   #21
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Ornella Angiolini - Ventrue





Diamonds are forever
They are all I need to please me
They can stimulate and tease me
They won't leave in the night
I've no fear that they might desert me

Diamonds are forever
Hold one up and then caress it
Touch it, stroke it and undress it
I can see every part
Nothing hides in the heart to hurt me

I don't need love
For what good will love do me?
Diamonds never lie to me
For when love's gone
They'll luster on

Diamonds are forever
Sparkling round my little finger
Unlike men, the diamonds linger
Men are mere mortals who
Are not worth going to your grave for

I don't need love
For what good will love do me?
Diamonds never lie to me
For when love's gone
They'll luster on

Diamonds are forever, forever, forever
Diamonds are forever, forever, forever
Forever and ever


Shirley Basse
“Diamonds are forever”

Diamenty to najlepszy przyjaciel dziewczyny.

Rubin łączy w sobie zarówno „krwawe żądze”, jak wysublimowane piękno duszy ludzkiej.

Perły to łzy aniołów.


Ornella ze znudzeniem na twarzy powtarzała znane sobie slogany o kamieniach szlachetnych. Nawet nie zadawała sobie trudu, by ukryć owo znudzenie przed swoim rozmówcą, niskim Chińczykiem, który usiłował jej wcisnąć naszyjnik z czarnych pereł. Łgał jak najęty o jego zaletach. Barwie. Doskonałym doborze elementów. Ble, ble, ble…
Gdy Chińczyk skończył, pani Angiolini uśmiechnęła się tylko i wskazała trzy przebarwienia na powierzchni jednej z pereł. Praktycznie niewidoczne, ale dla wprawnego oka… Tak, zaprzedając swoją duszę diabłu uzyskała nie tylko nieśmiertelność, ale i kilka innych rzeczy.
- Panie Wong. Mam rozumieć, że nie ma mi pan nic do zaoferowania poza tym, hmmm… wątpliwej jakości naszyjnikiem? – Ornella czuła, jak jej rozmówca się poci. Słodkawy, mdły zapach ludzkiego ciała drażnił jej nozdrza. To też była cena za „wprawne oko”.
- Ależ madame?? Ten naszyjnik jest…
- Nie jest!!! – ucięła stanowczo. Jej cierpliwość powoli się kończyła. - Może go pan wcisnąć jakiemuś nowobogackiemu. Skończmy te podchody?

Dwie godziny później Ornella Angiolini siedziała wygodnie w swoim samolocie. Być może ocean jest piękny, gdy oświetla go migotliwy blask gwiazd. Być może. Ale Ornella Angioloni nie miała czasu na podziwianie w tej chwili tego cudu natury. Po niemal godzinnym targowaniu udało jej się nabyć perły do nowego naszyjnika. Idealne. Okrągłe. Tuliła je teraz do siebie niczym Tzimisce woreczek ziemi z rodzinnych stron.
Ventrue nabyła również i ów feralny naszyjnik. Cóż, czasami trzeba się zadowolić czymś pośledniejszym. Oby jak najrzadziej. Jedna skaza była doprawdy paskudna... Ornella zwykła w takich przypadkach rozbierać biżuterię na części. Z kamieni pośledniego naszyjnika można zrobić cudowną broszę. Oczywiście, trzeba go najpierw zniszczyć. Ale to była cena za dążenie do perfekcji. I Ornella Angiolini była gotowa ją zapłacić. Jak zawsze.

Po dziesięciu godzinach lotu prywatny odrzutowiec kołował na lotnisku we Florencji. Rozładunek poszedł gładko. Skrzynie z cenną zawartością bezpiecznie odjechały na miejsce przeznaczenia. Pańskie oko konia tuczy. Ornella znała tę zasadę i dlatego kilka razy do roku odbywała długie podróże w poszukiwaniu najpiękniejszych kamieni szlachetnych.

Jedna z wielkich skrzyń została jednak odłączona od ładunku i pod szczególna eskortą pojechała w kierunku apartamentów pani Angiolini.

Gdy zapadła noc, czarna, gwieździsta Angelo Infanti,


zaufany ghoul Ornelli pomógł swojej pani wstać. Podczas gdy wampirzyca doprowadzała się do porządku, gruby Włoch zdawał jej relację z tego wszystkiego, co zaszło podczas jej nieobecności. Nie omieszkał też wspomnieć o pewnym młodym człowieku, który beztrosko wygłaszał opinie na tematy, na których się zupełnie nie znał. Chociaż jego pomyłky mogłyby być ciekawe.

***

Ornella Angiolini jest córką księcia Florencji . Jej wielką namiętnością są kamienie szlachetne. Ornella jest światowej klasy jubilerem i właścicielką najlepszych zakładów jubilerskich w mieście. Kontroluje również handel tymi cackami, zarówno legalny, jak i nie. Ten drugi dzięki silnym wpływom w lokalnej rodzinie.

Ornella Angiolini była jedyną córką Izydora Affaita, znakomitego złotnika florenckiego. Już od najmłodszych lat przejawiała zainteresowanie rzemiosłem ojca. Niestety, nie odziedziczyła po nim zdolności artystycznych. Za to szybko wyszło na jaw, że potrafi bezbłędnie oceniać i rozpoznawać kamienie i kruszce. Młoda córka złotnika całymi dniami przesiadywała w pracowni ojca, podziwiając bezcenne klejnoty. Stary mistrz złotniczy, chcąc zapewnić córce jak najlepszy byt, wydał ją za swojego kolegę po fachu, Marcella Angioliniego. Niedogodności związane z pożyciem z dużo starszym mężem rekompensowała sobie przebywaniem wśród swoich ukochanych świecidełek. O ile wspólna pasja z mężem pomagała jej w dogadywaniu się z nim, o tyle nowa pani Angiolini nie mogła znaleźć wspólnego języka z dziećmi męża. Historia zna wiele przypadków rywalizacji między macochą a pasierbami. W tym przypadku wygrała macocha. Usuwając w cień dzieci męża, Ornella zaczęła powoli liczyć na rychłą śmierć małżonka. Niestety, ku jej zaskoczeniu, pan Angiolini cieszył się niezwykłą żywotnością. Jej płonne nadzieje na zostanie wdową wiązały się z poznaniem prawdy o działalności małżonka. I w tę działalność Ornella szybko się zagłębiła, zdobywając odpowiednią pozycję, a także poznając człowieka dzięki, któremu jej mąż był tak długowieczny. Tak też poznała Piera de'Medici, księcia Florencji.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline