Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-01-2009, 18:32   #21
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Ornella Angiolini - Ventrue





Diamonds are forever
They are all I need to please me
They can stimulate and tease me
They won't leave in the night
I've no fear that they might desert me

Diamonds are forever
Hold one up and then caress it
Touch it, stroke it and undress it
I can see every part
Nothing hides in the heart to hurt me

I don't need love
For what good will love do me?
Diamonds never lie to me
For when love's gone
They'll luster on

Diamonds are forever
Sparkling round my little finger
Unlike men, the diamonds linger
Men are mere mortals who
Are not worth going to your grave for

I don't need love
For what good will love do me?
Diamonds never lie to me
For when love's gone
They'll luster on

Diamonds are forever, forever, forever
Diamonds are forever, forever, forever
Forever and ever


Shirley Basse
“Diamonds are forever”

Diamenty to najlepszy przyjaciel dziewczyny.

Rubin łączy w sobie zarówno „krwawe żądze”, jak wysublimowane piękno duszy ludzkiej.

Perły to łzy aniołów.


Ornella ze znudzeniem na twarzy powtarzała znane sobie slogany o kamieniach szlachetnych. Nawet nie zadawała sobie trudu, by ukryć owo znudzenie przed swoim rozmówcą, niskim Chińczykiem, który usiłował jej wcisnąć naszyjnik z czarnych pereł. Łgał jak najęty o jego zaletach. Barwie. Doskonałym doborze elementów. Ble, ble, ble…
Gdy Chińczyk skończył, pani Angiolini uśmiechnęła się tylko i wskazała trzy przebarwienia na powierzchni jednej z pereł. Praktycznie niewidoczne, ale dla wprawnego oka… Tak, zaprzedając swoją duszę diabłu uzyskała nie tylko nieśmiertelność, ale i kilka innych rzeczy.
- Panie Wong. Mam rozumieć, że nie ma mi pan nic do zaoferowania poza tym, hmmm… wątpliwej jakości naszyjnikiem? – Ornella czuła, jak jej rozmówca się poci. Słodkawy, mdły zapach ludzkiego ciała drażnił jej nozdrza. To też była cena za „wprawne oko”.
- Ależ madame?? Ten naszyjnik jest…
- Nie jest!!! – ucięła stanowczo. Jej cierpliwość powoli się kończyła. - Może go pan wcisnąć jakiemuś nowobogackiemu. Skończmy te podchody?

Dwie godziny później Ornella Angiolini siedziała wygodnie w swoim samolocie. Być może ocean jest piękny, gdy oświetla go migotliwy blask gwiazd. Być może. Ale Ornella Angioloni nie miała czasu na podziwianie w tej chwili tego cudu natury. Po niemal godzinnym targowaniu udało jej się nabyć perły do nowego naszyjnika. Idealne. Okrągłe. Tuliła je teraz do siebie niczym Tzimisce woreczek ziemi z rodzinnych stron.
Ventrue nabyła również i ów feralny naszyjnik. Cóż, czasami trzeba się zadowolić czymś pośledniejszym. Oby jak najrzadziej. Jedna skaza była doprawdy paskudna... Ornella zwykła w takich przypadkach rozbierać biżuterię na części. Z kamieni pośledniego naszyjnika można zrobić cudowną broszę. Oczywiście, trzeba go najpierw zniszczyć. Ale to była cena za dążenie do perfekcji. I Ornella Angiolini była gotowa ją zapłacić. Jak zawsze.

Po dziesięciu godzinach lotu prywatny odrzutowiec kołował na lotnisku we Florencji. Rozładunek poszedł gładko. Skrzynie z cenną zawartością bezpiecznie odjechały na miejsce przeznaczenia. Pańskie oko konia tuczy. Ornella znała tę zasadę i dlatego kilka razy do roku odbywała długie podróże w poszukiwaniu najpiękniejszych kamieni szlachetnych.

Jedna z wielkich skrzyń została jednak odłączona od ładunku i pod szczególna eskortą pojechała w kierunku apartamentów pani Angiolini.

Gdy zapadła noc, czarna, gwieździsta Angelo Infanti,


zaufany ghoul Ornelli pomógł swojej pani wstać. Podczas gdy wampirzyca doprowadzała się do porządku, gruby Włoch zdawał jej relację z tego wszystkiego, co zaszło podczas jej nieobecności. Nie omieszkał też wspomnieć o pewnym młodym człowieku, który beztrosko wygłaszał opinie na tematy, na których się zupełnie nie znał. Chociaż jego pomyłky mogłyby być ciekawe.

***

Ornella Angiolini jest córką księcia Florencji . Jej wielką namiętnością są kamienie szlachetne. Ornella jest światowej klasy jubilerem i właścicielką najlepszych zakładów jubilerskich w mieście. Kontroluje również handel tymi cackami, zarówno legalny, jak i nie. Ten drugi dzięki silnym wpływom w lokalnej rodzinie.

Ornella Angiolini była jedyną córką Izydora Affaita, znakomitego złotnika florenckiego. Już od najmłodszych lat przejawiała zainteresowanie rzemiosłem ojca. Niestety, nie odziedziczyła po nim zdolności artystycznych. Za to szybko wyszło na jaw, że potrafi bezbłędnie oceniać i rozpoznawać kamienie i kruszce. Młoda córka złotnika całymi dniami przesiadywała w pracowni ojca, podziwiając bezcenne klejnoty. Stary mistrz złotniczy, chcąc zapewnić córce jak najlepszy byt, wydał ją za swojego kolegę po fachu, Marcella Angioliniego. Niedogodności związane z pożyciem z dużo starszym mężem rekompensowała sobie przebywaniem wśród swoich ukochanych świecidełek. O ile wspólna pasja z mężem pomagała jej w dogadywaniu się z nim, o tyle nowa pani Angiolini nie mogła znaleźć wspólnego języka z dziećmi męża. Historia zna wiele przypadków rywalizacji między macochą a pasierbami. W tym przypadku wygrała macocha. Usuwając w cień dzieci męża, Ornella zaczęła powoli liczyć na rychłą śmierć małżonka. Niestety, ku jej zaskoczeniu, pan Angiolini cieszył się niezwykłą żywotnością. Jej płonne nadzieje na zostanie wdową wiązały się z poznaniem prawdy o działalności małżonka. I w tę działalność Ornella szybko się zagłębiła, zdobywając odpowiednią pozycję, a także poznając człowieka dzięki, któremu jej mąż był tak długowieczny. Tak też poznała Piera de'Medici, księcia Florencji.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 24-01-2009, 18:07   #22
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Do pozostałych MG i graczy.

Do jutra proszę uzupełnić panel sesji, to się tyczy i jednych i drugich, MG ponad to proszeni są o umieszczenie portfolio w komentarzach. Po upływie terminu będą wyciągnięte konsekwencje. Gracze mogą już swobodnie pisać, Ci których opiekunowie umieścili już portfolio nawet powinni.

Pozdrawiam Migdael
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(
MigdaelETher jest offline  
Stary 24-01-2009, 20:34   #23
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Hmm.. Nie chce mi działać panel sesji... Jak widzę, nie tylko ja mam taki problem..

Cytat:
Napisał Tevery Best Zobacz post
Mam problem. Niedawno zauważyłem, że jeden z graczy na mojej sesji ma zbyt dużego awatara, przez co rozjeżdża się rozmiar posta. Chciałem zamienić go na mniejszą wersję tego samego obrazu, jednak nie mogłem. Co gorsza, okazało się, że nie mogę tego zrobić także w przypadku innych graczy. Otrzymuję komunikat "Database error", a dokładniej sam tekst komunikatu, nakładający się na layout strony, jakby był w oddzielnym okienku o przezroczystym tle.

Link do sesji

Screenshot z raportem o błędzie:
ImageShack - Image Hosting :: scr9170688tu0.jpg
Póki co tylko zamieszczę portfolio.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.
Harv jest offline  
Stary 25-01-2009, 08:54   #24
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Reszta szacownych primogenów pewnie sie ucieszy jak powiem, że muszę zniknąć od poniedziałku do czwartku w "ważnej sprawie Rodzinnej".


Revan:
Jeżeli wyrobisz się z postem do poniedziałku (26/01/2009) do 1100 to będę w stanie zmieścic odpowiedź... Jeżlie nie, to mój post bedzie dopiero w czwartek po południu.
 
Aschaar jest offline  
Stary 25-01-2009, 16:47   #25
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Witam wszystkich.

Mam nadzieję, że będzie się nam fajnie razem zgłębiało tajniki nocnego nieżycia.
Panel sesyjny działa. To taka informacja dla niewtajemniczonych.
Jako pierwszy dodałem posta, bo zauważyłem, że każdy czekał na odważnego (czyli głupiego ). Piszcie i niech się coś ruszą w końcu te warsztaty!

Pozdrawiam.
 
DrHyde jest offline  
Stary 25-01-2009, 17:10   #26
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Raniero Diveri



Pośrodku głębokiej nocy na skraju lasu stał wóz zaprzęgnięty w dwa konie. W ciemności rozlegało się rytmiczne brzdąkanie drumli na tradycyjna włoską melodię. Grająca postać siedziała na odwróconym wiadrze i była pochylona nad trzymanym w zębach instrumentem. Dookoła kręcił się pies wyjadając resztki z blaszanej miski. Czapka była nasunięta na oczy, których czerwony blask był jedynym, co dawało światło wśród ciemności, podobnie jak dźwięk drumli konkurował tylko z szumem drzew. Z biegiem czasu do źródła muzyki zaczęły od strony zbliżać się inne świecące oczy, na co pies reagował warczeniem, ale upomniany gestem pana uspokoił się. Gdy siedzący wypuścił z zębów drgający metal odezwały się pochrząkiwania. Z początku nieuporządkowane, potem, gdy człowiek „zabrał głos”, bardziej zaczęły przypominać dyskusję. Gdy dziki zaczęły odzywać się coraz bardziej śmiało, a ton pochrząkiwań się rozluźnił, pies niespodziewanie szczeknął. Postać wstała i zaczęła rozglądać się po okolicy, ale powróciła, aby słuchać dalszych wywodów zwierząt. Gdy skończyły, pożegnalnie chrząknął i uchylił daszka czapki, po czym wrzucił wiadro do wozu, wziął psa na kozioł i odjechał odprowadzany przez cykady grające na polach.

Wybrał nowe miejsce przy małym stawie i zatrzymał tam wóz. Zostawił konie, aby się napiły, po czym czworakach zaczął przemieniać się w wilka. Pies przyskoczył, aby się bawić, ale warknięcie zasugerowało, że wilk woli zostać zostawiony w spokoju. Rozpoczął bieg przez pola. Jego poszarzała sierść nie była podobna do lśniącej sierści psa, a oczy błyszczały tym samym nienaturalnym blaskiem co wcześniej. Biegł po to by się zmęczyć, aby jego serce zaczęło bić, albo może aby uciec? Wrócił chwilę przed świtem. Jego sierść była kruczoczarna, a pysk pokrwawiony. Konie jednak nie zlękły się bestii. Już jako człowiek otworzył wóz i zaprosił psa do środka, ale pies wolał leżeć pod wozem. Wszedł do środka, zaryglował drzwi i rzucił się na posłanie.

Normalnie oczekuje się, że po takim biegu człowiek będzie dyszał, ale ta postać tego nie robiła, leżała martwa jak kamień. W ciemności zimne palce sięgnęły po dwururkę. Pies nie spał w nogach tego człowieka, światło gwiazd nie wpadało przez zamknięte okna. W sarkofagu malowanego wozu wampir leżał sam.

Raniero Diveri urodził się w XVIII wieku w chłopskiej rodzinie we wsi której nazwy nikt już nie pamięta. Został przeistoczony w czasie wojen napoleońskich przez gangrelskiego rozbójnika. Podróżował potem z taborem cygańskim, potem odłączył się od nich i jeździł sam ze swoim wozem. Twierdzi, że w XIX wieku nabył ziemię dookoła Florencji, dzisiaj walczy o prawo do niej (podając się za potomka nabywcy). Podróżuje ze swoim wozem po okolicy, ciężko go znaleźć jeśli sam tego nie chce.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.

Ostatnio edytowane przez Harv : 25-01-2009 o 17:30.
Harv jest offline  
Stary 25-01-2009, 20:48   #27
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Cytat:
Napisał Nergala Zobacz post
Występowała na pokazach, pozowała do kalendarzy i reklam. Zwiedzała stolice nowego świata, ale najbardziej pokochała Włochy. Tam też została zauważona i tam też pozostała. Na zawsze...

Przepraszam bardzo, ale wydaj mnie się, że chodzi o stary kontynent, bo mianem nowy świat określa się obie Ameryki.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 25-01-2009, 21:40   #28
 
Nergala's Avatar
 
Reputacja: 1 Nergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skał
Nowy świat to mi raczej chodziło o ten "świat mody" nie chciałam powtarzać
 
__________________
Sore wa... Himitsu desu ^_~
Nergala jest offline  
Stary 26-01-2009, 12:52   #29
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
SzPanie Canoda... życze miłej nocy...

Pokaż co potrafisz... wyciągnąć z tej sytuacji.
 
Aschaar jest offline  
Stary 26-01-2009, 18:01   #30
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu

Adriano Roselini - Tremer





Długowłosy, przystojny, choć blady mężczyzna, odziany w elegancki acz bardzo staromodny strój siedział przy zabytkowym pulpicie czytając księgę. Opasły tom mimo ręcznego pisma i zdobień nie wyglądał jednak na stary, raczej na wykonaną niedawno kopię. Jej zawartość nie zaprzątała jednak w pełni uwagi zamyślonego mężczyzny. Jego myśli wędrowały teraz gdzieś daleko w czasie i przestrzeni. Jego wpatrzonym beznamiętnie w stylizowany tekst oczom nie przeszkadzała ciemność panująca w pomieszczeniu, rozjaśniona tylko w kilku miejscach olbrzymimi świecami. Ich chybotliwe płomienie pozwalały dostrzec tysiące tomów zgromadzonych na regałach wypełniających cichą jak zwykle w nocy bibliotekę, lecz mężczyzna gdyby tylko zechciał zwrócić uwagę, zapewne potrafiłby odczytać tytuły z ich grzbietów. Zmysły wyostrzone ponad ramy, jakie posiadało jego niegdyś ludzkie, śmiertelne ciało, były zaledwie ułamkiem zdolności, jakie nabył przez ostatnie niespełna pięć wieków egzystencji. Trzeba było przyznać, że kiedy jego serce biło jeszcze w piersi, jego zdolności były zdecydowanie niezwykłe i nieprzeciętne. Zgodnie z duchem epoki „nic, co ludzkie nie było mu obce”. Zresztą, jego rodzina wzięła te ideały zbyt dosłownie i poszła o kilka kroków dalej. Nekromancja, kontakty z duszami osób zmarłych, z pewnością nie należały do praktyk typowych nawet dla najbardziej postępowych śmiertelników tamtej epoki. Makabryczne rytuały, które praktykowali wymagały wręcz porzucenia człowieczeństwa. Jego ojciec powtarzał mu zawsze, że inne kupieckie rody Wenecji odkrywają na nowo tylko jasną stronę myśli antyku, podczas gdy oni, Roselini, jak i kilka innych wyjątkowych rodzin, od wieków pozostają wierni mrocznej ich stronie. Myśli Adriano Roseliniego wróciły do tych odległych czasów…




Ukochany synu!
Lipiec AD 1522
Moje stare serce raduje się, gdy prawica może nakreślić ci na piętce te kilka radosnych słów. Od lat jedyną sprawą, jaka trzymała mnie jeszcze na tym świecie za wstawiennictwa naszych czcigodnych Przodków, było pozostawienie po sobie godnego następcy. Tym bardziej cieszę się odnaleźć go w osobie mojego najmłodszego potomka, ciebie drogi Adriano. Wraz z całą rodziną jeszcze raz składamy ci gratulacje z zdobycia tytułu magistra. Przodkowie, nasi Święci są przychylni mojej decyzji oddania w twoje ręce przewodnictwa nad naszym rodem uważając, że jesteś już gotowy w pełni przyjąć na siebie to brzemię. Prawdopodobnie będzie to oznaczało, że nadszedł czas odejścia powrotem na ich łono. Wiesz synu, jakie są tego konsekwencje, dla tego przygotuj się na nadchodzące wydarzenia. Pragnę byś wrócił z Padwy wprost do naszej siedziby, niezwłocznie po odebraniu tytułu. Wieści dotrą pewnie z opóźnieniem większym niż ta, za pośrednictwem naszych gołębi, więc możesz bez obaw uzasadnić wyjazd przygotowaniami do mojego rychłego pochówku. Moją ostatnią wolę, poznasz wraz z resztą rodziny w stosownym czasie, mam tylko jedną prośbę do ciebie kochany synu już teraz. Jak dobrze wiesz, będąc tak biegłym w Sztuce, że mimo iż mój duch jest silny, to w okresie zaraz po przejściu na tamta stronę pozostanę osłabiony. Proszę cię, Adriano, byś na uroczystości w naszym mauzoleum pomógł mi z objęciem kontroli nad moim już i tak za życia odmawiającym mi posłuszeństwa ciałem, bym mógł raz jeszcze uściskać cię na pożegnanie, bym ojcowskim pocałunkiem mógł zaświadczyć o mojej dumie z twojej osoby i jej osiągnięć.

Twój kochający ojciec
Julian Roselini Starszy”



Jakże mylili się owi Przodkowie. Wieszczenia, które przeprowadziła jego śmiertelna rodzina nie miały, mimo mitycznej otoczki wokół nich, nic wspólnego z nimi. Wtedy oczywiście tego nie widział ani on, ani jego ojciec. Dziś, Adriano był o wiele ostrożniejszy i zdystansowany do kontaktów z jakimikolwiek bytami „z tamtej strony”. Ich zdolność do widzenia przyszłości nie była wiele większa od tej, jaką posiadali wprawni w tej sztuce żyjący ludzie, jednak ich spryt był wyostrzony przez deter jakiej żadna istota, która nie przeżyła już raz swojej śmierci nie mogła objąć swoim rozumem. „Przodkowie” mylili się, co do szczegółów. Augurie mówiły nie o śmierci a potępienia jego osoby w jego dwudzieste pierwsze urodziny, choć te pojęcia w wypadku jego rodziny się zacierały, gdyż żaden z jej członków nie trafiał z pewnością po odejściu z tego świata, czy to na pola elizejskie czy to do jakiejkolwiek wersji judeochrześcijańskiego Nieba. Los jednak zgotował mu przyszłość odmienną od tej której się spodziewał. Nie tylko jego przodkowie, ci żywi jak i ci już nieśmiertelni, byli zainteresowani jego skazaną na wiekuiste zatracenie duszą…

Jego śmiertelny ojciec kazał mu wrócić z uniwersytetu w Padwie gdzie spędzał większośś ostatnich lat swojego życia dzień po nadaniu magisterium. Adriano nie przyszło jednak przeżyć nocy poprzedzającej nadejście tego dnia. Mroczne siły władające miastem po zmierzchu postanowiły wciągnąć go w swoje szeregi nie licząc się z jego zdaniem, nie pozostawiając wyboru. Od lat wiedział, że jego przełożeni prowadzą tajemnicze drugie życie poza tym akademickim, jakiemu poświęcali się za dnia. Sam w końcu nie pozostawał bierny i na obczyźnie oddając się bluźnierczym praktykom wyniesionym z rodzinnego domu, choć w jeszcze większym ukryciu. Nie znał jednak natury sił, którym podlegali jego mistrzowie, a wkrótce i on sam. Był pewien, że dzięki osiągnie nieśmiertelność dzięki Sztuce, a nie za sprawą krwi która Dom Tremere wykradł potomkom Kaina…

Z perspektywy ponad czterech wieków, które dzieliły go od tej pamiętnej nocy, wszystko wyglądało inaczej niż wtedy. Dziś nie rozumiał już swojego początkowego buntu, odrzucenia powierzonego mu daru. Jego serce było zimne niczym sopel lodu, bez krzty ludzkich uczuć.
Nie kochał już swojego ojca ani nikogo ze swoich dawnych bliskich…




-Odejdź, ojcze… - głos Adriano był beznamiętny. Bezkształtny, eteryczny kształt sunący przez pogrążoną w mroku komnatę pozostał równie niewzruszony na dźięk słów.

-Julianie Roselini! Duszo potępiona, cieniu marny wieków minionych! Nie przestąpisz tego -kręgu. Nie należysz już do tego świata materii a twoje miejsce jest w czeluściach Tartaru! W imię czterech archaniołów wzbraniam ci dostępu do tego uświęconego przybytku! Przyzywam imię Mi-ka-il…-kontynuował, widząc, że bezcielesna efemera będąca niegdyś jego ojcem zaczyna przyjmować fizyczną, namacalną i zapewne niebezpieczną nawet dla niego jako wampira formę będąca groteskową parodią zakutego w kajdany starca…

-Synu, opuściłeś nas, zostawiając na pastwę rodziny Jowianich, teraz moja dusza należy do nich, tak jak wszystkie z naszego rodu. –głos Juliana, chrapliwy, zdecydowanie zdawał się dochodzić z głębi piekieł. Z wyjątkiem twojej! Teraz czas byś dołączył do nas! Pierwszy pójdziesz w Otchłań, uwalniając nas wszystkich, którzy trwamy już tylko by cię unicestwić!

-I w imie Gi-bri…-Tremere nie zdążył skończyć, zmuszony uniknąć ataku upiora. Do końca nie wierzył, że przeklęty klan Giovannich, wampirzych nekromantów o historii podobnej do jego rodziny, zyskał już taką potęgę by obrócić jego przodków przeciwko niemu samemu. Mógł zawczasu nałożyć indywidualne ochrony na swoje schronienie, znając w końcu każdego z potencjalnych wysłanych zabójców od urodzenia. Czy jednak miało to jakikolwiek sens? Jeśli potrafili zawładnąć nawet jego ojcem…

Zmaterializowany w ręku maszkary długi nóż ofiarny – ten sam, którego za życia uzywał jego ojciec - minął o dwa, może trzy cale gardło wampira. Adriano nie bał się oczywiście poderznięcia żył, lecz tchawicy. Czas, który potrzebowałby na zregenerowania tej rany oraz potrzebna do tego vitae były mu potrzebne do pokonania przeciwnika nim ten nabierze pełnię sił. Jego ojciec miał już jako upiór ponad dwieście lat, co oznaczało, że nie będzie łatwo go odpędzić. Poza tym, głos był mu potrzebny do większości rytualnej magii, jaką władał…

-Nie zostawią nas do póty nie zginiesz, a wraz z tobą ślad po naszej Sztuce! Nie stawiaj oporu! Oni nie chcą tylko by twoja nowa Rodzina posiadła ich zdolności. Jesteś dla Tremere warty tylko tyle ile twoje odradzające się powoli zdolności synu! Giovanni są bardzo zachłanni i egoistyczni, ale potrzebują nas po tamtej stronie! Nie stawiaj oporu a będziemy w ich imieniu zarządcami ich lenna! –na wyciągnięcie przez swojego syna podobnego, poświęconego tak by mógł ranić duchy sztyletu, upiór zareagował cofnięciem się i próbą obejścia, tak by znaleźć lukę w jego obronie. Nagle pożałował wysyłania syna do szkoły szermierczej od najmłodszych lat. Od oręża wampira wyczuwał moc, która podświadomie go niepokoiła. Jako demon od kilku wieków nie zaznał tego uczucia…

-Nie stanę się niewolnikiem jak ty! Nie rozumiesz, czym się stałeś ani nie pojmujesz, czym jestem teraz ja! Wybacz ojcze, ale wiem, że niema już dla mnie miejsca tam, z wami czy bez was. Nie zmylisz mnie pustymi obietnicami! Poczuj owoc połączenia twojej Sztuki z mocami moje krwi.

Adriano wprawnym ruchem zmienił chwyt sztyletu, trzymając go teraz ostrzem do dołu. Nagle z całej siły wbił go sobie w trzewia, kierując ostrze tak wysoko, że najprawdopodobniej sięgnęło serca. Zaskoczony upiór spojrzał prosto w oczy swojego potomka. Zamiast nich ujrzał w ich miejscu dwie, czarne dziury.

-Wybacz mi, ojcze…-wycharczał Adriano, poczym wziął wdech tak głęboki jakby pragnął wciągnąć do płuc wszystek zatęchłego powietrza z podziemnej komnaty, w której przebywali. Ku zaskoczeniu jego przeciwnika, jakaś potężna siła naprawdę zaczęła go rozrywać z siłą huraganu wysyłając jego cząstki wprost w otchłań jaka otwarła się najwyraźniej naj wyraźniej głębi ciała młodszego Roseliniego. Nim zrozumiał, co się dzieje było już za późno…

-Oto prawdziwa moc, oto prawdziwa Sztuka, ojcze…



Tej nocy Adriano przeszedł jeszcze jedną przemianę. Od tej pory był Roselinim tylko z miana, w głębi serca, w którym na zawsze zawitała prawdziwa otchłań, stał się czystym Tremere. Jego lojalność po dzisiejszą noc pozo niezachwiana, a jego jedynym pragnieniem stała się praca dla klanu. Za odparcie ataku na Zbór został nagrodzony na Trybunale awansem do tytułu Regenta. Dla niego te pojęcia stały się wszystkim. Jego nową siedzibą stała się jedna z bibliotek okultystycznych klanu, mieszcząca się we Florencji.
Rozpoczęcie nowego nie-życie nie uwolniło Adriano od –dosłownie- upiorów przeszłości. Nie było dekady, by Giovanni nie podejmowali kolejnych prób pozbycia się go. Był dla Diabelskiej Rodziny ością w gardle, pozostając jednym z nielicznych na świecie wampirów którzy byli biegli w ich Sztuce. Co gorsza Roselini wyszedł poza jej sztywne ramy, zmieniając ją w charakterystyczną dla jego klanu thaumaturgiczną ścieżkę magii krwi.
Swoją nisze w Domu Tremere odnalazł pielęgnując właśnie te unikalne zdolności, oraz opracowując kolejne rytuały ochronne, niezbędne mu do przetrwania każdej kolejnej bez wyjątku nocy. Wieki mijały i chcąc nie chcąc, prowadząc niezwykle nawet jak na wampira asekuracyjny tryb egzystencji, Adriano stał się jednym z najstarszych wampirów w domenie.
Niestety, nie tylko on nie pozostawał bezczynny w rozwijaniu swoich zdolności. Jego wrogowie od kilku lat podejmowali próby z użyciem magii, której źródło niepokoiło nawet tak starego Czarownika jak on. Nie obawiał się żadnej formy ataku opartego na pryncypiach magii hermetycznej, nawet tej diabolicznego pochodzenia. Posiadał władzę nad bytami astralnymi i upiorami jakiej nie miał chyba żaden Tremere o jego pozycji, a sprawował obecnie funkcję Lorda na terenie Włoszech z wyłączeniem Sycyli. Istoty z świata niematerialnego, których ataków stawał się ofiarą coraz częściej, nie miały jednak pochodzenia, które mógł zrozumieć. Był w stanie się bronić przed nimi, jednak to było za mało dla niego. Zasoby wiedzy okultystycznej klanu były rozległe i w tej materii, jednak brak im było praktykujących je specjalistów. Mimo że w swoim nie-życiu wyszkolił już kilkudziesięciu młodych akolitów, Po raz pierwszy Adriano z klanu Tremere zapragnął stworzyć nieśmiertelnego potomka…


 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 26-01-2009 o 18:12.
Ratkin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172