Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2009, 20:10   #21
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Początkowo Lenard słuchał swoich towarzyszy dość uważnie, jednak zawiły dla laika temat magii w końcu zaczął go nużyć, już miał kompletnie wyłączyć się z rozmowy, gdy dziwne urządzenie autorstwa Giheda przykuło jego uwagę.

-...to to coś pokaże nam największe skupisko energii magicznej, które pokazało się w mieście w ciągu kilku ostatnich dni…

Najemnik podszedł nieco bliżej, gdy czarodziej rozpoczął intonację zaklęcia. Już po chwili urządzenie Giheda zaczęło się kręcić coraz szybciej i szybciej, aż w jego wnętrzu ukazał się jakiś obiekt.

- Najwyraźniej to coś spowodowało wybuch i całe to zniszczenie które widzimy za oknem… Ktoś musiał to cacko naładować sporą ilością energii i zostawić wiedząc że prędzej czy później magia to rozsadzi i wyleje się na całe miasto.

Najemnik oparł się o ścianę, wiedza o tym co spowodowało wybuch nie wydawała mu się w tej chwili tak użyteczna jak plan wydostania się z wieży, która stała się ich więzieniem.
Po chwili gnom postawił na stole cztery butelki: dwie czerwone, jedną zieloną i białą. Każda z nich miała jakieś magiczne właściwości, flaszki o krwistym kolorze zdaniem Giheda miały właściwości lecznicze, zielona wyostrzała zmysły, natomiast biała poprawiała nastrój. Czarodziej upił trochę tej ostatniej po czym poczęstował nią wszystkich zgromadzonych. Spoon miał pewne wątpliwości, przez chwilę wpatrywał się biały płyn, by w końcu pociągnąć kilka łyków z butelki. Początkowo nic nie poczuł i powoli zaczął się zastanawiać czy napój rzeczywiście działał tak jak zapewniał wszystkich mag.
Nagle spłynęła na niego fala optymizmu, nastrój nieco mu się poprawił i choć wciąż pamiętał o swojej beznadziejnej sytuacji, tliła się w nim teraz jakaś iskierka nadziei.
*Być może jest jeszcze szansa?*

Następnie Gihed pokazał wszystkim zapieczętowany czarnym woskiem zwój.

– Przedstawiam wam czar ochrony przed umarłymi. Jeśli moje przypuszczenia są prawdziwe i ci na mieście rzeczywiście są nieumarłymi, to dzięki temu zaklęciu nie będziemy dla nich istnieć. Będziemy mogli przemknąć niepostrzeżenie ku jednej z miejskich bram, o ile nie są zawalone, i czmychnąć z miasta. Możemy także spróbować znaleźć ten tajemniczy przedmiot, który pokazuje mój… moje coś.

*Oto i moje światełko w tunelu! Szykuje się eskapada, która może ułatwić mi ucieczkę!*

Dalszej rozmowy Lenard już nie słyszał, pogrążony we własnych rozważaniach, znów z zaciekawieniem przyglądał się istotą szwendającym się wokół wieży. Gdyby udało mu się przejść niepostrzeżenie obok nich, zapewne uszedł by z miasta w jednym kawałku. Trapiło go jednak jedno pytanie: czy potwory te naprawdę należą do umarłych? Zarówno Dantlan jak i Keith podważali teorię gospodarza, sądząc, iż owymi potworami mogą być przemienieni pod wpływem magii mieszkańcy miasta.

-Mogę iść na zewnątrz, ale tylko wtedy, kiedy wyjdzie jeszcze jedna osoba, potrafiąca władać mieczem - rzekł w końcu Dantlan.

- W takim razie ruszajmy. - powiedział z determinacją Spoon - Walka to mi nie pierwszyzna, a siedzenie tutaj raczej mało mi odpowiada. - zrobił krótką pauzę po czym kontynuował - Czas nie działa na naszą korzyść, mamy zapasy tylko na siedem dni, a co potem?

Na ochotnika zgłosił się także Keith, jednak brak jakiegokolwiek planu działania widocznie niezbyt mu się spodobał. Lenard sam jednak nie wiedział jak można by zaplanować taką akcję, w końcu nie wiadomo czy zwój zadziała poprawnie, ani co stanie się z nimi, gdy spróbują opuścić bezpieczną wieżę.

- Gihedzie w jaki sposób dzika magia działa na magiczne przedmioty? Zmienia ich własności? Tak jak z zaklęciami? - spytał Keith, pytanie było rzeczywiście na miejscu, bowiem skoro magiczne działanie mgły było tak nieprzewidywalne ich szanse znów mogły zmaleć.

- Wyjdź na zewnątrz, to się przekonasz - powiedział Gihed. - To dzika magia, więc ognisty miecz może pokryć się lodem, zaś kołczan z nieskończoną ilością strzał może zacząć produkować widelce. Dopóki nie sprawdzisz, nie będziesz wiedzieć.

Lenard tylko się uśmiechnął, w pamięci stanęły mu dawne wyprawy z brygadą najemników, prawdą jest, iż żadna z nich nie była tak niebezpieczna jak ta, w której chciał wziąć udział, jednak dreszczyk emocji był ten sam. Wtem z niższych poziomów wieży dobiegł go głos Feliksa, jednak Lenard kompletnie zignorował wołanie pijaka.

- Zgadzam się z tobą Dantlanie, póki co nie powinniśmy zapuszczać się zbyt daleko, poszukiwania tego przedmiotu musimy zaniechać do czasu, gdy poznamy lepiej naszych wrogów - rzekł Spoon spoglądając na przemian na Dantlana i Giheda - Jeżeli jednak mamy sprowadzić tutaj jednego z tych stworów musimy odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: jak mamy je złapać? Żaden z nich raczej nie będzie ułatwiał nam tego zadania. Magiczna pomoc z oczywistych powodów odpada, macie jakieś inne pomysły?
 
__________________
See You Space Cowboy...

Ostatnio edytowane przez Bebop : 24-01-2009 o 12:10.
Bebop jest offline