Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2009, 22:34   #79
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

W skromnym, zamkniętym dla oczu ciekawskich gapiów alkierzu przy grubo oheblowanym stole siedziały dwie istoty – całkowite przeciwieństwa. Wysoka, piękna kobieta o długich białych włosach i tunice tegoż samego koloru, wzbogaconej srebrnymi nićmi, wyglądała niczym księżniczka – egzotyczna księżniczka, zważywszy na pokrywający lewą część jej ciała przedziwny tatuaż – dzieło jakiegoś zamorskiego mistrza lub...boga może? Naprzeciwko niej natomiast w sfatygowanych podróżą, żebraczych szatach nijakiego koloru siedział zgrzybiały starzec z siwą, potarganą brodą. Patrząc na jego chude, wystające członki, zapadłe policzki i głębokie bruzdy na twarzy, można było wywnioskować, że niewiele mu już życia pozostało... Tak, można było, jeśli nie spojrzało się w otoczone pajęczyną zmarszczek błyszczące oczy, z których raz za razem błyskały złośliwe iskierki.

- To będzie naprawdę paskudne... Serafin spojrzała znacząco na swego towarzysza znad kufla pienistego piwa.
- Życie jest paskudne moja miła. – odpowiedział jak zwykle lekko Wyszemir również przypatrując się zawartości kufla kobiety, a raczej tego, co się w nim odbijało – jej dekoltu.
- No, ale... Ci, którzy z nami nie pójdą... szkoda mi ich... trochę. Nie dość, że za bezcen prawie musieli się wykazać, to jeszcze taki los ich spotka.
- No i? Zasłużyli na to zapewne. Zasłużyli swoją pazernością i innymi grzechami. Poszukiwacze przygód to nie mnisi, moja piękna. Zauważ, że ci, którzy mieli trochę oleju w głowie – zrezygnowali.
- A ci co zostali, to szaleńcy, tak?
- Dokładnie, trzeba mieć nie po kolei w głowie żeby porywać się na skarby bogów, nawet jeśli ci odeszli. A w dodatku, aby nam się to udało, potrzebujemy najlepszych spośród tych szaleńców. Tak więc może zamiast dręczyć swoje sumienie, zajęłabyś się starym, zmęczonym człowiekiem i zrobiła mu masaż albo i...
- Kiedy planujesz nawiązać z nimi kontakt?
Serafin ostro ucięła gadaninę starego. Aż za dobrze znała te jego zagrania, by się dać nabrać.
Zielarz westchnął ciężko nad swoim losem, lecz odpowiedział.
- Już niedługo. Nasi przyjaciele mają teraz spory ubaw, niegrzecznie byłoby im przerywać.
- Ubaw?
- Kamienne węże, strażnicy, rozwścieczony tłum i takie tam. Powiedz mi lepiej moja droga, skoro nie chcesz wspomóc starca w potrzebie, czy przywiozłaś TO?
- A jak myślisz?
Serafin uśmiechnęła się przebiegle, poklepując dyskretnie skórzana torbę.
- Cudowna, wspaniała kobieta! Muszę znaleźć dla ciebie jakąś nagrodę...
- Ty mi już nic nie znajduj stary zbereźniku. Starczy trochę spokoju jeno.
- Oj no, spokój to się ma po śmierci, a teraz trzeba się ruszać. Dużo ruch...szać!
– zgorszona mina towarzyszki bynajmniej nie zbiła Wyszemira z tropu, szczerząc swe nieliczne zębiska wstał od stołu – No nic, kochanie. Gruchanie zostawmy na potem, a ja tymczasem sprowadzę naszych wybrańców...



FOLETOWI

Pospiesznie podążali przed siebie kanałami nie bacząc już na smród zgnilizny czy mazistą breje, w której przyszło im się poruszać. Coraz mniej liczyło się też ich zadanie w obliczu wściekłego syku węży. Zawsze wszak najważniejsze było życie – to własne.
Wtem korytarz skończył się prowadzącą do góry kratą.
Jak, dlaczego, czy zabłądzili?
Te pytania musiały poczekać. Najważniejsze to się wydostać z tego syczącego piekła magii.

Brago jako najsilniejszy zapewne w uszczuplonej grupie podszedł do zamkniętego włazu i z całej siły naprężył się, by go otworzyć. Pokrywa ledwo drgnęła, kiedy usłyszeli głos zza pleców skrytobójcy.

- No nieźle... naprawdę ładny pogrom zrobiły w wieży te szczurki druidzie. Winneś za to zawisnąć co najmniej trzy razy.

To był Wyszemir! Jak to możliwe, że ani Brago, ani nikt inny nie wyczuł jego obecności? Starzec widać miał swoje sposoby i sam postanowił się uwolnić. A może oswobodziła go inna drużyna, może się spóźnili?
Mimo prób kontaktu, stary zielarz milczał teraz jak zaklęty. Gdy wreszcie zniecierpliwiona Macha postanowiła chwycić go za ramie, natrafiła na próżnię.

- Iluzja. – gwizdnął z podziwem Herażtin Dzięki temu on może być w kilku miejscach na raz.

Nagle postać znów ożyła, usłyszeli jej głos:

- Kłaniam się wam, moi niedoszli wybawicieli. Naprawdę starcze me serce jest wzruszone takim poświęceniem płynącym z waszych szczerych serc, w których miejsca nie ma na pazerność czy interesowność. Ucieszy was –zmartwionych mą niedolą - wiadomość, że jestem cały i zdrowy i właśnie sobie siedzę z piękną Serafin przy kominku i popijamy złocisty browar. Ma towarzyszka jest trochę wstydliwa, ale zapewnić was mogę, że śle pozdrowienia. Posłałaby też całusy, ale te są dla mnie hehehe! – zarechotał starzec, nic sobie nie robiąc z zagrożenia, w jakim była drużyna – No, ale wracając do naszych spraw, to również ucieszyć was powinna informacja, że tak naprawdę posiedziałem w wieży raptem chwilę – tyle co mi trzeba było, by ostawić iluzję strażnikom i przygotować wasze powitanie. Ci z was, którzy prócz wywijania mieczykami, również do ksiąg zajrzeli i historię miasta zbadali, wiedzieć powinni, że obie Wieże Czterech Węży zbudował czarodziej przed wiekami i mówiąc nieskromnie: to byłem ja. No dobra, część mnie... w pewnym sensie. W każdym razie zostawiłem sobie wtedy kilka magicznych drzwiczek, obawiając się, ze włodarz miasta po wykonaniu zadania, sam mnie tu zawrze, co i też uczynił na własne nieszczęście. Tak czy inaczej, mili moi czas dopełnić waszego zadania, czas wybrać spośród was najlepszych, co na wyprawę po boskie skarby ruszą! Kiedy zniknę, otworzy się portal. Ci, których naznaczyłem, przejdą przezeń wprost do naszej karczmy i będą raczyć oczy wdziękami powabnej Serafin. Ci zaś, którzy zdecydują się przejść, a nie zostali wybrani... no cóż, trafią do cel więziennych w wieży, aby czasem nie próbować nas ścigać. Oczywiście, zawsze też ci, którym zabraknie odwagi, mogą zostać na swoim miejscu, ale wtedy z przygody na pewno nici, a i otoczenie chyba niezbyt miłe. A więc kochani... Kraina Dawnych Bogów czeka na was, przechodźcie!

Postać Wyszemira rozmyła się, mimo iż jego skrzekliwy śmiech odbijał się jeszcze od ścian.
Zamiast niego natomiast pojawiło się wielkie oko – portal do ich początku przygody lub końca...


Syki węży były już bardzo blisko, znów zobaczyli ich sylwetki w oddali.



ZIELONI

Aaron


Starał się uspokoić oddech, by nikt go nie usłyszał, ale było to pobożne życzenie. Serce dudniło mu niczym krasnoludzki młot i naprawdę mnich zaczął lękać się czy wytrzyma, szczególnie, że... kątem oka zobaczył ruch!

Nie przed sobą, nie koło sienie, nie z tyłu, lecz na górze!

Zanim się spostrzegł, sieć została nań zarzucona, a z dachu domostwa zeskoczyli nań trzej ludzie – ubrani w codzienną odzież, bez żadnych oznak władzy. I gdy już Aaron miał nadzieję, jeden z nich rzekł:

- Nu, towarzysz! Wasyli cię bardzo czeka, że nie tylko strażników posłał, lecz i nas, obiecując słoną zapłatę. To i ty się nie wierć ptaszyno, cobyś się na nożyk mego towarzysza nie nadział. Idymy!

I uniósłszy sieć ze skrępowanym mnichem, jakby nic nie ważyła, mężczyźni pomaszerowali w stronę Wieży Czterech Węży.


Kruk, Rizzer, Vincent

Mimo kilku starć, strażnikom udało się opanować zamieszki, a przynajmniej wstrzymać je, gdy kolejny tuzin żołnierzy wkroczył na plac, zaś na ich czele kroczył herold książęcy. Mężczyzna wszedł majestatycznie na szafot. Chwilę przypatrywał się zebranym na placu ludziom, jakby wyławiając z pośród nich znajome twarze, po czym zadąwszy w trąbę, by uciszyć zupełnie gawiedź, zaczął ogłaszać:


- Mieszkańcy Miasta Ośmiu Węży, ludu miłościwie nam panującego księcia pana! Przynoszę wam oto wieść, że zbrodniarz straszliwy, Wyszemirem zwany, który miał zawisnąć dziś za swe zbrodnie w mieście Gebo, uląkłszy się kary i ukorzywszy przed naszym księciem, postanowił wyznać imiona wszystkich swych współpracowników w zamian za odwołanie egzekucji. – po zebranych przeszedł jęk zawodu – Niemniej jednak książę nasz i władca, postanowił, że egzekucja dziś się odbędzie. Zginą ci, którzy spalili piękne Gebo i w ukryciu dotychczas pozostawali. Niech więc sprawiedliwości stanie się zadość, bowiem ci bezwstydnicy są wśród was, złapcie ich! Oto Kruk, zwany Białym, wyznawca dawnych bogów. – wskazał idealnie na całkowicie zadziwionego Kruka – Oto Rizzer, czarodziej, co się czarna magia zajmuje. Oraz Vincent, morderca. Łapać ich!

Tym razem nie było nawet sposobności uciekać czy bronić się, wzburzony tłum uderzył prosto w nich i pewnie sam rozprawił się ze złoczyńcami, gdyby nie strażnicy, których zadaniem było odstawienie więźniów do wieży.

Po co, skoro egzekucja miała odbyć się jeszcze dziś? Tego mieli się dopiero dowiedzieć.


WSZYSCY

Siedzieli wszyscy czterej w ciasnej celi bez okna, gdzie jedynym źródłem jasności, był wąski snop światła spod zbrojonych drzwi. Niektórzy ranni, wszyscy zaś zniechęceni.

- Uuu widzę, że humory nie dopisują. – głos odezwał się znikąd, znajomy głos!

To był Wyszemir! Stał pomiędzy nimi i uśmiechał się jednym z tych swoich wrednych uśmieszków.

- Kłaniam się wam, moi niedoszli wybawicieli. Naprawdę starcze me serce jest wzruszone takim poświęceniem płynącym z waszych szczerych serc, w których miejsca nie ma na pazerność czy interesowność. Ucieszy was –zmartwionych mą niedolą - wiadomość, że jestem cały i zdrowy i właśnie sobie siedzę z piękną Serafin przy kominku i popijamy złocisty browar. Ma towarzyszka jest trochę wstydliwa, ale zapewnić was mogę, że śle pozdrowienia. Posłałaby też całusy, ale te są dla mnie hehehe!
– zarechotał starzec, nic sobie nie robiąc z sytuacji, w jakim była drużyna – No, ale wracając do naszych spraw, to również ucieszyć was powinna informacja, że tak naprawdę posiedziałem w wieży raptem chwilę – tyle co mi trzeba było, by ostawić iluzję strażnikom i przygotować wasze powitanie. Ci z was, którzy prócz wywijania mieczykami, również do ksiąg zajrzeli i historię miasta zbadali, wiedzieć powinni, że obie Wieże Czterech Węży zbudował czarodziej przed wiekami i mówiąc nieskromnie: to byłem ja. No dobra, część mnie... w pewnym sensie. W każdym razie zostawiłem sobie wtedy kilka magicznych drzwiczek, obawiając się, ze włodarz miasta po wykonaniu zadania, sam mnie tu zawrze, co i też uczynił na własne nieszczęście. Tak czy inaczej, mili moi czas dopełnić waszego zadania, czas wybrać spośród was najlepszych, co na wyprawę po boskie skarby ruszą! Kiedy zniknę, otworzy się portal. Ci, których naznaczyłem, przejdą przezeń wprost do naszej karczmy i będą raczyć oczy wdziękami powabnej Serafin. Ci zaś, którzy zdecydują się przejść, a nie zostali wybrani... no cóż, trafią do cel więziennych w wieży, aby czasem nie próbować nas ścigać. Oczywiście, zawsze też ci, którym zabraknie odwagi, mogą zostać na swoim miejscu, ale wtedy z przygody na pewno nici, a i otoczenie chyba niezbyt miłe. A więc kochani... Kraina Dawnych Bogów czeka na was, przechodźcie!

Postać Wyszemira rozmyła się, mimo iż jego skrzekliwy śmiech odbijał się jeszcze od ścian.
Zamiast niego natomiast pojawiło się wielkie oko – portal do ich początku przygody lub końca...

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline