Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2009, 00:16   #22
Lavina
 
Lavina's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znanyLavina wkrótce będzie znany
Tak, Majolin rzeczywiście trafiła z pytaniem, jednak odpowiedź na nie, nie była zbyt wystarczająca by pomóc im w tej sytuacji. Kamienny pierścień z runami niewiele odkrył przed zamkniętymi w wierzy.

- Hmm… - powiedział Gihed przyglądając się obiektowi. – Dziwne… Najwyraźniej to coś spowodowało wybuch i całe to zniszczenie które widzimy za oknem… Ktoś musiał to cacko naładować sporą ilością energii i zostawić wiedząc że prędzej czy później magia to rozsadzi i wyleje się na całe miasto. Ale czemu to coś pozostało w jednym kawałku? Ach, nieważne. Nic się nie dowiedzieliśmy tą drogą – sprawca mógł równie dobrze zostawić to coś w mieście w przeddzień wybuchu jak i rok temu. Taka jest podstawowa natura pozostawionej samej sobie magii – niestabilność.

*to coś? Nic mi to nie mówi!* - jej morale znajdowały się po tym wszystkim jakoś tak blisko zera.

Nie wiedziała o czym prawi Dantlan ani Gihed. Nie próbowała nawet się skupiać na ich rozmowie. Jej wzrok przykuły kolorowe flaszki wyciągane przez Giheda. Czerwona, czerwona, zielona i biała. Biała poszła w obieg niby pod pretekstem polepszenia samopoczucia. Kiedy doszła do dziewczyny, ta potrząsnęła jej zawartością, przetarła gwint butelki i zamykając oczy pociągnęła zawzięcie. W sumie poczuła się lepiej, ale jej zmartwione serce nadal dawało się we znaki.

- No dobrze, pomyślmy jeszcze raz. – podsumował gnom. – Jesteśmy tutaj we względnie bezpiecznym miejscu, otoczeni przez wielkie niewiadomo co. Jednak chcielibyśmy być tam, za murami miasta. Hmm… Wielkie niewiadomo co… wiele stworzeń… stworzeń? – zauważył nagle Gihed z błyskiem w oku. – Czy może raczej nieumarłych?

Siedziała ciągle milcząc, bo cóż mogła powiedzieć. Nie była głupia lecz nie chciała wierzyć w tę całą gadkę o chaotycznej magii i ludziach nieumarłych. Te demony za oknem były dla niej niepojętym bytem. Nawet gdyby czar zadziałał to co by mogła zrobić ?

*Wyjdę na zewnątrz i co ? Będę biegać w kółko? Może i celnie strzelam ale co może zrobić taka broń jak moja? To zwykłe strzały!* - myślała burzliwie, ciągle jednym uchem nasłuchując rozmów.

-Mogę iść na zewnątrz, ale tylko wtedy, kiedy wyjdzie jeszcze jedna osoba, potrafiąca władać mieczem-rzekł Dantlan, patrząc na wszystkich chłodnymi, pustymi oczami, w których widać było trawiącą go gorączkę.

*Potrzebuje miecza. Pff!* - wstała w końcu spod ściany. Musiała rozprostować odrętwiałe od siedzenia nogi.

- W takim razie ruszajmy. - powiedział z determinacją Spoon - Walka to mi nie pierwszyzna, a siedzenie tutaj raczej mało mi odpowiada. - zrobił krótką pauzę po czym kontynuował - Czas nie działa na naszą korzyść, mamy zapasy tylko na siedem dni, a co potem?

Zaczęła już kompletnie nie reagować na rozmowy. Przechadzała się w tę i z powrotem co jakiś czas spoglądając w okno, aż usłyszała tego pijaczynę wołającego z dołu.

-Hej! Ten długouchy na dole leży trupem! Przychodźcie!

*Trupem? Ciekawe.* - uśmiechnęła się sama do siebie i kierując kroki ku schodom rzekła:

- Zejdę na dół! – nie wiedziała po co to mówi, bo najwyraźniej reszty to nie zainteresowało.
 
Lavina jest offline