Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2009, 16:37   #308
Smoqu
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Pomimo dobrej miny podczas wyjazdu z Rivendell Galdor wciąż nie był pewien, jakie skutki przyniosą jego działania. Dlatego w czasie podróży nie był zbyt wesołym kompanem dla reszty drużyny. Jeśli ich nie poganiał do szybszego marszu, to trzymał się na uboczu i rozważał jemu tylko wiadome rzeczy.

W końcu dotarli do bagnisk otaczających Tharbad i, co mogło wydawać się niewiarygodne, elf zgubił drogę. Wszyscy mieli nadzieję, że mokradła zwiastują szybki nocleg w bardziej przyjaznym otoczeniu niż zimna ziemia przy ognisku i nikt nie miał zamiaru spędzić wśród nich nocy, ale pomimo wysiłków przewodnika nie udała się ta sztuka.

Rankiem Galdor samotnie wyruszył w celu wybadania drogi i odnalezienia przejścia do miasta. Sam o wiele łatwiej mógł się przemykać przez niepewny teren i w razie czego szybko zawrócić. W końcu nadzieja zaświtała, gdy wyczuł dym i wiedziony tym zapachem odnalazł wioskę rybacką.

Na niewielkiej wyspie pośród bagien stało kilka zabudowań. Ściany wykonane z gliny wzmacnianej kawałkami drewna i sitowiem, dachy kryte strzechą i kawałki materiału zakrywające wąskie okna ukazywały, jak ciężki los przypadł tym ludziom. Pomiędzy chatami rozwieszone były sieci, zaś przy przystani, na wodzie kołysało się czółno, a drugie wyciągnięte było na brzeg. Wioska wydawała się być wymarła, jednak dym, który wydobywał się znad dachów wskazywał, że ktoś tam był. Elf raźniejszym krokiem ruszył w kierunku cywilizacji ...

Noldor wiedział, jak może wpływać na mniejsze duchem stworzenia, więc starannie okrył się ubłoconym podczas wędrówki przez moczary płaszczem, naciągnął na głowę kaptur i ruszył pomiędzy zabudowaniami. Po chwili doskoczył do niego ujadający kundel, ale natychmiast wyczuł, z kim ma do czynienia i podkuliwszy ogon, cicho zaskomlał. Pomiędzy chatami mignęła na chwilę Galdorowi mała główka dziecka, które uciekało do domu. Zza szmat zakrywających okna czuł spojrzenia zaciekawionych i zaniepokojonych ludzi. Skierował swoje kroki do przystani, gdzie ktoś musiał przebywać.

Nie pomylił się. Starszy człowiek, ubrany w płócienne portki i koszulę krzątał się właśnie wkoło wyciągniętej na brzeg łodzi, naprawiając ją. Pochłonięty pracą, dopiero w ostatniej chwili dostrzegł Galdora. Wyprostował z wysiłkiem plecy i popatrzył uważnie na przybysza.

- Czego ... - dalsza część zamarła mu w gardle, gdyż elf zrzucił kaptur i ukazał swe oblicze. Wzrok rybaka napotkał świetliste spojrzenie eldara, które wystraszyło go śmiertelnie. Spuścił głowę, nie mogąc znieść siły woli drzemiącej za tym spojrzeniem. - Odejdź, nie chcemy żadnych kłopotów. - dodał po chwili spłoszonym tonem nie ważąc się podnieść oczu w obawie, co mógłby zobaczyć.

"Tak daleko się oddaliliśmy od siebie, że nawet zwykli ludzie się nas boją?

Noldor już chciał odpowiedzieć, gdy powietrze przeszył przeraźliwy ryk osła. Dziwnie znajomy ryk. Po chwili między zabudowania wbiegł śmiertelnie czymś przerażony Admus, który wyczuwając jego obecność podbiegł żwawo i już o wiele spokojniejszy, a w każdym razie cichszy, zarżał żałośnie i trącił go łbem z wyraźną na jego pysku ulgą. Człowiek, wykorzystując chwilę zamieszania, uciekł.

"A niech to. Coś musiało się stać, skoro Admus jest aż tak przerażony.

- Dartho-si - przykazał osłu i ruszył biegiem w kierunku opuszczonych towarzyszy. Zwierzak nie miał zamiaru jednak go posłuchać, tylko podążył za nim, jak pies.

Galdor nie miał czasu, żeby go przywiązać. Biegł co tchu do obozowiska ...
 
Smoqu jest offline