| Droga ucieczki wyglądała na całkiem zablokowaną. Z jednej strony próbujący ewakuować się szpital, z drugiej - Łowcy i inne masy złomu. No i był jeszcze Kombinat, który nieco zbyt późno zorientował się w zagrożeniu i zaczął ewakuację miasta. Axel zaklął wściekle, rozglądając się wokół. I jeszcze ten idiota Saint. Na chuj mu to było?! Nie mógł strzelać z dołu? Zawsze miał jakąś szansę, a tak poszedł do swojego osobistego piekiełka razem z całym budynkiem.
Strzelali do nich chyba wszyscy, którzy mieli broń, a miał wrażenie, że jakby reszta jakąś dostała to też by waliła właśnie w ich jeepa. Co oni kurwa, mieli plakietkę "walić tu", przyczepioną na każdym skrawku poobijanej karoserii? Rozumiał jeszcze te bioroboty, w końcu właśnie im rozwalili jednego, ale co miał do tego Kombinat? Dlaczego do cholery byli ważniejsi od atakujących tuż obok Łowców? A może nie byli i po prostu strzelali bo mogli, niech ich szlag. Axelowi w końcu przestało zupełnie zależeć na tych, którzy właśnie próbowali ze szpitala zwiewać. Dla nich pewnie by było lepiej, gdyby zostali w środku i przeczekali.
Wcisnął gaz do dechy i skręcił kierownicę, kierując samochód prosto w grupę ludzi. Wyglądali na takich, co mogą sami łazić, więc bez zastanowienia wcisnął mocno klakson i wyjącym wozem gnał prosto na nich. -Buchta, zrób nam przejście!
Kilka samochodów Kombinatu blokowało im przejście, ale to nie był problem przy sprawnym wykorzystywaniu działa grawitacyjnego. Kilka ciężkich przedmiotów, z hukiem i dźwiękiem gniecionego metalu, odwaliło przeszkody na boki. Ludzie uciekali z krzykiem, no chyba, że mieli broń. Wtedy walili ile wlezie i tu już im się Axel nie dziwił. Ale i nie żałował tych, których przypadkiem potrącił. Miał tylko nadzieję, że dalej będzie łatwiej, a drugi jeep wciąż jedzie za nimi. Nie zwolnił, z piskiem opon wpadając w zakręt i uciekając od tego piekła.
Zatrzymał samochód z dala od kryjówki Buchty. Zgasił silnik. -Reszta drogi na piechotę, nie mogą zobaczyć wozów tuż przy naszym schronieniu.
Spojrzał na kobiety, wzdychając. Wyszedł i wziął Selene na barana. -Trzymaj się mocno, dobrze?
Drugi jeep zatrzymał się obok, gdy wszyscy z niego wysiedli, wskazał kierunek. -Weźcie sprzęt, Ys, ty zajmij się moim laptopem. I pomóżcie rannym.
Mówił jak dowódca, chociaż takim się nie czuł. Ale do cholery, ktoś to musiał zrobić. Znów o tym pomyślał. Haker przywódcą, niezłe jaja. -Buchta, ty prowadzisz.
Nie miał pewności, czy bez patrzenia na mapę by sam trafił. Szli więc w milczeniu, mijając kilka małych uliczek. Magazyn nie był daleko, i na szczęście nie musieli za bardzo kombinować by się tam dostać - Buchta miał schomikowane maski przeciwgazowe. Axel postawił dziewczynkę na ziemi, pomagając jej założyć niewygodny sprzęt. Po czym poczekał, aż wszyscy zejdą i zrobił to jako ostatni, zamykając za sobą przejście. Lepiej, żeby ci cali Łowcy ich nie śledzili, zresztą jakby i oni na nich polowali, to zacząłby się zastanawiać, czy nikt mu jakiegoś naprowadzacza nie wszczepił.
Okazało się, że i ta kryjówka nie jest w pełni bezpieczna. Otwarty portal. Niech to szlag. Szczęściem Tanja kazała go zamknąć, Heintz zaś spojrzał w oczy Helgi, potrząsając nią lekko. -Pilnuj siostry, proszę. Nie może podchodzić blisko portalu i sejfu, najlepiej niech cały czas będzie na górze. Nie wiemy... co mogło by się zdarzyć.
Więcej nie zdążył powiedzieć i zrobić, gdy Tanja zaciągnęła go do magazynku. Nie protestował, zresztą nie mówił nic. Potrzebował tego tak samo jak ona, spełnienia i bliskości.
Brał ją ostro, bez zahamowań. Tak jak chciała. Tak jak oboje chcieli. Z początku próbując hamować jęki i krzyki mocnymi pocałunkami, potem jednak i on sam przestał nad sobą panować. Było tylko to, tu i teraz. On i Tanja, kochanka, dziewczyna, przyjaciółka, najbliższa mu osoba na ziemi. Patrzył jej w oczy, gdy targały nią skurcze orgazmu, patrzył również w chwili, gdy sam nie wytrzymał, dochodząc w niej gwałtowanie, niemal z ulgą. Przywarł do niej spoconym ciałem, pocałował, już lżej, czule. Uśmiechnął się, gładząc po włosach.
Chętnie by to kontynuował, ale praca wzywała. Musiał poskładać GOS-a. Spojrzał jej jeszcze raz w oczy. Czy na pewno musiał? Było ciemno, lecz jej białka wciąż były widoczne. To jedno tylko. Zaczynał umieć czytać z jej spojrzenia. |