Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2009, 17:13   #139
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Droga ucieczki wyglądała na całkiem zablokowaną. Z jednej strony próbujący ewakuować się szpital, z drugiej - Łowcy i inne masy złomu. No i był jeszcze Kombinat, który nieco zbyt późno zorientował się w zagrożeniu i zaczął ewakuację miasta. Axel zaklął wściekle, rozglądając się wokół. I jeszcze ten idiota Saint. Na chuj mu to było?! Nie mógł strzelać z dołu? Zawsze miał jakąś szansę, a tak poszedł do swojego osobistego piekiełka razem z całym budynkiem.
Strzelali do nich chyba wszyscy, którzy mieli broń, a miał wrażenie, że jakby reszta jakąś dostała to też by waliła właśnie w ich jeepa. Co oni kurwa, mieli plakietkę "walić tu", przyczepioną na każdym skrawku poobijanej karoserii? Rozumiał jeszcze te bioroboty, w końcu właśnie im rozwalili jednego, ale co miał do tego Kombinat? Dlaczego do cholery byli ważniejsi od atakujących tuż obok Łowców? A może nie byli i po prostu strzelali bo mogli, niech ich szlag. Axelowi w końcu przestało zupełnie zależeć na tych, którzy właśnie próbowali ze szpitala zwiewać. Dla nich pewnie by było lepiej, gdyby zostali w środku i przeczekali.

Wcisnął gaz do dechy i skręcił kierownicę, kierując samochód prosto w grupę ludzi. Wyglądali na takich, co mogą sami łazić, więc bez zastanowienia wcisnął mocno klakson i wyjącym wozem gnał prosto na nich.
-Buchta, zrób nam przejście!
Kilka samochodów Kombinatu blokowało im przejście, ale to nie był problem przy sprawnym wykorzystywaniu działa grawitacyjnego. Kilka ciężkich przedmiotów, z hukiem i dźwiękiem gniecionego metalu, odwaliło przeszkody na boki. Ludzie uciekali z krzykiem, no chyba, że mieli broń. Wtedy walili ile wlezie i tu już im się Axel nie dziwił. Ale i nie żałował tych, których przypadkiem potrącił. Miał tylko nadzieję, że dalej będzie łatwiej, a drugi jeep wciąż jedzie za nimi. Nie zwolnił, z piskiem opon wpadając w zakręt i uciekając od tego piekła.

Zatrzymał samochód z dala od kryjówki Buchty. Zgasił silnik.
-Reszta drogi na piechotę, nie mogą zobaczyć wozów tuż przy naszym schronieniu.
Spojrzał na kobiety, wzdychając. Wyszedł i wziął Selene na barana.
-Trzymaj się mocno, dobrze?
Drugi jeep zatrzymał się obok, gdy wszyscy z niego wysiedli, wskazał kierunek.
-Weźcie sprzęt, Ys, ty zajmij się moim laptopem. I pomóżcie rannym.
Mówił jak dowódca, chociaż takim się nie czuł. Ale do cholery, ktoś to musiał zrobić. Znów o tym pomyślał. Haker przywódcą, niezłe jaja.
-Buchta, ty prowadzisz.
Nie miał pewności, czy bez patrzenia na mapę by sam trafił. Szli więc w milczeniu, mijając kilka małych uliczek. Magazyn nie był daleko, i na szczęście nie musieli za bardzo kombinować by się tam dostać - Buchta miał schomikowane maski przeciwgazowe. Axel postawił dziewczynkę na ziemi, pomagając jej założyć niewygodny sprzęt. Po czym poczekał, aż wszyscy zejdą i zrobił to jako ostatni, zamykając za sobą przejście. Lepiej, żeby ci cali Łowcy ich nie śledzili, zresztą jakby i oni na nich polowali, to zacząłby się zastanawiać, czy nikt mu jakiegoś naprowadzacza nie wszczepił.

Okazało się, że i ta kryjówka nie jest w pełni bezpieczna. Otwarty portal. Niech to szlag. Szczęściem Tanja kazała go zamknąć, Heintz zaś spojrzał w oczy Helgi, potrząsając nią lekko.
-Pilnuj siostry, proszę. Nie może podchodzić blisko portalu i sejfu, najlepiej niech cały czas będzie na górze. Nie wiemy... co mogło by się zdarzyć.
Więcej nie zdążył powiedzieć i zrobić, gdy Tanja zaciągnęła go do magazynku. Nie protestował, zresztą nie mówił nic. Potrzebował tego tak samo jak ona, spełnienia i bliskości.
Brał ją ostro, bez zahamowań. Tak jak chciała. Tak jak oboje chcieli. Z początku próbując hamować jęki i krzyki mocnymi pocałunkami, potem jednak i on sam przestał nad sobą panować. Było tylko to, tu i teraz. On i Tanja, kochanka, dziewczyna, przyjaciółka, najbliższa mu osoba na ziemi. Patrzył jej w oczy, gdy targały nią skurcze orgazmu, patrzył również w chwili, gdy sam nie wytrzymał, dochodząc w niej gwałtowanie, niemal z ulgą. Przywarł do niej spoconym ciałem, pocałował, już lżej, czule. Uśmiechnął się, gładząc po włosach.
Chętnie by to kontynuował, ale praca wzywała. Musiał poskładać GOS-a. Spojrzał jej jeszcze raz w oczy. Czy na pewno musiał? Było ciemno, lecz jej białka wciąż były widoczne. To jedno tylko. Zaczynał umieć czytać z jej spojrzenia.
 
Sekal jest offline