Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2009, 22:37   #4
Angrod
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
To wszystko tak strasznie męczy. Krasnoludowi towarzyszyło poczucie przemożnego dyskomfortu. Było mu zimno, nie spał prawie wcale, rana na ramieniu pewnie znowu się otworzyła i nie mógł sobie nawet przypomnieć kiedy widział jakąś porządną strawę. Najgorsze chyba było jednak przeświadczenie, że kiedy dotrą do celu, do Jadeitowych Sztolni, nie czeka go nic innego tylko dalsza służba. On Balthim, doświadczony wojownik z klanu z Thuderbow musi sprzedawać swój topór. Powróciła złość, która dodawała mu sił przez ostatnie dni. Właśnie teraz, kiedy i ona miała się poddać zmęczeniu pojawiły się te ścierwa. Można było nienawidzić ich bez krępacji. Ze wszystkich sił. Krasnolud przestał odczuwać zmęczenie. Adrenalina zagłuszyła ból, a mięśnie mu stwardniały. Uniósł swój wysłużony topór i ruszył na nich.
-"Śmierć wam skurwysyny"

Rozległ się grzechot, coś upadło i przeturlało się. Komuś wyrwało się ciche jęknięcie.

-Ork otrzymał cios przez obojczyk i padł nieprzytomny. Wykrwawia się. Niestety broń utkwiła mu w ciele, a ty straciłeś na moment równowagę i sytuację wykorzystał drugi ork. Przebija cię krótkim mieczem. Cios krytyczny, jesteś silnym krasnoludem, ustałeś na nogach ale zginiesz.
-Kurwa... "Uciekaj!" - Krzyczę, czy tam charczę do Galthima i ostatkiem sił rzucam się w przepaść starając się zabrać ze sobą tylu orków ile tylko mi się uda.
-Spoko zaraz sprawdzimy, rzucaj dwa razy. No proszę do piekła udało ci się zabrać ze sobą dwóch. No i ten... może zakończymy na dzisiaj. Jarek zrób sobie nową kartę postaci na następną sesje, a reszta dawać karty do mnie dopiszę wam punkty doświadczenia.
- Heh Jaro ale się dzisiaj wczułeś.
- Ej, wypierdalaj.
- No serio mówię, a ty od razu widzisz najgorsze intencje.
- Właśnie, coś ty taki kurwa nie w sosie? Kiedy twoi starzy wracają?
- W przyszłym tygodniu.
- No to do tego czasu jeszcze bibkę zrobimy.
- Taa, chyba z moją babcią w roli DJ'a.
- He he, ty to ją pilnuj bo chyba na mnie leci.
- Chcesz do niej numer?

Szew na kurtce wyglądał tragicznie. Nic dziwnego Jarek musiał go wykonać własnoręcznie. Chociaż z drugiej strony nie wyglądał tak okropnie jeśliby nie podnosić wysoko ręki. Chłopak lubił tą kurtkę, kupił ją z własnych pieniędzy które zarobił w wakacje przy zbiorze porzeczek. Zawiesił ją na oparciu krzesła i wpatrzył się w pustą kartkę. "Napisać do niej?" Ręce mu się pociły. Wytarł je o spodnie. "Jeszcze przykrość jej zrobisz, daj sobie spokój." Jarek wstał, powoli zmierzając w kierunku drzwi. Jednak coś go jeszcze tknęło i podszedł do biblioteczki. Wyjął „Biesy” Dostojewskiego i położył na biurku. Zaraz uznał, że to jednak nie był dobry pomysł, ale nie ruszał już książki. Wcisnął tylko czapkę z daszkiem na głowę i wyszedł z mieszkania.

- O! Patrzcie, kto tak popierdala! To nasz lamusek. – Krótko ostrzyżony chłopak w luźnych spodniach zsunął chustkę z twarzy - Za dużo masz hajsu? Chodź no kurwa tutaj, albo my podejdziemy do Ciebie!
Jarek się nie odezwał. Ruszył przez ciemne blokowisko w stronę dwójki chłopaków. Zaczynało mrzeć.
- Ty, kurwa! Gangster, nie trzyma się rąk w kieszeniach. Masz kurwa wejściówkę na moje osiedle? Bo jak nie, to masz kurwa problem – odezwał się wyższy wytrzeszczając oczy.
"Jak ona mogła woleć takiego debila?"
- Śmierć wam skurwysyny. – Wymamrotał pod nosem i błyskawicznym ruchem wyjął nóż sprężynowy. Dźgnął dwa razy, w krtań i w pierś. Z gardła ofiary wydobyły się tylko groteskowe charkania i krew. Przewrócił się konwulsyjnie chwytając powietrze rękami. Chłopak z rozmachem kopnął go jeszcze w twarz. Dało się słyszeć chrobot łamanych kości. Drugiego dopadł pod klatką. Strasznie piszczał, próbował zasłaniać się rękami, ale Jarek wbijał w niego nóż wielokrotnie dopóki nie złamał ostrza. Po chwili stał nad dwoma zmasakrowanymi ciałami ciężko dysząc. Światło latarni odbijało się surrealistycznie w bordowych kałużach.

Rękawem kurtki chciał otrzeć krew z twarzy, lecz tylko ją rozmazał. Popatrzył na złamany nóż. Nie nada się już do niczego. Pojedyncze światła w oknach zapaliły się, ktoś nawet coś krzyknął, ale nikt jeszcze nie wyszedł. Było cicho. Jarek wszedł do windy i wybrał najwyższe piętro. Drzwi prowadzące na dach były zamknięte na kłódkę, ale po mocnym kopnięciu cały zamek się rozleciał. Chyba coś sobie zrobił w nogę. Na zewnątrz wiał coraz mocniejszy wiatr. Złość zaczęła ustępować zmęczeniu. Jarek zebrał w sobie siły. Wziął rozbieg i z okrzykiem na ustach skoczył w przepaść.
 
Angrod jest offline