-Postaramy się nie zawieść Was Panie-Torin skłonił się uniżenie. Obserwował wychodzących strażników, póki znajdowali się w karczmie milczał, lecz jak tylko ostatni znikł za drzwiami od razu się ożywił.
Przysiadł po drugiej stronie stołu, by nikt nie poczuł się zaproszony widokiem wolnych miejsc i nie zepsuł im dogodnej obserwacyjnej kryjówki. -Powinniśmy wypocząć przed dalszą podróżą Pani.-odparł grzecznie, jakby w obawie przed demaskacją tym głośnym pytaniem, Starał się utwierdzić okolicznych biesiadników w być może usłyszanych ukradkiem faktach. Choć po prawdzie nie wielu w izbie, a tym bardziej w pobliżu żywiło zainteresowanie czym innym jak śpiewami.
Pochylił się nad stołem. Nikły wzrost zmusił go do powstania z ławy. -Miejmy nadzieję, że karczmarz dobrym słuchem się cieszy i posłyszał nasze powitanie. W razie konieczności łatwiej przekonać się da do naszej sprawy. Przed świtem powinniśmy się spotkać z nieznajomymi na osobności, choć wiem jak ryzykowne może to się wydać. Stworzyłem list, który zanieść możemy-wyciągnął kawałek szmaty z zaczernionymi na niej, nierównym pismem literami-Spotkajmy się z nimi nad rankiem, wypytajmy o wszystko i niech się dzieje wola losu. Przedtem nabrać sił, ale także przygotować się wypada, jakby zechcieli opuścić zajazd w nocy. Zatrzymać ich nie zdołamy, ale opóźnić i owszem. Gdyby tak spróbować uszkodzić ich wóz, koło obluzować, lub konie przepłoszyć. Lecz tak samo trzeba zrobić z innymi pojazdami. Gdy domyślą się podstępu gotowi ukraść jakowyś. Nikt po nocy i tak jeździć nie będzie więc krzywda się nikomu nie stanie. -snuł tak wesołek dywagacje przez czas dłuższy, o koniach, to znowuż o liście, pytając czy czegoś w nim nie braknie, czy o strażnikach lub winie w nim wspomnieć, czy tylko pieczęć wyjawić. Potem znów wracał do miejsca w którym powinni się spotkać. Umyślił, by zobaczyć je jeszcze w nocy, choćby sprawdzić, czy krzaki i zarośla dostatecznie wysokie są jak myślał, by się za nimi skryć w razie ucieczki.
Słuchał wszystkich uważnie, lecz wzrok mu błądził za służką. Powiedzieć by można, że dziewka zawróciła mu w głowie, lecz po prawdzie szukał sposobności, by zamienić z nią kilka słów, poprosić, lub przekupić, by list dostarczyła. |