Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2009, 13:14   #22
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Poszła się przejść. Krok miała co prawda już nieco chwiejny, ale wysiliła się nawet na uśmiech kierując twarz prosto w słońce i wpatrując się z uporem w jego gorejącą tarczę. W efekcie, gdy zaczęła mrugać, widoczność przesłoniły jej ciemniejsze plamy i obraz zaczął się rozmywać. To było głupie, ale zrobiła to niejako na przekór. Na złość sobie samej i po to, by zademonstrować jakoś swój bunt. Uznała, że to marny sposób, ale lepszy może taki niż żaden.

Słońce prażyło jak zwykle niemiłosiernie, co oprócz samych wad niosło ze sobą jedną niewspółmiernie cudowną zaletę – alkohol szybciej uderzał do głowy. Było prawie sielankowo. „Prawie”, bo Eryk nie żył. „Prawie” bo byli narażeni w każdej sekundzie na atak ludożerczych szaleńców. I wreszcie „prawie” bo znalazła się na beznadziejnym zakręcie życiowym – była trzydziestodwuletnią samotną kobietą z problemami alkoholowymi, skończoną na tle zawodowym, a od wczoraj okradzioną do szczętu z rodziny. Mało tego, była kobietą nękaną przez depresje, rozchwianą emocjonalnie i wykazującą nie wiele więcej oznak życia niż choćby ten gliniany kubek z piwem, który ściskała w dłoni.

- Szlag by to wszystko trafił – zaśmiała się prawie histerycznie powstrzymując łzy, które znów cisnęły się do oczu.
Przystanęła oparta o pień akacji i obserwowała przez chwilę prawie całkiem rozebranego mężczyznę piorącego w rzece swoje ubrania.
- Kapral Silva, zgadza się? - zapytała lustrując bezceremonialnie jego całą sylwetkę. Wetknęła między zęby papierosa i odpaliła nieśpiesznie nie odrywając od niego wzroku. Czerpała jakąś dziką satysfakcję z błahej przewagi, którą teraz nad nim miała – ona była ubrana, on praktycznie nie. Po chwili przysiadła się do niego kontynuując:

Proszę mi wyjaśnić, bo ostatnio chodzi mi to po głowie i sama nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie... Co u diabła zdołało was wszystkich podkusić, żebyście wybrali tak parszywe, pozbawione sensu i wszelkiej przyjemności życie? Jakim pozbawionym wyobraźni imbecylem trzeba być, żeby zostać najemnikiem panie Silva? Czy wy chłopcy po prostu lubicie wojnę? Lubicie kiedy bezkarnie możecie sobie kogoś zabić? Broń dostarcza wam jakiegoś chorego poczucia bycia bogiem, rajcuje was możliwość decydowania o życiu i śmierci? Widzi pan, zupełnie tego nie rozumiem, bo koniec końców i tak większość z was skończy pewnie w ziemi, na jakimś kurewskim zadupiu, w dżungli albo na pustyni, gdzie nikt pewnie nigdy nawet kwiatka nie położy ani was tam nie odwiedzi, bo zwyczajnie zbyt ciężko jest się tam dostać środkami miejskiej komunikacji. – Ironia jakoś sama pchała się na usta wywołując w Simone uśmiech satysfakcji. Wiedziała, że zaszła w tej rozmowie za daleko, ale nie przerywała. Zrobiła tylko krótką pauzę żeby zaciągnąć się dymem.

A później, jeśli macie szczęście wszyscy zapomną o waszym gównianym, nic nie wartym życiu, które de facto niczego nie zmieniło patrząc globalnie na pieprzoną historię. Jeśli zaś nie macie szczęścia, narobicie jeszcze większego bajzlu, bo wasza śmierć przysporzy tylko cierpienia waszym rodzinom i bliskim. Ktoś będzie za wami tęsknił, opłakiwał i zadawał sobie takie idiotyczne pytania jak ja właśnie: po jaką cholerę ten pieprzony dupek wybrał takie zajęcie? - przestała już patrzeć Silvie w oczy, zresztą stało się oczywiste, że nie chodzi w tej rozmowie w ogóle o kaprala. Simone zacisnęła powieki i rozmasowała skronie. Wyciągnęła w kierunku Silvy paczkę papierosów. Nawet w takiej chwili nie mogła do reszty zapomnieć o dobrym wychowaniu i uznała, ze należy go poczęstować skoro sama pali.

- Zapali pan? - A później zaproponowała jeszcze swój, lekko napoczęty kubek z piwem – A może raczej wypijemy za coś? Może za bezgraniczną ludzką głupotę? Za najemników, którzy giną za gównianą sprawę, na gównianej ziemi, a sama ich śmierć gówno w ogóle zmienia. Za kretynów. Tak, za kretynów, którzy nie mają jaj żeby sami strzelić sobie w łeb i szukają takich miejsc jak to, w nadziei, że ktoś zrobi to za nich. Za to wypije – upiła łyk i wpatrywała się w Silvę z uśmiechem. Prowokowała go, prosiła się o wycisk. Nie miała pojęcia jakim jest człowiekiem. Opanowanym zimnokrwistym typem, a może narwanym prostakiem? Równie dobrze mógł jej słowa zignorować albo wymierzyć jej siarczysty policzek. Przecież praktycznie wprost nazwała go głupcem. A teraz wpatrywała się w niego z tym lekko kpiącym uśmiechem i czekała na jego reakcję. Cokolwiek zrobi, Simone będzie z siebie zadowolona. Pogrążała się. Była jak tonący trzymający się brzytwy i czekała na moment, aż ktoś ją z tej brzytwy zepchnie siłą, bo sama nie miała odwagi dobrowolnie zwolnić uścisku.
 
liliel jest offline