Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2009, 14:42   #5
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Dogonili ich. Ile to już czasu z bratem uciekali nie wiedział. Co za różnica?
-Nie pójdę już dalej. Od bitwy pod Kharen żyje na kredyt. Chcesz uciekać, idź. Ja ich zatrzymam.
Jego rodzony brat milczał. Zatrzymał się i dobył swej broni.
-Jesteśmy ostatni z rodu. Niech bestie po wsze czasy zapamiętają ostatnią bitwę Thuderborów!
Balthim uśmiechnął się, po wysłuchaniu brata. To będzie krwawy dzień. Z czcią dobył swej broni. Dwuręcznego topora, był pierworodnym synem więc dostał go od ojca. Dzierżył broń założyciela jego rodu. Ostrze którym jego przodek oczyścił ziemię wokół jego przyszłej twierdzy z różnego plugastwa. Broń niezliczoną ilość razy zabijała orków dziś miał być jej ostatni bój. Tak jak i rodu pierwszego właściciela broni.
Magowie potrafią dzięki swym dziwnym sztuczką tworzyć magiczną broń. Jednak każdy z tych co mieli zaszczyt walczyć tym toporem wiedzieli, że nie trzeba żałosnych sztuczek by nadać broni moc. Balthim, tak jak przed nim jego ojciec czuł moc jego przodków spoczywającą w broni, czy była to prawda czy nie od pokoleń ta broń dodawała pewności kolejnym wojownikom.
Wróg się zbliżał. Wymienił z bratem ostatnie w ich życiu spojrzenie. Na skraju słyszalności usłyszał odgłos pracy w kuźni. Aroganccy ludzie twierdzą, że każdy jest kowalem własnego losu. Może dla nich, nie dla krasnoludów. Ich los jest wykuwany przez jednego z bogów w jego boskiej kuźni. Teraz ostatni wojownik z rodu Thuderbow w ostatnich minutach życia słyszał jak bóg pracuje nad jego losem.
Nad głowę wzniósł swój oręż. Światło zamigotało na czarnym jak noc ostrzu. Wydając z gardła pełen rozpaczy i bólu okrzyk ruszył na wroga, z pamięcią wszystkich tych co polegli.
Raz kolejny młot uderzył.
Jego brat biegł kilka kroków od niego. Przed nimi falowała orkowa horda.
Uderzyły topory, na ziemię upadły martwe ciała, dwaj wojownicy wpadli między szeregi wroga, rozdzieleni przez dzicz. Dopiero śmierć miała ich połączyć.
Raz kolejny młot uderzył.
Balthim ciął wrogów, jak przez lata się nauczył. Był stary jednak ciągły wysiłek nie osłabił jego krzepy. Każdy kolejny cios oznaczał kolejnego trupa. Stwory były żałosnymi wrogami, ich broń pękała przy każdej próbie parowania. Jednak było ich wielu, zbyt wielu. Stary krasnolud męczył się, powoli lecz jednak otrzymywał kolejne rany, powierzchowne lecz jednak przyśpieszały koniec.
Raz kolejny młot uderzył.
Długo walczył, jednak krwi już mu zbrakło. Opadł na kolana oparł się na trzonku swej broni. Krew płynąca z licznych ran zabarwiła podłoże. Czuł, że umiera, umiera nim zdążył pomścić swego syna. Spojrzał ostatni raz przed siebie mętnym wzrokiem.
I widzi parszywą gębę, pysk szpetny. Ten sam co widział w bitwie pod Kharen. Gdy bitwa była już wygrana wróg uciekał, czujność opadła. Ta bestia co przed nim stoi jego jedynego syna zabiła, zabiła jego dumę i nadzieje oraz zabrała życie. Teraz stoi przed nim w zbroi i insygniach wodza, stoi i samą swą obecnością szydzi z niego.
Raz kolejny młot uderzył.
Wstał i wydał z siebie gniewny okrzyk na który złożyło się całe jego cierpienie jakiego doznał przez wszystkie lata od kiedy poległ jego syn. Choć przeczyło to rozsądkowi poderwał się na nogi. Broń mocno chwycił. Rozpędził się. Topór nad głowę uniósł i ciął z góry na dół w łeb szkaradny. Ostrze uderzyło w hełm i pękło. Z pod hełmu wodza popłynęła krew, a następnie osunął się na ziemię. Balthim patrzył ledwo stojąc na nogach i gdy wróg jego padł martwy sam upadł i wydał ostatnie tchnienie.
W boskiej kuźni młot uderzył raz ostatni.
Tak oto znginął ostatni z Thuderborów. A wraz z jego rodem odeszło jego ostrze.
 
Matyjasz jest offline