Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2009, 21:00   #3
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Poranek, dzień jak co dzień, żona w łóżku spokojnie śpi gdy ja wstaję wyrzucany z łóżka dźwiękami budzika, do których Ann przywykła. Za oknem panuje zawierucha, małe jeszcze wtedy, płatki śniegu uprawiały balet, gdzieniegdzie siadając na koronach drzew. Piękny widok napełniał radością i energią na cały dzień. Jeszcze tylko poranne golenie i toaleta, potem, przygotowane dzień wcześniej, przez ukochaną Ann. Okno pokryte szronem podobnie jak szyba od samochodu, którą należało porządnie wyskrobać. Ale nawet to nie psuło mojego nastroju, który dopiero później miał się radykalnie zmienić. Po drodze wstąpiłem do cukierni by kupić sobie i partnerowi kilka pączków i kawę. W biurze jak zwykle panował sympatyczny gwar.

- Cześć, Mat, co tam słychać u żony? – Jacobo, jak co dzień mówił te same słowa z tym samym paskudnym uśmiechem. Nigdy nie zrozumiem, o co mu chodzi, jednak dziś był zadowolony i uśmiechnięty jak nigdy.

- A dobrze dzięki. – Ja, jak zwykle odpowiadałem to samo.

- O! Patrzcie, kto przyszedł, szef chce Cię widzieć chyba będą jakieś problemy, nie ma najlepszego nastroju, więc przygotuj się na ostrą rozmowę, powodzenia – dodał, tak jak gdyby dogryzając mi jeszcze bardziej.

Nadal nie widziałem swojego partnera, choć zawsze był w robocie wcześniej, prawy chłop z niego zawsze mi pomagał i służył radą, drugiego takiego nie sposób by znaleźć. Wedle wskazania ruszyłem do gabinetu szefa, nadal jeszcze z będąc w dobrym humorze. Mina Lary’ego dała mi znać zaraz na wejściu, że coś jest nie tak.

- Gdzie jest Mike? – Wyrwało mi się

- Lepiej usiądź – zrobiłem tak jak polecił, jednak teraz naprawdę wyglądałem tak jak by mnie ktoś uderzyłMike nie żyje, oberwał wczoraj wieczorem, prowadził inwigilację, gangu Rose, jeden z nich go zdemaskował.

Dawno już wiedziałem, że pracuje nad jakąś ciężką sprawą, jednak nie myślałem, że postradał rozum wszyscy wiedzieli, że z nimi nie ma żartów. Mają całe to miasto w swoich rękach. Byłem zdruzgotany, przestałem słuchać tego, co mówił szef.

- Jego żona wie? – Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła.

- Nie – odparł dość szybko – - jeszcze nie, ale błagam Cię, nie mieszaj się w ten cały cyrk.

- Więc ją powiadomię, osobiście – nie wiedziałem, co jej powiem, jednak znała mnie i wiedziała, że oboje byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.


Nikt inny nie mógł jej tego powiedzieć. Wyszedłem w pośpiechu nie żegnając się z nikim i nic nie mówiąc. Każdy, kto mnie znał wiedział, że jestem nerwowy a dni, kiedy postępuję roztropnie to wyjątki. Tak i dziś wsiadłem do wozu i ruszyłem w stronę mieszkania Mika’a. Mieszkał na drugim końcu miasta, więc zanim tam dojechałem minęło sporo czasu. Chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi i zapukałem i w tym momencie poczułem, że nie wiem jak jej to powiedzieć. Było już za późno na odwrót, zaś czas dłużył się niesamowicie. Łzy i krzyk brzęczały mi w uszach jeszcze długo po tym. Wsiadłem zgaszony do samochodu i ruszyłem do z powrotem. Gdy dotarłem usiadłem przed swoim biurkiem i zacząłem wertować dokumenty o sprawie, którą prowadził. Znalazłem masę niedomówień w raportach i nawet laik spostrzegłby, że coś tu nie gra. Czas mijał, aż w końcu nastał wieczór w biurze nikogo już nie było. Jedynie sprzątaczka krzątała się po pomieszczeniach. Wtedy podszedłem do biurka Mike i zacząłem grzebać w jego rzeczach. W poszukiwaniu czegokolwiek, jednak nic nie znalazłem wszystko zostało dokładnie wysprzątane. Nie mając żadnych poszlak do dalszej pracy ruszyłem do pobliskiego baru. Nie był to bar ekskluzywny jednak bardzo klimatyczny z przystępnymi cenami. Większość ludzi z wydziału tu właśnie spędzała wieczorki. Przywitała mnie znajoma gęba Krisa:- Piwo na koszt firmy, mówili mi, co się stało. Odpuść, nawet on nie dał rady, ty możesz narobisz sobie kłopotów i tyle.

Nie miałem ochoty na rozmowę, więc piłem milcząc. Zrządzenie losu? Hm... nie wiem jednak nie miałem zamiaru tej sprawy zostawić. Nie wiem także ile wypiłem w każdym razie było tego sporo. Kupiłem papierosy, choć rzuciłem je już wieki temu, teraz tego potrzebowałem. Samotność, bo tylko czas leczy rany. W końcu Kris mnie wygonił, uważając, że już przesadziłem i chyba miał rację. Bo gdy stanąłem to zachwiało mną dość mocno, na szczęście nie tak bardzo bym się przewrócił. Samochód odpadał, jednak do mieszkania miałem dość, blisko więc ruszyłem żwawym krokiem. Przedzierające się przez mgłę blaski latarni prawie w ogóle nie rozświetlały mroku, zaś pogoda ta taka piękna z rana, teraz zamieniła się radykalnie w siarczysty mróz i ostry śnieg. Kłujący i przebijający się przez ubranie. W końcu doszedłem do klatki i wszedłem po cichu schodami i już wyciągałem klucze do mieszkania, gdy spostrzegłem, że drzwi są uchylone. Broń od razu wyładowała w mojej dłoni. Alkohol był nieodczuwalny pod przyrostem tak wielkiej dawki adrenaliny. Po cichu uchyliłem drzwi gotów oddać strzał w każdej chwili.







*****





Sprawdziłem i poprawiłem twój tekst. Przyznam szczerze, że bardzo mi się spodobał. To co mi się nie podobało i było wg. mnie niepoprawnie poprawiłem na niebiesko.


Co do interpunkcji, to było w tekście kilkanaście błędów, przyznam szczerze, że sam nie wyłapałem wszystkich i kiedy już skończyłem sprawdzać, przepuściłem tekst przez Worda, który jeszcze kilka wynalazł.


Co do do wytycznych w sprawie retrospekcji, zrealizowałeś ją dobrze, ciekawie podszedłeś do zagadnienia kłopotów naszego gliny.

Główne błędy:

- trzymaj się jednego czasu w trakcie pisania, tekst zaczynasz teraźniejszym: "śpi, wstaję", by dalej w tekście przejść na przeszły: "piłem, kupiłem". To razi nieco i psuje spójność wypowiedzi.

- powtórzenia, jedno czy dwa się zdarzyły,

To chyba na tyle.

Czekam na twój komentarz i pytania. Jeśli już wszystko będzie grało, to puszczę następne ćwiczenie.

Pozdrawiam merill.







 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem