Cholera - zaklął w myślach widząc znikającego Artulfa. Nie było sensu go gonić, bo wtedy za chwile zapewne musiałby z kolei szukać Malinki.
- Młoda damo - zniżył głos do szeptu - następnym razem jak zobaczysz swego lubego masz mnie szarpnąć za rękaw. W innym wypadku znów naruszę Twą szlachecką nietykalność. Tylko o wiele mocniej - uśmiechnął się.
Pociągnął dziewczynę w stronę swoich nowych znajomych.
- Myślę że za chwile może być tu bardzo niebezpiecznie, a musimy gdzieś spokojnie porozmawiać. Ta młoda dama - wskazał na Malinkę zgodziła użyczyć nam schronienia. Z boku dobiegło go gniewne prychniecie.
- To miły ustronny dom nieco na uboczu. Nie dodał że wystarczy, by oddziałem kawalerii dowodził zbyt głupi, ambitny, lub chcący się odznaczyć oficer, a ruchawka, którą można by ugasić w kilka kwadransów może przemienić się w rzeż. Morderstwa, gwałty, rabunki, słowem całe teatrum pod tytułem "Pacyfikowanie buntowników" lub "Wojsku tez się coś należy"
- Nalegam jednak byśmy się pospieszyli zanim dragoni nie odetną nam drogi. |