Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2009, 02:51   #41
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Jurgen przeciągnął się leniwie i spojrzał na zranienie. Po chwili wzruszył ramionami i sięgnął po czysty materiał, po chwili czysty opatrunek zakrywał już ranę. Komuś zdawać by się mogło, że człowiek jego postury na podobne zadraśnięcia nie powinien zwracać więcej uwagi niż na ugryzienie komara i rzeczywiście ten ktoś miałby rację. Olbrzym niegdyś w samej rzeczy niewiele sobie robił ze swych zranień, jeśli nie krwawiło obficie, nie zasługiwało na uwagę, takie właśnie było kiedyś jego zdanie. Do radykalnej zmiany poglądów nakłonił go widok pił do amputacji kończyn, które zaprezentował mu pewien młody cyrulik, kiedy w ranę nogi wdało się zakażenie. Na jego szczęście organizm zwalczył chorobę, więc do drastycznych metod leczenia nie doszło. Tak czy inaczej to niezbyt mile wspominane doświadczenie nauczyło go, że każdą ranę należy oczyścić i opatrzyć przy pierwszej możliwości.

Szybka kąpiel zmyła z niego brud i krew. O zmęczeniu też raczej nie można było mówić, raczej o irytacji. Wydarzenia ostatnich kilku godzin można by przy dobrych chęciach nazwać co najmniej skomplikowanymi, a za takimi nie przepadał. Nie podobało mu się, iż nie wie kompletnie nic o losie niedawno poznanych towarzyszy. Zaczynał się poważnie zastanawiać, czy nie rzucić całej tej sprawy w diabły i ruszyć w swoją stronę.
„W końcu nie podpisywałem żadnej umowy, tak? Zgłosiłem się dobrowolnie, więc mogę się tez wycofać. Ale na razie wstrzymam się z decyzją, jeśli do jutra nie znajdę nikogo z grupy to niech szlag to wszystko trafi. Tego całego rabusia i tych przeklętych mieszczan.„
Rozzłoszczony pchnął drzwi i wszedł z powrotem do wspólnej Sali, akurat by usłyszeć:
-Wojsko idzie …-
Ze zdziwieniem zauważył, że powiedział to nie kto inny a sam Szczur, któremu nawiasem mówiąc towarzyszyła jakaś nieznana Jurgenowi kobieta. Po chwili dostrzegł także Blaithin siedzącą przy boku jakiegoś mężczyzny. Widok ten wprawił wielkoluda w osłupienie na tyle wielkie iż cały jego gniew ulotnił się w jednej chwili.
- Dobra… A teraz czy ktoś będzie łaskaw mi powiedzieć gdzie jest Sęk? -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 19-01-2009 o 00:02.
John5 jest offline  
Stary 18-01-2009, 23:47   #42
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Pamiętasz? Pamięć mieli dobrą, obaj, niedługo mieli się o tym przekonać.
Zapytasz czy bolało? Ja nie wytrzymam i zapytam... znasz mą słabość...
A Ty? Odpowiem z żalem: byłem jak syn, a czasem jak sługa, taką hierarchię wyznaczyłeś.
Zapytałeś o piętno. Nie odpowiedziałem.
Zapytałeś: dlaczego? - Urzekło mnie! – padło - Nie ty, nie bądź głupcem. Ona. Mam wzrok, tego mi nie odebrałeś.
Odpowiedziałeś: Mówiłem im, żeby... I wtedy odpowiedziałem : Nie oczy, głupcze – serce...

Kiedyś jak uczeń i mistrz. A może nie do końca tak było. Może zawsze wiedzieli, że rywalizują, że kiedyś przyjdzie czas na podjęcie walki. Kiedyś, kiedy nie będą już sobie potrzebni. Na razie jednak to jeden z nich krwawił, a drugi nie szczędził sił, aby dotychczasowy wysiłek poszedł na marne. Minuty biegły, a on, choć potrafił niezgorzej fechtować, czasu zatrzymać nie umiał. Kiedy dotarli do celu podróży, wróciła nadzieja, że mistrz będzie żył. Przynajmniej wtedy w to uwierzył. Przynajmniej w to. A może nie tylko? Ranny bredził w gorączce, a Charles mógł puścić każde jego słowo w niepamięć. Jednak wszystko musiało mieć swoją cenę. Tak przecież go uczył: ocalił go, lecz nie jak w bajce, tylko jak w życiu, w zamian za nagrodę... Charles zresztą też zapłacił....

Domyślił się, że ludzie Szorstkiego odczytali już jego wiadomość. Zbytnią czułością otoczyli młodą pannę, zatroszczyli się nawet o sporą nutkę subtelności. Pamiętał młodziana, który jej towarzyszył, z dużym prawdopodobieństwem potrafił zarówno czarować komplementami, jak i sprawić by szybko otoczenie stawało się bezpieczne. Nawet jeśli nie tylko dzięki własnemu sprytowi i umiejętnościom, to z pewnością dzięki „zapleczu”. A to znając Szorstkiego było godne podziwu. Gdyby to miało zaważyć na finale, chyliłby czoła.

Czy jednak te istotne detale mogły Charlesowi przeszkodzić? Nawet jeśli, to bardziej obawiał się tego, co zmysłowe. Jeszcze nie miał okazji, aby spojrzeć jej w oczy. Jeszcze nie było okazji by zamienić choćby jedno słowo. Na razie tylko znał jej śpiew. Wiedział już jak poprawia pukiel włosów, jak uśmiecha się, jak z przekąsem i nutką kpiny ośmiesza rozmówcę. To zbyt mało lub zbyt wiele. Zbyt mało, aby to, co zamierzał, zrobić już teraz, w tej godzinie, nie patrząc na konsekwencje. Zbyt wiele, aby odpuścić.
Te dylematy pozostawmy jemu - Charlesowi, gdyby znał, pokochałby Dumasa. Tak jak ja...

Pamiętał, jak kiedyś mistrz zabrał go ze sobą do Krawędzi. Tak właśnie nazywali to miejsce. Właśnie wtedy Szorstki pokazał mu, że znaleźć się na granicy jest łatwo. Łatwo jest też ją przekroczyć. Prosto jest złamać zakazy, trudniej powrócić.
Było ta skała, na pierwszy rzut oka z jednej strony gładka, spadzista, pewna śmierć dla kogoś, kto wychyliłby się zanadto. Szorstki jednak znalazł tam niewielkie wgłębienia, w sam raz by dać odpoczynek, lecz zaledwie na kilka chwil, później niewygoda sprawiała, że śmiałek tracił kontrolę nad członkami. Pilny uczeń potrafił odnaleźć drogę, inny musiał powtórzyć swoje życie. Miał szczęście jeśli był kotem... Charles był jednak pilny uczniem.

Zastanowił się, czy dobrze odczytał z ruchu jej warg. Wiadomość mogła lecz nie musiała mówić o nim. „Nie mieszaj się do tego” - tak musiała to odczytać. Zajęło mu to zbyt dużo czasu, bo wciąż widział jej usta, poruszały się z delikatną swobodą.
Przez chwilę popatrzyła w jego stronę. Prawie odnalazła jego wzrok. Popełnił błąd, próbując uchwycić jej spojrzenie, przekonać się czy warto. I wtedy go odnaleźli. Jakby czekali na niego. Czy był wśród nich ktoś o zdolnościach magicznych? A może po prostu to jak wyglądał...

Wiedział, że wszystko będzie o wiele trudniejsze, niż się wydawało. Wiedział, że gdyby nie fakt, że kiedy Szorstki obudził się, po kilku dniach walki z gangreną, kazał przyłożyć rozgrzane żelazo do twarzy Charlesa, rekompensując sobie ówczesne niepowodzenie, a może faktycznie kochał go, prawie jak syna i chciał mu udowodnić, że słabość nie popłaca, zdobył się na ten czyn...

Pamiętał, jak wszyscy mieszkańcy Solnej przyglądali się niebywałej postaci, której górną część twarzy skrywał pod maską. Czyż promienny uśmiech i dojrzałe spojrzenie orzechowych oczu wystarczało, by rozmówca nie patrzył z pogardą, lecz ze smutkiem opuszczał wzrok dziękując, że to nie dotknęło jego, ani jej rodziny... a to? Pobawmy się dalej, ja się boję, ja potrafię...
 
Athos jest offline  
Stary 20-01-2009, 00:58   #43
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
- Wojsko? No, w takim razie zaraz zrobią porządek. Poustawiają wszystkich po kątach, wychleją za darmo wszystek alkohol, za dziewuchy się zabiorą...
Stażec chlapiąc wokół śliną wyraził swoje oburzenie.
Po chwili dołączyli inni, sugerując co sądzą o całym tym "wojsku", co jest przecież jedną wielką zbieraniną łotrów i szubrawców utrzymywanych z ICH pieniędzy.
Wewnątrz karczmy wręcz kipiało, rozmowa przerodziła się w wymianę coraz bardziej wojowniczych okrzyków.
Malinka zdumiona zaistniałą sytuacją wypatrzyła w zbitym tłumie znajomą twarz. Zanim zdążyła przemyśleć co robi, wrzasnęła na całe gardło:
- Artulf? - zamilkła, przypomniawszy sobie o towarzyszącym jej mężczyźnie.
Wywołany rozpoznał ją i jego; nie próbował nawet myśleć. Dał nura pod ławę, mignął pośród nóg stłoczonych kradzionym, zbyt obszernym odzieniem. Znowu zniknął.
- I ciebie, słoneczko uwiódł? - ktoś zwrócił uwagę na Malinkę. - Przeklętnik jeden, prawdziwy Houdini, jedyne co potrafi, to uciekać.
Szpakowaty najwidocznej znał reputację Artulfa wystarczająco, by ułożyć zgrabne wytłumacznie.
- Nie bój się, daleko nie ucieknie. Już nie długo z miasta nikt nie wyjdzie. Wojsko nie lubi pałętać się po mieście, zrobią nam kwarantannę.

Wnętrze karczmy na pewno nie było wymarzonym miejscem do kontemplacji, nawet trafił się jeden wesołek, który wykorzystując chwilę, gdy zgiełk nieco przycichł przypomniał jeden z dowcipów "szlachetnych":
-...a on wtedy, ryknął: "jak ci zasunę, to bedziesz prosto plował".
Nastroje zmieniały się jak kalejdoskopie. Raz biesiadnicy chcieli gołymi rękami wojsko rozgonić, to znowu Szorsktiego chłopaków (bo przyjęło się, że to jego wspólnicy trzęsą miastem dzisiejszego wieczora) pokory nauczyć, wieszać szpiegów, pić piwo. Zwykle stawało na ostatnim. Pierwsi zwolennnicy ostatniego rozwiązania wziąwszy sobie zalecenia swoich babć, by dużo pić w upalne dni, zmieniali ukradkiem pozycje ze stojących w kierunku leżących.
W takim to miejscu przyszło biednej śpiewaczce wytężać umysł. Na szczęście alkohol, z trudem ale jednak docierał powolutku do głowy, by uwolnić zawięźlone myśli, ułatwić im płynny przepływ.
- Eureka! - okrzyk pełen triumfu wydobył się z innej gardzieli.
Otóż w czasie gdy Blaithin przypomniała sobie o gliniastej ścieżynce łączącej zatoki solne (gdzie od dawien dawna sól pozyskiwano i skąd to miasto nazwę zawdzięcza) z niepokojącym masywem klifu wybiegającego daleko, niczym kamienna pięść zadająca cios morzu, który to stanowiąc naturalny falochron przyczynił się do lokalizacji portu, a co za tym idzie całego miasta...
"Ileż to zupelnie niepotrzebnych informacji człowiekowi się może przypomnieć przy okazji"
Triumfalny okrzyk zaś wydobył się z męskiego gardła, jego właściciel korzystając z zamieszania pluskał się właśnie w balii z nienajbrudniejszą wodą, ciepłą jeszcze. Był to jeden z lokalnych filozofów (co w mniemaniu większości mieszkańców oznaczało połączenie znaczeń słów: pijak i menel), korzystając z darmowej kąpieli odkrył właśnie zjawisko zmiejszania napięcia powierzchniowego przez środki powierzchniowo czynne (jednak póki co nie silił się by nazwać rzeczy po imieniu), miast tego oświadczył wszem i wobec rzecz oczywistą: mydło zmywa tłuszcz.
Pijak, po prostu pijak (i menel).

Ciemne chury na dobre rozgościly się na niebie. Wyschnięta ziemia z radością powitała pierwsze krople deszczu.
Mniej entuzjazmu wykazali wysypujący się z przepastnych trzewi trzech ogromnych okrętów i towarzyszącego im cudu cesarskich stoczni - ścigaczowi, zmorze wszystkich piratów.
- Pikne te statki mają, patrz jakie dupne bar... - tu nieco podchmielony obserwator czknął donośnie. - ...kantyny; albo to som, te, no kegi!
- Tobie sie wszysko z piciem kojarzy - skonstatował jego nie mniej zawiany towarzysz.
Stali sikając i obserwując kolejnych żołnierzy ustawiających się w szyku, nadzorujących wyładunek ogromnych skrzyń, ładowanych pośpiesznie na wozy.
- Na wojne sie szykujom, pewnie tych cesarskich szpiegów chcom ubiec i...
- Jakby sie szykowali, toby nie tutaj żołnierzy wysadzali, gupku. Wojna to bedzie, ale cesarskie już sie zbliżajom, a oni nas bronić bendom, dobre chłopaki.
Jak widać nie wszyscy mieszkańcy byli podobnego zdania co biesiadnicy spod Jeleniego rogu. Był jeszcze w ludziach szacunek dla wojaczki.

- Spalona - krótki meldunek zwiadowcy nie spodobał się dowódcy.
- Jak to spalona, przecież to nie kryjówka wywiadowcza...
- Ogniem - zwiadowca nie czekał na pozwolenie, wolał sprostować od razu.
Dowódca docenił to, zamiast wymierzyć siarczysty policzek, jak miał w zwyczaju, kiwnął głową.
- Gdzie w takim razie? - zapytał posła.
Ten bez słowa wskazał na pobliski sklep, którego właściciel starał się właśnie przmienić w go w twierdzę.
- Kupimy odzienie, czy zarekwirujemy? - dowódca rozglądał się czujnie, szykował się na każdą ewentualność.
- Kupujemy.

Pierwsi zwiadowcy dragonów dotarli do rogatek solnej, ku swemu zdziwieniu zastali tam dwóch zaspanych strażników nie mających bladego pojęcia o sytuacji w mieście. Wiadomość o zamieszkach podziałała na nich jak kubeł zimnej wody.

Powietrze pachniało jak po letniej burzy, co mogłoby wydawać się dziwne, zważywszy, że burza dopiero miała się zacząć.
Gdyby jednak uważny obserwator poszukał wzorkiem wśród najciemniejszych zaułków, odnalazłby przyczynę tego fenomonu - magiczny portal.
Wypełzło z niego, bo inaczej tego nazwać nie można - magia jest trudną dziedziną i wielce niejasną, ma swoje uroki (a jak wiadomo, gdzie nie urok, to...), trzech ludzi. Niby niczym nie rzucali się w oczy; odzież zwyczajna, broń dobrze ukryta, twarze nie przypominające zaplutych facjat najemnych morderców, jednak sposób w jaki się poruszali (już po opuszczeniu grząskiej strefy ugięcia wokół portalu) przynosił na myśl stado wygłodiałych wilków. Strzelali wokół spojrzeniami, ciągle spięci, gotowi do skoku. Oni nie mogli się po prostu ukryć, jeden rzut oka odkrywał prawdę o bestiach śpiących w ich ciałach.
Zamaskowany nie miał wątpliwości, że nie przyszli go zabić. Żył nadal, a oni - Kły - najdrożsi najemnicy znanego świata stali tuż obok.
Ten w środku, niższy, z brodą, o wysokim czole i jaśniejących oczach (choć nadal stalowo zimnych jak u reszty ich ludu) wystąpił krok do przodu.
- Znajdź go i powiedz, że nie jesteśmy zadowoleni. Mieliście czekać! - wyszczekał. - Co on chce ugrać? Myśli, że kim on jest... - dodał po chwili jakby sam do siebie, niby cicho, lecz tak by być usłyszanym.
Odwrócił się. Nie bał się ciosu w plecy. Nie słyszano o nikim, kto choćby zraniłby w ten sposób Kła. Otaczająca ich legenda zapobiegała też wybuchom bujnej wyobraźni. Co innego po pijaku chwalić się pokonaniem dwunastu chłopa, smoka, lewiatana, a co innego narazić na gniew synonimu śmierci.

...

NZ: Zebrać się do kupy i podewziąć decyzję o przyszłych poczynaniach, tudzież tę decyzję w życie wprowadzić.
ZO: Ustosunkować się do konfliktu interesów (jeśli takowe zauważacie).
ZO: Wejść w interakcje z posłem - chce on bezpiecznie opuścić miasto, unikając przy tym wojska, jak i powstańców.
 

Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 20-01-2009 o 01:17. Powód: nie powiem
pan Piotruś jest offline  
Stary 27-01-2009, 19:14   #44
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Cholera - zaklął w myślach widząc znikającego Artulfa. Nie było sensu go gonić, bo wtedy za chwile zapewne musiałby z kolei szukać Malinki.
- Młoda damo - zniżył głos do szeptu - następnym razem jak zobaczysz swego lubego masz mnie szarpnąć za rękaw. W innym wypadku znów naruszę Twą szlachecką nietykalność. Tylko o wiele mocniej - uśmiechnął się.

Pociągnął dziewczynę w stronę swoich nowych znajomych.

- Myślę że za chwile może być tu bardzo niebezpiecznie, a musimy gdzieś spokojnie porozmawiać. Ta młoda dama - wskazał na Malinkę zgodziła użyczyć nam schronienia. Z boku dobiegło go gniewne prychniecie.
- To miły ustronny dom nieco na uboczu.

Nie dodał że wystarczy, by oddziałem kawalerii dowodził zbyt głupi, ambitny, lub chcący się odznaczyć oficer, a ruchawka, którą można by ugasić w kilka kwadransów może przemienić się w rzeż. Morderstwa, gwałty, rabunki, słowem całe teatrum pod tytułem "Pacyfikowanie buntowników" lub "Wojsku tez się coś należy"

- Nalegam jednak byśmy się pospieszyli zanim dragoni nie odetną nam drogi.
 
Arango jest offline  
Stary 29-01-2009, 03:03   #45
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Jurgen uśmiechnął się lekko i odsunął od siebie i tak już niemal opróżniony kufel.

- Więc ruszajmy, czasu nie mamy zbyt wiele, ale jeśli się pospieszymy to damy radę. Jak zauważyłeś dragonom lepiej nie wchodzić w drogę, tym bardziej w czasie zamieszek. – spojrzał po sali roztargnionym wzrokiem, po czym ściszył nieco głos – Tutejsi zdaje się za wojskiem nie przepadają, więc rozsądniej będzie po prostu trzymać język za zębami. Rozzłoszczona tłuszcza jest nawet gorsza niż żołnierze.

Olbrzym wstał i poprawił pas z przypiętą doń bronią. Zlustrował jeszcze raz zgromadzonych, po czym stwierdziwszy, że nie ma przeszkód, ruszył w stronę wyjścia. Po kilku krokach przystanął jednak i obrócił się.
- Na co czekacie? Skoro mamy iść to zróbmy to teraz, nim nie będzie za późno u licha. Ratte jeśli można, to idź przodem wraz z twoją znajomą i prowadźcie. Ja będę szedł na końcu, osłaniał nam plecy. – Wielkolud otworzył drzwi i gestem pokazał, żeby towarzysze opuścili karczmę.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 31-01-2009, 18:44   #46
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Zastanowiła się przez chwilę na ile panują jeszcze nad tym co się dzieje. Spektakl zaczynał się wymykać regułom trzech jedności, a ilość bohaterów stale rosła. Zmierzyła wzrokiem towarzyszącą Ratte kobietę. Cóż. Nieźle. Jak widać cudzoziemiec nie próżnował. Postanowiła jednak nie doszukiwać się w tym drugiej głębi. Może czasem wystarczy po prostu przyjąć rzeczy takimi jakie były.
Spojrzała na ślicznotkę i udała, że nie widzi jej raczej niechętnego wyrazu twarzy.
- Prowadź więc nasza dobrodziejko – bardzo starała się by nie zabrzmiało to kąśliwie. Zwalczyła w sobie typowo kobiece podejście do rzeczy. Przecież tamta była starsza i bardziej... zużyta? Koniec. Daj spokój – zganiła się w myślach. - Nie bądź śmieszna, Bruno nawet by na nią nie spojrzał... Uspokojona tym spostrzeżeniem, wróciła do swoich przemyśleń. Wojsko, poseł... w tym wszystkim Szorstki... czyżby wplatał się w międzynarodową aferę? W sumie tak samo głupie to jak i prawdopodobne. Każdy przecież wie, że od dawien dawna polityka nie rządzi się logiką...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 01-02-2009, 16:37   #47
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Krople deszczu wybijały szalony rytm bębniąc po dachówkach, pluszcząc w kałużach i beczkach. Koncert nie przypadł do gustu nawet tym, którzy jeszcze wczoraj narzekali na suszę. Postawione kołnierze, kapelusze, kaptury i przemykanie chyłkiem - od dachu do dachu, wszyscy przechodnie upodobnili się do siebie na wzór kropel deszczu.

Wóz wyładowany skrzyniami, otoczony wianuszkiem Gwardii toczył się środkiem ulicy. Na koźle, obok woźnicy siedzał człowiek, mogący z jednakowym skutkiem robić za czarodzieja, co za błazna. Kapelusz oklapł, szata oblepiła chude ciało. Przyrównanie do mokrej kury, byłoby obrazą dla tego dostojnego ptaka.
Mag usiłował odczytać mapę, pomagał mu w tym Gwardzista, uwieszony na burcie pojazdu. Kłócili się głośno przez chwilę, by zakończyć spór kompromisem:
- Jedziemy na rynek, tam postój - zakomenderował uwieszony, znać że oficer.

Całe zdarzenie skutecznie zagłuszyło to, czego nie zagłuszył deszcz. Przykłady możnaby mnożyć, ale skoro i tak nikt tego nie słyszał - uznajmy za niebyłe.
Kroków, całkiem donośnych, stawianych przez rosłych (jak na Cesarskie warunki) mężów słychać nie było zza rogu.
Dwie dobrze zorganizowane, uzbrojone grupy wpadły na siebie.
Trudno powiedzieć, czy fakt iż, Malinka stanowiąca awangardę przyjęła na siebie większość impetu zderzenia, wpłynął na ciąg dalszy spotkania. W każdym bądź razie, ichniejszy przodownik już sięgał po broń, już miał siec, ciąć, rąbać; gdy zorientował się, że ma przed sobą niewiastę.
Identyfikację ulatwił zapewne bojowy okrzyk:
- Łapy precz, chamie!
Incydent został szybko opanowany przez szkolonego w tym zakresie człowieka.
Poseł, jak się przedstawił, przeprosił za wszystko (co prawda nie przeprosił za zmianę pogody, ale ze słów jego wnioskować można, że przeprosić zań był gotów) czystym królewskim, jakiego używa się w uniwersytetach, bez charakterystycznej szeleszczącej wymowy Cesarskich. W gładkich słowach zaproponował rekompensatę za poczynione szkody moralne, sugerując jeszcze wyższą za trudy pomocy zbłąkanemu urzędnikowi.
 
pan Piotruś jest offline  
Stary 02-02-2009, 10:30   #48
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
O tym, że Malinka przyjęła pierwszy impet zderzenia niejako "na klatę" zdawał się świadczyć jej okrzyk. Na szczęście Ratte w porę powstrzymał sunącą już w górę dłoń szlachcianki chcącej swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji udokumentować bardziej namacalnie.
Na szczęście grupa z naprzeciwka wykazała się rozsądkiem i przyszły konflikt zduszono w zarodku.

Ze zmarszczonymi brwiami obserwował posła, który wręcz uniżenie poprosił ich o pomoc.Choć nie mówił bez ohydnego dla każdego człowieka z Północy miękkiego akcentu, to jednak sama obecność tutaj Cesarskich wywołała falę wspomnień.

Dwie armie stojące naprzeciw siebie w strugach ulewnego deszczu. Zwieszające się smętnie sztandary, strumyki wody spływające po zbrojach i kropierzach.
Długa linia piechoty cesarskiej przedzielona tu i ówdzie szwadronami ciężkiej jazdy.
I ich własne linie. Kontyngenty piechoty miejskiej srożące się grzebieniem pik i halabard, oraz na skrzydłach oni - kilka kompanii najemniczych, jedyne obecnie (wobec kolejnej Ligi Baronów) jednostki kawalerii w armii Cesarstwa Północnego.
Sygnał trąbek i masy piechoty niespiesznie ruszają naprzecie siebie, Najpierw krokiem marszowym, by po chwili przyspieszyć do truchtu. Gdy dzieli ich już tylko kilkanaście metrów z krzykiem rzucają się na siebie. Wrzask, łoskot uderzającego o siebie metalu i pierwsze krzyki ranionych. Obydwie linie przemieszały się już ze sobą i teraz ta ćma ludzka zdaje się być jakimś gigantycznym potworem, o wijącym się cielsku, które co chwilę wydyma się i pręży.
Jest w końcu sygnał i dla nich. Ruszaja przeciwko zakutej w stal Gwardii Cesarskiej złożonej z samej najlepszej szlachty Imperium. Nad wrogim oddziałem powiew chorągiew z cesarskim godłem - czarnym gryfem na żółtym tle.



Godło Cesarstwa (tysiąca wysp)

Oznaczone są też tak pancerze przeciwników i końskie kropierze. W porównaniu z nimi jego Kompania wygląda o wiele skromniej, wręcz niepozornie. Ot dwustu ludzi w szmelcowanych na ciemno zbrojach bez ozdób, ze skromnym jedynie sztandarem - czarnym orłem na burym tle.



Godło Cesarstwa Północnego

-
Będzie wesoło - galopujący obok Heimprich przygryza wąsa lustrując zbliżająca się ścianę nieprzyjacielskiej jazdy.
Potworne uderzenie dwóch pancernych oddziałów. Zgrzyt żelaza i odgłosy uderzeń, krew chlustająca przez przeziernice hełmów i łączenia pancerzy. Wrzask walących się z siodeł jeźdźców i skowyt tych leżących na ziemi tratowanych i wgniatanych w ziemię końskimi kopytami. Nad polem walki zaczyna unosić się słodko mdlący zapach ludzkiej krwi i zwierzęcej posoki...

Poseł coś mówił, Ratte powrócił do rzeczywistości ganiąc się w duchu za chwilę zapomnienia. Na takie coś może sobie pozwolić w karczemnej izbie przy dzbanie wina, a i to nie za często, a nie w mieście ogarniętym zamieszkami, gdy w każdej chwili możne napatoczyć się dragoński patrol.
Popatrzył z niechęcią, lecz niedawna nienawiść już wyparowała. W końcu to przecież było to w innym życiu i przydarzyło się komu innemu.

Popatrzył na towarzyszy i wzruszył ramionami. W końcu pieniądz nie śmierdzi, a zwłoka spowodowana udzieleniem pomocy nie powinna być zbyt wielka. No i zawsze towarzystwo posła i kilka mieczy dodatkowo (nie mówiąc już o magu) jest nie do pogardzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 03-02-2009 o 18:13.
Arango jest offline  
Stary 04-02-2009, 01:50   #49
 
Bergtagna's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumny
Rozlega się głośny szum, dźwięk milionów kropel radośnie łączących się w jedną całość. Ona i on akompaniują śmiechem muzyce wodospadu, który całkowicie pochłonął ich nagie ciała. Romantyczny nastrój pełen silnego uczucia zmierzał już do przemiany w coś bardziej przyziemnego, gdy nagle oczy młodzieńca miast nadobnej niewiasty ujrzały mniej zmysłową, lecz pełną szlachetnej prostoty ścianę z zasłużonej, czerwonej cegły. Na twarzy Jethro prócz zawodu malowała się powoli świadomość rzeczywistości, w której przyszło mu się obudzić. Zimne dreszcze karmione ostygłą już wodą i chłodem wkradającym się przez uchylone okno pomieszczenia, przyspieszyły analizę czasu i przestrzeni. Znowu dał się porwać przyjemności – wybrance, dla której zrobiłby wszystko, wszak darzył ją prawdziwą, nieskrępowaną niczym miłością. Szczękając zębami powstał z balii, sięgnął po leżący na oparciu krzesła kawał materiału, którym wytarł się z wody, po czym ubrał się w ciuchy leżące na siedzisku. Przypomniał sobie, że poprosił karczmarza o „świeży” przyodziewek obiecując solidną zapłatę i oddając swój niemiły nozdrzom strój. W międzyczasie starał się doliczyć ile to dni obył się bez kąpieli, a ostateczny wynik wprawił go w zadowolenie. Świeże ciało, świeży ubiór (wypowiadając to w myśli skrzywił się, spoglądając na liczne plamy pokrywające prostą, białą , lnianą koszulę jak i szare nogawice), świeży umysł! Wyjrzał przez okno. W strugach deszczu zbliżała się do wrót karczmy spora grupa zbrojnych. Z dołu dało się słyszeć wyraźnie kolejną strofę pijackiej pieśni, w której to autor subtelnie drwił z dysproporcji między męskością strażnika a jego bronią. Zdaje się, że straż tutejsza niegłupia i nawet najlepiej ukryte szyderstwo odczytać potrafi.

Świeży umysł kazał działać. Zejść na dół? Głupota, nikt tam nie będzie patrzył w czyj łeb uderza. Spojrzał w kierunku fundamentów budynku. Znajdował się dość wysoko, a w dodatku nad wejściem do karczmy. Straż wyważyła drzwi nie zaprzątając sobie uprzednio głowy, czy czasem nie otwarte. Za to efekt był piorunujący. Zrobiło się głośno. Ciężko było odróżnić krzyki rozpaczy i przerażenia od tych świadczących o chęci mordu. Wtem zza framugi drzwi wejściowych wychyliła się głowa jednego z gości karczmy, lecz prędko utraciła pion i wraz z resztą ciała zwaliła się w błoto. Na plecach widniała bordowa przyczyna upadku nieszczęśnika. Po chwili runęło następne ciało. Jethro nie przyglądał się zbyt długo makabrycznemu widokowi. Prędko wyskoczył przez okno z zamiarem wylądowania na zwłokach. Ciała zamortyzowały upadek, na co liczył. Nie oglądając się za siebie ruszył wzdłuż uliczki. Na najbliższym skrzyżowaniu zobaczył dość daleko przed sobą pacyfikację hołoty, po prawej było podobnie, po zostało skręcić w lewo. Ponownie zastał nieciekawą sytuację, lecz jeden z kierunków dawał nadzieję na ujście cało z potrzasku. W oddali dojrzał jakąś większą grupę ludzi otaczającą wóz. Rozpoznał sylwetki kobiet. Kobiety! Szybkim krokiem ruszył w ich stronę. Gdy był już dość blisko, idący za wozem zbrojni odwrócili się dobywając mieczy.

-Ktoś ty? – Zapytał łaskawie jeden z nich, dając tym samym szansę na uniknięcie przykrego doświadczenia przybyszowi.
-Jestem towarzyszem tych dwóch dam. – Odrzekł Jethro wkładając wiele wysiłku, by wypowiedziana kwestia choć trochę tchnęła pewnością siebie i była wystarczająco głośna, by jedna z dam spojrzała w jego stronę. Ku jego niewielkiej uldze, odwróciły się obie. Wytężył mięśnie twarzy siląc się na sprawdzone, czarujące spojrzenie, którym zwykł obdarzać interesujące go kobiety. Efekty osiągnął podobny, co człowiek, starający się o wykałaczkę przy użyciu siekiery. Los był jednak łaskawy, poznał w jednej z niewiast Śpiewaczkę.
 
Bergtagna jest offline  
Stary 04-02-2009, 23:16   #50
 
pan Piotruś's Avatar
 
Reputacja: 1 pan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemupan Piotruś to imię znane każdemu
Jeden z żołnierzy splunął pod nogi kolegi, co prawda pogoda była tak łaskawa, że nawet gdyby nieopatrznie trafił, nie zrobiłoby to większej różnicy. Zbrojna asysta turkoczącego wozu miała za sobą pobyt na morzu, w spiekocie ostatnich dni, teraz zaś moknąc przeklinali wcześniejsze prośby o choćby najmniejszą chmurkę.
Dopóki dowódca był bardziej zainteresowany rozmową z magiem mogli sobie pozwolić na przeoczenie kilku ludzi pod bronią idących swoją drogą.
Co ich interesowały zamieszki, czy sprawy uczciwych obywateli.
Zadanie najważniejsze.
A tu wypada jeden taki i biegnie wprost na wóz, a na wozie cenny ładunek i tajny rzecz jasna. Koniec z patrzeniem pod nogi.
Odruchowo wrzasnął by rozpoznać przybywającego, przypisać do kategorii: wróg, swój, bydło - zgodnie z niepisanym regulaminem wartownika.
Pożałował już po chwili, gdy rozpoznawany raczył zwrócić uwagę nie tylko na siebie, lecz także na zebranych nieopodal.
Popatrzył ze zgrozą w kierunku oficera.
Ten jednak westchnął głośno i popukał się w czoło.
- Co tak wrzeszczysz, baranie jeden. Rozkaz był? - wypytywany odpowiedzał jak dobrze wytresowany żołnierz odpowiedzieć powinien - zaprzeczył.
- To było pytanie o inny rozkaz, baranie - oficerowi puszczały nerwy. - Nie pytam, czy ci ktoś kazał wrzeszczeć. Pytam czy pamiętasz swoje zadanie?
- Tak jest. Melduję, że pamiętam, że mam chronić ładunek przed wszelakimi atakami, zwłaszcza ze strony straży miejskiej, która stanowi...
- Do stu kurew! - przerwał mu kipiący ze wściekłości oficer. - I jeszcze zacznij wrzeszczeć na całe gardło co wieziemy.
- Melduję, że nie wiem, co wieziemy. Transport objęty jest tajemnicą.
- Idiota. Milczeć! - odwrócił się w kierunku nieco zaskoczonych obrotem spraw ludzi. - A wy musieliście zaczynać przed czasem? Bohaterowie jedni się znaleźli. To teraz się martwcię. Koszary pewnie już zdobyte, ale straż się rozproszyła i robi czystki na ulicach. To wasz problem, my mamy własne.
 

Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 04-02-2009 o 23:18.
pan Piotruś jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172