Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2009, 12:21   #24
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Wróbel trzymał w prawej dłoni krótszy miecz, zakrzywiony i wyszczerbiony. Nie dbał o ten miecz, zresztą sam go nazywał „Ćwiartką” obok gnomiego pistoletu „Setka”. Szermierz podrapał się po głowie nie wiedząc co począć. W pierwszej chwili chciał stoczyć się do rowu, ale widząc mgłę która się tam osadzała, zaprzestał tego zamiaru. Westchnął cicho i splunął za lewe ramię, potem dla pewności i za prawe. Ucałował kostki pięści, wykonał dziwny znak palcami i na koniec zamknął oczy. Kiedy je otworzył dalej widział stworzenie.

-Eeee... przeceniają tych bogów.

Faktycznie, Feliks dokonał właśnie krótkiego przeglądu po najpowszechniejszych religijnych zabobonach regionu. Jakby się skradając tyłem, wycofał się na tyły ekipy. Jego kroki pobrzmiewały lekko. Wnet schował miecz i dobył pistoletu. Z głupawą miną wycelował pistolet w stworzenie i nacisnął spust dwa razy, raz aby ominąć pustą komorę, drugi raz aby wystrzelić.
Lekki klikniecie i nic poza tym., broń znowu się zacięła. Zrezygnowany Feliks tylko wrócił wystrzał na pusta komorę i schował broń.

-Cholera prze cholery zawsze cholera przez cholery.

Zaklinał po swojemu, pomachał drużynie i sobie zwyczajnie poszedł. Właściwie to nawet nie poszedł, wycofał się do alejki aby zniknąć innym z pola widzenia. Tedy nastąpiło odłączenie napięcia. Zatkał nos i jakby tracąc zasilanie jak szmaciana lalka gruchnął do rynsztoku. Całe szczęście, że większość nieczystości zdarzyła spłynąć dalej biorąc pod uwagę nie zasilanie go nowymi odpadkami. Czym było dla Feliksa wytarzanie się w resztkach moczu? Pijak-komandos przeturlał się w głębokościach rynsztoka ponownie do swojej drużyny poprzez boczne odciekli rynku.

-Teraz pijamy, co?

Uśmiechnął się zadowolony i upił łyk ze swej manierki aczkolwiek nie był on spory. Wnet znieruchomiał. Coś zaskrzypiało, obruszyło się i dało we znaki swe życie. Szermierz oblał się zimnym potem i jak strzała wyskoczył z rynsztoku przebiegając za... za plecami dziwnej istoty omijając ją szerokim łukiem. Z hukiem i dziwną miną przewrócił się. Trzeba przyznać, obejmować glebę to Feliks umiał. Wykaraskał się z wypadku i biegiem wtócił na swe miejsce pośród śmiałków.

-Ki czort tam siedzi...

Nawet nie był pewien czy coś faktycznie słyszał czy to tylko panika. Niemniej teraz cuchnęło od niego jeszcze bardziej. Męki pot, strach przed myciem i mocz – oto bukiet perfum Wróbla. Napiął się dumny i zagroził pięścią w kierunku wszystkiego. Poprawił ubranie w imię wydumanej elegancji, naciągnął rękawice na dłonie poczym popukał cichaczem Keitha w ramię.

-Pssssyt. Może poszukamy tych innych potworów eeee... w budynkach? Tutaj gdzieś chyba był browar. Ten tutaj ten taki ten tu się mi nie podoba.

Lecz jakby przewidując przyszłe komplikacje położył dłoń na rękojeści „Ćwiartki”. Z mokrego po wizycie w rynsztoku rękaw kapała powoli ciecz, miarowo tworząc symfonię i przypominając niczym dzwoneczek o smrodzie. Nawet przez moment Feliks stwierdził, że w takim stanie będzie mniej apetyczny. Coś w tym było, na pauzę osobliwego występu wyszczerzył niekompletne uzębienie.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline