Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2009, 15:52   #37
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Anka odpoczywała przy ognisku. Piwo nie smakowało jej za bardzo, ale potęgowało senność, rozleniwiając i pozwalając uchodzić napięciu. Halder miał rację. Za bardzo skoncentrowała się na swoich troskach, zamiast zaopiekować się Włoszką. Dobrze, że Sophie była twarda i poradziła sobie bez Anki. Dobrze, że rosła jej zażyłość z de Wervem.
Pomyślała o tym, że w pewnym sensie jest w dużo lepszej sytuacji od reszty. Nawet tu, tysiąc mil od Stanley, była w domu dużo bardziej niż ktokolwiek z nich. Poza dziećmi. Może dlatego Mulunda ją zaadoptował, bo była bardziej Kongijką niż czarna, ale wychowana w Europie, Maria. Gdyby jeszcze mogła zapanować nad niecierpliwością i chęcią ruszania w drogę natychmiast.

Gdy Niemiec ją poprosił, poszła z nim od razu. Wydarzenia w misji sprawiły, że to z Halderem czuła się najbezpieczniej. Wysłuchała go spokojnie. Dobrze rozumiała, do czego dąży. I trudno powiedzieć, żeby dziwiło ją, że próbował przejąć odpowiedzialność za jej los, prędzej nienaturalne wydawało się, że tylko on jeden.
Mężczyźni tak się zachowywali. Mówili kobietom, co mają robić. Nie buntowała się przeciw temu, przynajmniej tak jej się wydawało. Po prostu czasem, mimo że przytakiwała, robiła rzeczy po swojemu.
- Mam kontakty, ale jeśli zawrócę może mi potem nie starczyć siły na dotarcie do Stanley. – Zawstydziła się, że mówi mu prawdę – Bo zastanawiałam się nad tym. I nad dziećmi.

Znowu nie zaprotestowała, gdy ją pocałował. Ani za pierwszym, ani drugim, ani trzecim razem. A dzisiaj już powinna, żadne strzały jej nie tłumaczyły. Do tego przylgnęła do jego ciała, jakby prosiła o więcej. Poczuła dłonie Haldera pod spódnicą, jednocześnie z natrętną myślą, że mogłaby z nim to zrobić.

Bo gdyby zrobiła tak jak mówił i wyjechała, wyszłaby z tej wojny cało. A to, co wydarzyłoby się w tej chacie zabrałaby ze sobą, zapominając albo pamiętając, wszystko jedno, skoro byłaby jedynym świadkiem.

Pocałunki były cudowne. Halder był przystojny, silny i zdecydowany i troszczył się o nią. I jakoś lubiła, kiedy mówił Aniu. Ale też nie pozostawiał złudzeń, że chce więcej i jego natarczywość zaczynała Ankę przerażać. Na równi z faktem, że chciała jej się poddać, ulec pożądaniu i zrobić coś nieodwracalnego, coś, co w jej mniemaniu zmuszałoby ją do powrotu. Ratując się przywoływała wątpliwości. Boże, przecież nawet nie myślała o nim używając imienia.

Może gdyby spróbował trochę wolniej. Wystraszył ją trochę mniej. Ale dłoń Haldera już wędrowała w jej majtkach, a druga rozpinała własne spodnie. Wiedziała, że to ostatni moment na protest. Czuła nabrzmiałą męskość Niemca i wiedziała, że za chwilę będzie za późno, bo posypią się guziki brutalnie traktowanej spódnicy i Halder też się wyswobodzi z ubrania.
- Przestań – wykorzystała ręce do odepchnięcia Marcusa. W oczach miała łzy.
- Przestań. – Popchnęła go jeszcze raz, bo zdawał się nie rozumieć, co mówi - Natychmiast. – Brakowało jej tchu - Czego Ty ode mnie chcesz?

- Zrobię to, co postanowi de Werve. On tu dowodzi. –Powstrzymała się od wybiegnięcia z chaty. W zwolnionym tempie, ze spuszczoną głową poprawiła ubranie.
 
Hellian jest offline