Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2009, 23:05   #11
Harv
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Cristoforo Carbone... Takie imię widniało na szczycie zapisanej strony w zeszycie w kratkę który oświetlany snopem światła z małej lampki na baterie leżał na niskim stole. W ciemności wozu pochylała się nad nim rozczochrana głowa i dłoń gryzmoląca na marginesach. Można było wyszczególnić parę punktów wśród nachodzących na siebie liter. Pismo było nierówne, litery koślawe, jakby osoba niedawno nauczyła się pisać, albo pisała bardzo rzadko.

- A więc.. Cristoforo Cabrone - niosący Chrystusa. Mam nadzieję, że nie pójdzie w ślady Achilla.. Student medycyny i ekologii, myśli, że wie dużo o naturze życia...Heh.. - Raniero parsknał śmiechem i po chwili myślenia i wpatrywania się w kartkę zaczął mówić tym samym tonem który brzmiał jedynie jak myśli ubrane w niedbałe słowa. - Młody, rodzice są daleko, przysyłają pieniądze... Zieloni obrońcy? Bliżej będzie do czerwonego... Przynajmniej ma niewielu znajomków... Aria? Mają też fabryki u nas pod inną nazwą, młody sie ucieszy... Najważniejsze - kocha naturę, no i zwierzęta go lubią, ale musi jeszcze się dużo nauczyć. Wczoraj miał akcję. Nieźle mu poszło, ale biedaczek najwyraźniej nie wie ile kosztuje procesowanie się.

Zamknął zeszycik, wcisnął go do kieszeni i wyszedł na zewnątrz. Świeże nocne powierze było bardzo przyjemne dla martwej skóry. Pies podniósł się i zamerdał ogonem, ale wzrok Raniera sprawił, że powrócił na swoje miejsce. Poleciał na miejsce wczorajszej akcji i wydając piski słyszalne dla szczurów wywabił* dwa z nich. Ich móżdżki z wczorajszego polecenia** zrozumiały tyle, aby zapamietać choć parę słów towarzyszących nazwisku Carbon. Oba ssaki były zgodne, że słyszały "pozbyć się".

Raniero nie spodziewał się, że tak szybko znajdą tożsamość jego kandydata na dziecko. Będzie go teraz musiał obserwować jeszcze więcej niż zwykle. Moment może jest zbyt wczesny, ale z drugiej strony czy on, jako wampir wie najlepiej? Puls świata bije inaczej niż nasze umysły nam dyktują. Może własnie teraz jest właściwy czas?

Wzbił się w powietrze*** i jego słuch łapał teraz wiele innych dźwięków nocy - odgłosy lotu owadów, szmer trawy, odległe rozmowy. Jako nietoperz leciał w stronę małego mieszkania Cristofora na obrzerzach miasta, z którego tak często wymykał się w objęcia natury. Dzisiaj może byc to jego ostatnia eskapada.

Nie było roweru zazwyczaj przypiętego solidną kłódką do balustrady, a światło w domu się nie paliło. Nietoperz wleciał do zaułka i wybiegł z niego wilk*** o szarawej sierści. Zaczął tropić Cristofora po zapachu. Po kilkunastu minutach nieprzerwanego biegu po drodze napotkał porzucony na poboczu rower i zamknięty samochód. Wbiegł do lasu gdzie zapach jego niedoszłego syna mieszał się z zapachami trzech innych ludzi, czuł też wyraźny zapach metalu.

Z początku biegł, starając się dogonić ludzi, lecz gdy ich zapach stawał się silniejszy, a głosy słyszalne zaczął skradać się, aby nie sygnalizować swojej obecności. Widział ludzi okładających przywiązanego chłopaka łomami i kijami. Cóż... Dobry początek jego nie-życia. Nie będzie ono wcale łatwiejsze niż to życie które ma teraz..

Odczekał jeszcze parę ciosów, obserwował jego reakcje. Chłopak walczył z więzami, nie poddawał się. Na zadane mu przez oprawców pytanie "Czy warto" jego postawa odpowiadała "Tak". I to właśnie wkurzało byczków z łańcuchami na szyjach i wyżelowanymi czarnymi włosami. On miał coś, czego oni nie będą mieli nigdy. Coś, czego właśnie Raniero szukał. Kolejny cios w skroń sprawił, że Cristoforo zawisł na sznurach jak bezwładna lalka. Jednak oddychał jeszcze, w bezczelnym zapale. Jeden ze zbirów wyciągnął nóż "motylek" i wyszczerzył zęby do reszty kolegów, aby dodać sobie odwagi przed tym co ma zamiar zaraz zrobić. W jego oczach jednak był strach i wahanie. Drżącą ręką wbił jednak nóż między żebra chłopaka.

Raniero wystrzelił z tylnych nóg jak pocisk^ i uderzył łapami w plecy nożownika, obalając go na ziemię. Ledwo dotykając ziemi odbił się i wgryzł w trzymające łom ramię kolejnego draba, wyrywając kawał mięsa. Pierwszy napastnik nie patrząc za siebie zaczał uciekać w panicznym strachu. W powietrzu było czuć zapach strachu, szczyn i krwi. Trzeci zakapior stał sparaliżowany wpatrując się z całą scenę. Jego pałka na której było widać zakrzepłą niewinną krew wypadła mu z dłoni. Jego kolega który jeszcze tu był wił się z bólu zwinięty w błocie. Wampir popatrzył mu głęboko w oczy, wyszczerzył ociekające krwią zęby i zbliżając się do niego wydał z siebie warkot będący zapowiedzią przyszłego cierpienia. Twardziel stracił przytomność. Czy to jego skatowane sterydami serce nie wytrzymało, czy świadomość odmówiła współpracy, Raniero nie wiedział. Zdecydowanie, postapił dziś przeciwko prawu doboru naturalnego, ale co prawda jego "gatunek" sprzeciwiał się prawom natury już od stworzenia. Wydał z siebie wycie wilka*, mające w sobie ton zaproszenia.

Zmienił się z powrotem w człowieka, podszedł do umierającego chłopaka i wyciągnął nóż powodując potężny krwotok. - Już nie będzie Ci potrzebna, mały. stwierdził zanim wbił kły w jego szyję. Jego krew była dobra. Starał się zapamiętać jej smak, zanim cała opuści jego żyły. Cristoforo zdawał się w jakiś sposób odczuwać to co się z nim dzieje, jakby rozluźnił się jeszcze bardziej. Wargi wampira wyczuły, że tętno jest już prawie niewidoczne. Nożem rozorał sobie nadgarstek wzdłuż i wpuścił szeroki strumień krwi w usta Cristofora, po czym zalizał ranę, która zniknęła jakby jej nigdy nie było. Chłopak wzdrygnął się, wstrząsnął nim spazm jakby miał zaraz zwymiorować. Ostatni ludzki odruch Wszystko według instrukcji. Oprócz tego Gangrel wyciągnął z kieszeni wykrwawiającego się zbira portfel i podmienił jego dokumenty z kartą biblioteczną Cristofora. Wilki w okolicy usłyszały zew i zaczęły zbierać się skuszone zapachem krwi. Dzisiejsza noc zapowiadała żer z niezdrowego ludzkiego mięsa.

Raniero, wykorzystał moc swojej krwi, aby stać się silniejszy i wziął na jedno ramię chłopaka, a na drugie jeszcze żyjącego draba, który stracił przytomność. Biegł w stronę miejsca, które prawdopodobnie tylko on znał.



Bieg trwał długo, koło drugiej w nocy dotarli do jaskini. Garfagnana, podobno w dzień są zielone i piękne, w nocy są tak samo groźne jak kazde inne góry. Porzucił Cristofora przy wejściu i sam zszedł w głąb skalnych korytarzy trzymając zwiazanego i zakneblowanego zbira narzuconego na ramię, który był wystarczająco taktowny, aby pozostać nieprzytomnym. Płytki oddech świadczył, że jeszcze żyje. Raniero zastanawiał się, czy Cristoforos obudzi się w dzień, czy krew w jego organiźmie zacznie na dobre działać dopiero w nocy. W każdym razie będzie to ciekawe doświadczenie... Już trzecie, a każde inne. Tak jak u ludzi - tylko prokreacja i wszystko co tworzy tą magiczną otoczkę dookoła niej ma sens.

Cristoforos obudził się czując straszliwy ból lewej ręki. Był ranek, widać było przebłyski słońca za łańcuchem górskim, a promyki słońca delikatnie muskały czubki jego palców sprawiając mu niewyobrażalny ból. Odruchowo cofnął rękę i pojawił się Strach. Strach jakiego chyba nigdy jeszcze nie czuł. Prawie bez udziału świadomości wykonał skok w głąb jaskini, poza zasięg światła. Wtedy zastanowił się - skoro czuje strach, czemu nie czuje serca bijącego panicznie i czemu nie ma zimnego potu na plecach? Oprócz strachu poczuł też Głód, nie przypominający żadnego innego łaknienia jakie odczuwał do tej pory. Spostrzegł, że jaskinia otwiera swoją gardziel zachęcając, aby wejść w jej głąb, aby uciec od światła i odpocząć...

* - druga kropka Animalizmu
** - pierwsza kropka Animalizmu
*** - czwarta kropka Transformacji
^ - Potencja
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.

Ostatnio edytowane przez Harv : 06-02-2009 o 22:41. Powód: dyscypliny & ciąg dalszy
Harv jest offline