Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2006, 22:03   #26
SHAQER
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Gdy karczmarz wychodzi z pomieszczenia Garrick konspiracyjnie pochyla się ku niziołce.

- Strasznie jest zasadniczy prawda? Nic tylko praca i praca, zero rozrywek. Co my robiliÅ›my nie tak rozmawialiÅ›my…

Człowiekowi nie dane było skończyć gdyż mały, może dwunastoletni chłopiec, zaczął go ciągnąć za dół tuniki. Chłopak miał niesamowicie zmierzwioną blond czuprynę, która niezwykle go upodabniała do starszego mężczyzny. Malec na ramieniu trzyma wielki worek, który jest dla niego widocznym ciężarem.

- Czy pan Garrick Nesom? Mam dla pana przesyłkę.

Garrick kuca tak, że twarz chłopaka jest na wysokości jego. Uśmiech się do niego promiennie, po czym wyciąga monetę z sakiewki. Na widok połyskującej w porannym słońcu monety oczy malca robią się wielkie niczym spodki.

- Korona dla Ciebie, ale mam prośbę jakbyś wiedział coś o jakichś napadach mających mieć miejsce na wozy rozwożące chleb to uderzaj jak w dym. Aha za każdą sprawdzoną wiadomość dostaniesz więcej, ale płace tylko, gdy wiadomość okaże się być prawdziwa.

Malec trzyma na wyciÄ…gniÄ™tej rÄ™ce monetÄ™ i zauroczony siÄ™ w niÄ… wpatruje, Garrick z nieznanym wczeÅ›nej towarzyszÄ… uÅ›miechem powstaje i otwiera worek. WyciÄ…ga z niej kilka zapasowych koszul w różnych kolorach, lecz jak udaje siÄ™ zauważyć towarzyszom wszystkie sÄ… modne. Na koÅ„cu wyciÄ…ga rapier, na którym znajduje siÄ™ piÄ™kny grawerunek pÅ‚omienia natomiast kosz jest w ksztaÅ‚cie zÅ‚otego smoka. Grawerunek maÅ‚ymi srebrnymi literkami gÅ‚osi. „Dla oddanego przyjaciela, pierwszego bajarza Geoffu. Sylvani.”. W nastÄ™pnej kolejnoÅ›ci z worka wyciÄ…ga zwyczajny dÅ‚ugi prosty Å‚uk o naciÄ…gu dwudziestu dwóch kilogramów. Ostatni z worka wyciÄ…gniÄ™ty zostaje sztylet, na którego gÅ‚owni można ujrzeć wizerunek pana wiatru, który przywoÅ‚ujÄ™ tornado. Garrick zabiera koszule na górÄ™ do swojego pokoju a gdy schodzi karczmarz wyÅ‚ania siÄ™ wÅ‚aÅ›nie z kuchni niosÄ…c Å›niadanie. Pierwszy bajarz Geoffu bÄ™dÄ…c na górze zdążyÅ‚ caÅ‚e to uzbrojenie przytroczyć do pasa, Å‚uk natomiast z naciÄ…gniÄ™tÄ… już ciÄ™ciwÄ… przewiesiÅ‚ przez ramiÄ™. Jego prawa rÄ™ka caÅ‚y czas niby to niedbale spoczywa na rÄ™kojeÅ›ci rapiera. Gdy widzi jedzenie na twarzy wykwita znany już tak dobrze wszystkim uÅ›miech.

- Nareszcie śniadanie. Straszniem zgłodniał.
 
__________________
It`s not a vengance, It`s Punishment
SHAQER jest offline