Zachowanie nieznajomej kobiety „kobiety” napełniało Maahra coraz większym niepokojem. Wydawało się, że nie ma bladego pojęcia o tym, że już nie żyje, a do tego miała najwyraźniej mocno przerośnięte zdanie o samej sobie. W połączeniu z rozchwianiem nastroju, jakie jej towarzyszyło, zombie była dla siva zupełnie nieprzewidywalna. Nie chciało mu się nawet kląć w myślach, zastanawiał się jedynie, czy złożona przed chwilą propozycja odprowadzenia „kobiety” do domu była dobrym pomysłem. Nóż w rękach truposzki błyszczał niepokojąco. Maahr nieznacznie zmienił ustawienie nóg, przyjmując pozycję Żmii i opuścił ręce tak, żeby mógł jak najszybciej dobyć wiszącej u pasa broni. Zombie tym czasem mówiła i mówiła, a jej głos stawał się coraz bardziej nerwowy. Nagle jednak, bez żadnej widocznej przyczyny ciało kobiety ponownie osunęło się do wody, przewracając również siva.
Kiedy już udało mu się wygrzebać z zalegającego dno kanału szlamu, stanął nad leżącymi w wodzie zwłokami i dopiero teraz dał upust swojej złości i zaklął w swoim rodzimym języku. - Sheerghig! Co ja mam teraz zrobić?! Nikt nie mówił mi, że będę musiał eskortować jakieś panny z bogatych rodów. Na wpół umarłe w dodatku. A żeby cię Ersack... Khreghk! To ponad moje siły! - krzyczał, nie wiedząc, co innego mógłby zrobić. Szybko jednak uspokoił się i zaczął zastanawiać się, czy nie rzucić tej pracy w diabły. „Jeśli tak ma wyglądać przeciętny dzień kanalarza, to ja dziękuję. Pewnie dlatego mają taki kłopot ze znalezieniem kogoś do roboty... Nie, nie, nawet w tym pokręconym mieście, gdzie nieumarli pilnują porządku wśród żywych takie przypadki muszą być rzadkością... Tylko co z tego, kiedy ta wariatka ma nóż i całkiem prawdopodobnie jakieś wpływy „na górze”? Nie ma co, ładnie wpadłem jak na pierwszy dzień...”
Najgorsze w tej sytuacji było to, że Maahr nie miał bladego pojęcia o nieumarłych i nie wiedział, czego jeszcze może spodziewać się po tym „mdlejącym” zombie ani też jak mógłby się przed nim bronić. Wolał jednak nie wybierać się z nią na przechadzkę po mieście, bo w każdej chwili mogłaby rzucić się na niego bądź na kogoś z przechodniów a on mógłby zostać posądzony o atak na tego kogoś. Pozostawał jeszcze obowiązek udrożnienia kanału – nie mógł zostawić zwłok tutaj, musiał coś z nimi zrobić.
Po chwili namysłu Maahr pochylił się nad leżącą zombie i ostrożnie wyjął z jej ręki nóż. Teraz przynajmniej zagrożenie z jej strony zmalało. Ukradkiem spojrzał na wiszący na szyi trupa naszyjnik. Potrzebował pieniędzy, ale nie był pewien, czy nie miał on coś wspólnego z nagłym „ożyciem” kobiety. Wolał tego nie sprawdzać.
Odwiązał od pasa linę i z jej pomocą przywiązał ręce i nogi zombie do drąga. Unieruchomiwszy w ten sposób niebezpiecznego ożywieńca i wykonawszy swoje zadanie, Maahr zarzucił drąg na ramię ruszył w kierunku wyjścia z kanałów, ciągnąc za sobą kłopotliwy „ładunek”. Miał szczerą i silną nadzieję, że kobieta w międzyczasie nie postanowi „się ocknąć”. Gdyby jednak tak się stało, nie miał zamiaru się tym przejmować, tylko wyciągnąć ją na powierzchnię i tam oddać komuś, kto lepiej wiedziałby, co dalej z nią począć. Ostatecznie, spalenie zwłok również mogłoby rozwiązać ten problem. |