Kozak patrzył chwilę wystraszony.
-
A wy kto ? Ludiej czy czarty ? - spytał podniesionym głosem. Po czym jak nie wrzaśnie :
-
Maksymie bywaj !!! - zwinął się jak kot chcąc z uścisku wywinąć, ale gruchnął go wachmistrz rękojeścią w potylicę i siczowiec legł jak długi.
Z murów huknął strzał i kula z chrzęstem wbiła się w ceglana ścianę budynku. Jednocześnie jakieś głosy w stajni i poruszenie usłyszano. Znać spora część mołojców tam na sianie spała.
Do szlachciców podskoczył wachmistrz.
-
Wasze miłoście wyrżną nas tu.
Byla to prawda, w wąskim , ciasnym korytarzu mozna by ich tu łacno skłuc rohatynami, czy spisami, kilka luf muszkietowych też uczyniloby jatkę.