-Great.
"Bagna, bagna jak ja nienawidzę bagien! Nienawidzę! Łatwo o zakażenie ran a i ubranie będzie do wywalenia. Do tego coś nas śledzi, mówi się trudno."
Koło Szamila stał akurat Isendir, elf zdjął swoją wypchaną torbę i dał ją drugiemu elfowi. -Potrzymaj na sekundę.
Zdjął i dokładnie złożył swój kaftan, zbyt go lubił by go stracić a to było nie uniknione w tym miejscu. Wziął od elfa torbę, wyjął z niej skórzaną kurtkę a włożył kaftan. Oddał torbę. -Potrzymaj jeszcze chwilkę.
Założył na tors kurtkę, która nie miała lewego rękawa i odsłaniała w tym miejscu biały rękaw koszuli włożony w rękawiczkę. Szamil w końcu odebrał torbę i zarzucił ją przez ramię. -No dobra brygada, czas ruszać. Idę pierwszy mam nadzieję, że nikt mi sztyletu nie wepchnie pod żebra.
Szamil skierował swe kroki w kierunku ścieżki. -I'll kill you... I'll kill you...
Ciche słowa powoli zaczęły przechodzić w zaśpiew, był na tyle cichy, że tylko jedna z dwie osoby idące za nim mogły go usłyszeć.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |