Tym razem powiodło się mniej szczęśliwie.
Okrzyk kozaka i strzał z muszkietu obudziłyby każdego. Nie dziwota więc, że w stajni pobliskiej ruch się zrobił...
Widocznie spali tam ludzie. I z pewnością nie zamierzali snu owego kontynuować...
Rację takoż miał wachmistrz.
Stać tu nie mogli.
Byle chmyz mógł ich tu z muszkietu, na dachu będąc, trafić. A paru z przodu podejść i jak kaczki wystrzelać, albo na spisy czy widły nawet wziąć.
Dróg przed sobą parę mieli.
Drzwi rozwalić i do wieży się wedrzeć. Ciosów kilka toporem... Albo i proch podłożyć...
Tajną furtą uciec, tak jak przyszli. Może stwory obce by ich nie napotkały... Albo i nawet. Ogniem by je można przegnać.
Jeno nie po to tu weszli, by uciekać od razu.
Mogli takoż na mur wnijść wysoki i stamtąd odpór dać...
- Drzwi rozwalamy - wskazał pan Jaksa na bramkę żelazem okutą - zali na mury wejdziem? Ogień też wzniecić by warto, stajnię na przykład podpalając. Pan Starosta wiedzieć będzie, że w zamku dzieje się coś. Może na zamek uderzy... A odpór mniejszy zastanie, kiedy załoga nami i ogniem zajęta będzie...
- I nam takoż łatwiej będzie... - dodał. - Ustrzel który tego, co z muszkietu do nas wypalił. Jeden mniej. Zysk jakowyś...
Ostatnio edytowane przez Kerm : 01-02-2009 o 15:54.
|