Matt
Stolik, szafa, błyszczący talerz drzazgi i potłuczone szkła. Wszystko to leżało na ziemi tak jak by przeszedł tędy huragan. Okno otwarte na oścież, powiew targał purpurową firankę. Pokoje zatopione w mroku. Zimne powietrze z okna w końcu musnęło moją twarz budząc z letargu. Druzgocząca prawda dotarła do mnie. Pierwsza myśl : „Co tu się stało do cholery?!”. Zimny pot zalał mi plecy. Chwila rozluźnienia przyspieszonego kroku, trąciłem wieszak, waza zatańczyła, rozbijając się w drobny mak. Tętno momentalnie mi wzrosło, adrenalina uderzyła do głowy, a stłamszony krzyk żony podwoił efekt drugiej myśli : „Zabiję Cię skurwielu, jeśli zrobisz jej krzywdę” Choć mój stan po barze nie był idealny, to emocje robiły swoje mięśnie spięte i sztywne, broń wycelowana idealnie. Nogi same poniosły mnie do sypialni, machinalnie pchnąłem dębowe drzwi. Ann przyciśnięta stalową dłonią bezskutecznie próbowała wyrwać się z uścisku leżąc na łóżku. Setka myśli przeleciała mi przez głowę w tej jednej setnej sekundzie, nie do końca dając mi trzeźwo myśleć. - Rzuć broń, albo odstrzelę jej łeb!!! Już!!! - powiedział ochrypłym głosem.
Co mam teraz zrobić ? W tym momencie całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Strach o żonę mieszał się z gniewem, na napastnika Ann i Mikea. Było wręcz pewnym iż należą do tego samego ugrupowania. Te wszystkie lata razem była przy mnie i pomagała mi dawała wsparcie, a ja jej tylko przynosiłem kolejną dawkę kłopotów i zmartwień. Żal miłość?
… Głośny dzwonek wydał z siebie symfonię dźwięków sygnalizującą nadejście przerwy w szkole. Cała chmara dzieci wybiegła na korytarz gdzieniegdzie można było dostrzec jedynie nauczycieli bądź woźnego. Z jednej z klas wybiegł szczupły chłopak, wręczając jednej z stojących przy parapecie dziewczyn wonny liścik wskazując na młodzieńca stojącego przy schodach na górne piętro…
… Młodzieniec może siedemnastoletni wyszedł z bloku, śnieg ciskał jego twarz. Szedł wieczorkiem uliczką, blask latarni i migoczących się w mieszkaniach światełek dawał oszałamiający efekt. Pod stopami trzeszczał śnieg wydając jęki. Co jakiś czas samochód przejeżdżał ulicą. Chłopak doszedł do przystanku rozejrzał się wkoło, spojrzał na zegarek. Już opuścił ręce w geście rozpaczy. Gdy w pobliskim budynku dostrzegł jej twarz. Rozmawiali jadąc do kina, jeszcze nie wiedząc co ich tam czeka. Mieli pić brandy, całując się tak namiętnie jak jeszcze nigdy w życiu. Oddając sobie jak gdyby na wieki…
…Słońce, przebijało się przez błękitne chmury, idealnie okalając mały i przytulny domek stojący na plaży. Śliczna kobieta, o ciemnych włosach brzoskwiniowej cerze i bursztynowych oczach opalała się przed domkiem. W dłoni trzymała czasopismo o jakimś dla mężczyzn nie zrozumiałym tytule. W oddali z domku zaczęła zbliżać się młodzieńcza sylwetka, rozpromienionego mężczyzny. Ubranego w hawajską koszulę i krótkie spodenki. Łagodny szum morza pieścił zmysły pary która teraz zastygła…
Wszystkie te wspomnienie przeleciały mi przez głowę, a najbardziej utkwił szum morza ten kojący, dźwięk. Wiedziałem że nie mam wyjścia muszę strzelić, jeśli odłożę broń zginiemy obje. Całe życie stanęło na szali tak jak w czasie walki Hektora z Achillesem. O wszystkim miał zadecydować los ten obraz który zawsze wisiał w pokoju, obrazujący fortunę jako ślepą kobietę stojącą na piłce. Ta zaś stała na morzu. Obraz który nawet teraz wisiał w sypialni nieruszony. Głuchy odgłos strzału przerwał ciszę. Jeden pojedynczy strzał, zabójczy... PS. Tekst pisany trochę pod wpływem emocji i weny. Wiem że jest błędna jest osoba w opisie wspomnień w sumie to chyba zrobiłem to specjalnie. Nie wiem zresztą. Troszkę pozwoliłem sobie urozmaicić tekst. Starałem się dobrze zobrazować emocje i na tym skupiłem przede wszystkim. ;x
Ostatnio edytowane przez Eravier : 01-02-2009 o 20:01.
|