Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2009, 17:37   #14
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Nie dokończył piwa. Nie zdążył się przywitać z nowo przybyłymi. Wszystko znikneło. Zostało przewiane niczym mgła odepchana przez wiatr. Bardzo zimny wiatr. Zimno. Mokro. Brudno. Ich oczom nie ukazał się jeszcze żaden obraz a już można było wszystko odczuć.
***
Co Isendir widział przed pojawieniem się w miejscu nie znanym nikomu. W jego myślach pokazałamu się jego ukochana. Biegli razem przez bezkresne pola. Przebiegli przed rolnikiem który zaraz ich zbluzgał. Zatrzymali się. Amira oparła się o stóg siana. Uśmiechneła się. Był to bardzo piękny uśmiech. Ukazywał jej śnieżno białe zęby. Isendir nie czekał ani chwili dłużej. Złapał ją obiema dłońmi za twarz. Wpatrywał się w jej zielone oczy. Uśmiech sam nasuwałmu się na twarz. Powoli zaczął przybliżać głowę. Zaledwie kawałek dzielił ich od siebie. Ich nosy stykały się. Złapał od tyłu jej głowę. Zatopił rękęw jej lśniących włosach. Niewytrzymał dłużej. Ani chwili więcej. Pocałował ją.
***
Już wiedział na czym stali. Była to ziemia. Bardzo wodnita. Było to połączenie wody i ziemi. Jednym słowem bagno. Bagno jakiego nigdy nie widział. Rozejrzał się dookoła. Nikogo nie brakowało. Podniósł nogę. Prawą. Tak jak przewidział jego but i nogawki od spodni były przemoczone i brudne. Okropność. Zobaczył pień. Podszedł doń i wgramolił się. Opukał obcasy o zbutwiałe drewno. Zobaczył że Elf o Bardzo Śmiesznym Poczuciu Humoru i Dziwnych Tradycjach. Zaczyna się rozbierać. Przy czym w sposób bezczelny wepchnął Isendirowi do potrzymania swój dobytek. I to bez pytania o taką fatygę. A może pytał. Isendir zdawał się mieć to w nosie. Chciał jak najszybciej wyruszyć. Barbak- ork widząc jak Szamil robi z Isendira tragarza zareagował. W sposób należyty i jak najbardziej grzeczny. Spojrzał także na niego. Wiedział elf że głupio uczynił robiąc to co uczynił w karczmie.
" Będą pamiętać o tym aż nie skończy się ta cholerna podróż"
Szamil wziął właśnie w tej chwili swój dobytek. Przebrany ruszył pierwszy. Za nim ork, a za orkiem podążył Isendir. Słyszał jak ten pierwszy coś podśpiewuje. Nagle Barbak poderwał się. Jego młot w ciągu sekundy znajdował się w dłoniach zielonoskórego. Rzucił się na coś. Bystre oczy Isendira nie spostrzegły cóż to było. Nie zdążyły gdyż ork zasłonił całą widoczność swojim ciałem. Zauważył aby jak poderwał młot i zamachnął się. Bardzo blisko głowy Szamila. Serce mu staneło. Na jedną chwilę. Na szczęście nic się jego pobratymcowi nie stało.
" Dzięki bogu"
Barbak podszedł do zmiażdżonego drzewa które dopero co trafił swym "młotkiem". Złapał swymi palcami coś małego. Zwykły komar. Najzwyklejszy w świecie. Spojrzał na twarz Szamila. Pobladła. Barbak najwidoczniej poczuł się nieco dziwnie gdyż od razu chciał by wszyscy przestali myśleć o zaistniałej sytuacji. Powiadział coś o broni Szamila oraz obejrzał ją. Najwyraźniej się mu spodobała jednak prędko oddał jąwłaścicielowi i ruszył przed siebie. Faurin ruszył marszem. Instyktownie złapał swój łuk. Byli w dość niebezpiecznym miejscu jak mniemał. Już trzymał swój łuk w dłoni. W drugiej zaś dzierżył strzałę gotową by nałożyć ją na cięciwę.
- Cholera no. Wszędzie tylko bagno i bagno. Gdzie do jasnej dupy będą te zasrane dusze?-zaklął.- Dali, nie obijać się tam z tyłu. Nie mam zamiaru spędzić tu wieczności. I rozmawiać przyciszonym tonem. Wolałbym nie zostać "mile" zaskoczony jakąś grupką humanoidów czy też innych poczwar.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline