Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2009, 21:55   #29
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Nie takie rzeczy były straszne Felikswoi. Czy raczej jak to na niego przystało, postanowił się odpowiednio znieczulić. Z niemałym bólem wyciągnął zdrową ręka manierką, potrząsnął i pił. Pił jeszcze chwilę kiedy spostrzegł beczki. Schował manierkę i uśmiechnął się szczęśliwy. Już teraz nawet nie liczył się ból. Odkorkował jedną beczkę i zaczął pić. Jeden, drugi i po dziesiątym łyku stracono rachubę. Trwało to długo, nawet za długo. Albo Feliks miał najmocniejszą głowę na świecie albo było to nader słaby trunek. Po kilku minutach i sporym opróżnieniu pojemnika z czego dużo wylewał – powstał na chwiejnych noga, odważny, znieczulony i gotów do walki po spożyciu, a taką świadomość jeszcze bardziej dodawała pewności siebie.
Wyjął miecz zza pleców, „Szkarłatną Smugę”. Ostrze wydało przyjemny dla ucha dźwięk, zakłócony nie czym innym jak beknięciem Feliksa. Szermierz rzucił spojrzenie na Majolin z głupkowatą miną.

-Te żyjesz? Żyjesz.

Po otrzymaniu odpowiedzi przez samego siebie postanowił jeszcze trochę się napić. Oparł się o miecz, nachylił usta do drugiej beczki i upił jeszcze trochę. Sprawdził bezpieczny zasięg ruchu zranionej ręki bo trzeba wiedzieć, że choć znieczulony to nie znaczyło niewrażliwy. Trzymając „Szkarłatną Smugę” zaczął biec do towarzyszy. Właściwie to nawet nie biegł, stopy uderzały w ziemie asynchronicznie, nogi płatały się niczym węzeł gordyjski,. Raz się wydawało, że Feliks upadnie, raz skręci raz się zatrzyma. Mimo to poruszał się stałą prędkością ani myśląc o upadku.

-Już przybywam.. na... na..

Zakrzyczał lecz nie na długo utrzymywał się ten optymizm. Ujrzawszy stwora stracił zapał.

-Ratunek. Ratunek mamo!

Cos się mu przypomniało.

----------------------------------------------
Podczas szkolenia w Królewskiej Akademii Wojskowej ważnym elementem nauk była walka z dużymi stworzeniami. Taka też walkę miał stoczyć uczący się Feliks czy raczej stoczył biorąc pod uwagę fakt, że to dawne wydarzenia.
Feliks stał na brzegu areny przywdziany w prostą, skórzaną zbroję bawił się półtoraręcznym mieczem. Trzeba przyznać – niegdyś był przystojny. Kraty się uchyliły, a tumany kurzu zasłoniły widoczność. Nieznośny fetor ujawnij istotę. Potężne cielsko ogra wtoczyło się na środek, strzępki szmat ubrań kryły go na równi z gruba warstwa brudu i łoju, z nozdrzy wydobywała się szara para, a w dłoni dzierżył drewniany bal służący za olbrzymia maczugę. Młody szermierz zdarzył tylko zblednąć nim pofrunął i z impetem uderzył w ścianę areny. Lewe ramię również i tedy stało się niesprawne, bolało jak nic, chyba nawet złamane. Wróbel splunął i pochwycił „Szkarłatną Smugę” tylko w prawą dłoń. Uskoczł na prawo, lewo i znowu prawo. Maszkara machała maczugom straszne schematycznie. Zupełnie nie wiedział jak się do tej walki zabrać. Zupełnie.

-Celuj w wątrobę, krótkie pchnięcie!

Dobiegł głos jego mentora z loży. Łatwo było powiedzieć, trudniej zrobić. Ogr wybulgotał pokrętne frazy robiąc kolejny zamach. Szermierz tylko na to czekał, schylił się i podbiegł do stworzenia i jakby tylko w przelocie biegu na jego tyły pchnął stwora w bok. To działało na każde durze stworzenie, rana w korpus je napoczynała, od jeden do trzech wystarczało zwykle aby móc przejść do właściwych technik. Gorzej, ze te właściwe techniki wymagały obu rąk.
Uśmiech pojawił się na twarzy Feliksa by tylko zrzednąć jak i reszta twarzy przytłoczona ciosem łapy zwierza.

-Teraz!

Porada kilku Mistrzów na trybunach była bezcenna. Jak wykonać silne cięcie jedna ręką? Użyć pchnięcia. Szermierz wbił miecz w nogę istoty i całym impetem biegu nacisnąć ja rękojeść, tak aby przekręcić miecz na bok. Czarna krew chlapnęła niemiłosiernie, kurz ogarnął arenę razem z stęchłym zapachem i głuchym dźwiękiem upadającego cielska. Młody adept walki, cały we krwi i ze złamaną ręka – ale szczęśliwy. Tak szczęśliwy, że jeszcze raz wbił miecz w łeb stwora.
----------------------------------------------


Feliks postanowił to zrobić jak przed laty. Chociaż alkohol zmieniał walkę to chciał walczyć jak kiedyś. Wzmocnił chwyt na ostrzu i popędził od flanki do potwora.

-Malutki...
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline