| Dziwna, przypominająca ziemskie miejsca kultu sala wyglądała na nietkniętą ludzką stopą od długiego czasu. Tylko, czy pojęcie "ludzkiej obecności" miało w tym miejscu znaczenie? - W ogóle co to jest za miejsce? - spytał na głos, który odbił się echem od potrzaskanych ścian. Jakieś ślepe ptaszydło przekrzywiło łeb, jakby nasłuchując, lecz nie ruszyło się z miejsca. Nicolas ledwo zwalczył impuls, by strzelić tej parodii ptaka w łeb. Ten, jakby zdając sobie sprawę z wahania intruza, rozdziawił dziób wyraźnie okazując lekceważenie.
Kiedy Durer zapalił, Nicolas zrobił to samo. Przez chwilę zastanawiał się, czy płomień zapalniczki nie buchnie nagle 3 metry w górę, albo będzie fioletowy. Nic takiego się nie stało, więc wzruszył tylko ramionami i zaciągnął się głęboko. "Diabli wiedzą, jaka tu panuje fizyka" - pomyślał.
Na pytanie Durera, po co właściwie lazł za nim odpowiedział krótko: - Taki psikus dla moich starych znajomych. Ciągle mnie nachodzili bez zaproszenia. Stało się to już nie do zniesienia... - uśmiechnął się, co, jak zwykle w jego wykonaniu, bardziej przypominało grymas.
Sam był zdziwiony, jak świadomość, że Kowal z chłopakami został z tyłu, poprawiła mu samopoczucie.
Gdyby jeszcze wiedział, gdzie tak naprawdę jest. Ale chyba nawet Durer nie wiedział dokładnie. I zostaną tutaj, aż uda mu się uruchomić tę pordzewiałą kupę złomu.
Towarzysz Nowego, kto wie, czy nie jedyny poza nim człowiek w tym wymiarze, wygrzebał skądś stare konserwy i plastikowe butelki z wodą. W tym samym czasie, łażący bez celu Nicolas zauważył leżącą na ziemi kartkę papieru. Delikatnie podniósł ją, dostrzegając, ze chyba przedstawia jakąś mapę. Krzywa konstrukcja w miejscu oznaczonym jako Sale Lamentu z grubsza przypominała to pomieszczenie, w jakim aktualnie się znajdowali.
Miał zapytać o to Durera, gdy pojawiła się ta dziwna kobieta. Zresztą określenie kobieta odnosiło się do ludzi, a ta istota z pewnością nie była człowiekiem. "Prawie się zagoiło" - zauważył ślad po calkiem pokaźnej dziurze w głowie, jaką miała podczas ich ostatniego spotkania.
Mimo tego, że to "coś" nie było człowiekiem, nie wycelował broni. "Biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania, pewnie złapie kule w zęby i wypluje z powrotem" - stwierdził. Poza tym, być może całkowicie błędnie, nie czuł zagrożenia z jej strony. Mogła go zaatakować przynajmniej dwukrotnie, jednak nie zrobiła tego. Po co miałaby robić to teraz?
Drgnął, gdy zapytała o powód ich obecności w tym miejscu. - Jestem tutaj nowy... - wyszczerzył zęby rozbawiony swoim małym żartem - ...a znalazłem się tutaj trochę przypadkowo. Nie chciałem dać się zabić w czyjejś wojnie, której przyczyn nawet nie znam - przerwał. - I z odrobiną szczęścia spróbuję nie dać się zabić w tym miejscu, gdziekolwiek by ono nie było - zakreślił łuk ręką. - Zabiorę was do Kuli - powiedziała, jakby próbując przekonać ich, by z nią poszli.
Nicolas spojrzał na mapkę nabazgraną na znalezionej kartce i pokazał ją Durerowi. - Jeśli Sale Lamentu to tutaj, gdzie jesteśmy, to kryształy których szukamy mogą być po drodze do Kuli - powiedział półszeptem, wskazując palcem miejsce oznaczone jako Kamienie. - Jeśli zacznie coś kombinować, to możemy zabrać kamyki i wrócić tutaj. Z drugiej strony chyba nie zaszkodzi się trochę rozejrzeć. Nigdy nie byłem w... takim miejscu - dokończył, rozglądając się.
Widząc niezdecydowanie mężczyzny powiedział jeszcze - Mamy broń i amunicję. Jeśli to nie wystarczy, by ją załatwić... - wskazał głową kobietę - ...to co ją powstrzymuje, by spróbować teraz? - Prowadź. - Rzucił krótko.
Do Kuli, gdzie rzekomo były jakieś instalacje, czy wyposażenie pochodzenia ziemskiego należało iść prosto i w lewo. O ile mapka nie była sporządzona właśnie po to, by dać się zaprowadzić w jakieś paskudne miejsce. W każdym razie nie zamierzał skręcać w prawo - hasło "Paszcza" nie brzmiało zbyt zachęcająco.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |