Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2009, 22:13   #18
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację


Chlup, chlup, chlup...
Błoto, wszędzie błoto! Jak wrócicie do tej karczmy, trzeba będzie łachy porządnie uprać...

Szamil; Każdy krok stawiałeś z wielką ostrożnością. Szedłeś pierwszy i siłą rzeczy miałeś największe szanse odnaleźć wszelkie możliwe zagrożenia i pułapki. Najbardziej obawiałeś się niestabilnego gruntu, czujnie uważałeś, by przypadkiem nie wejść na pło mchów, pod którym była woda czy bagienko. Ścieżka była bardzo kręta i wąska, szedłeś szlakiem kępkowych roślin rosnących na bezpiecznym wyniesieniu terenu, pilnie starając się odróżniać je od roślin rosnących wokół, w podmokłych dolinkach, by nie zgubić szlaku. Cały czas czułeś na sobie nieprzyjemne spojrzenia reszty. Byli tuż za twoimi plecami. Starałeś się mieć oczy w koło głowy; patrzeć pod nogi, przed siebie, za siebie... Byłeś leciutkim, zwinnym, czujnym elfem. Nic nie było w stanie cię zaskoczyć. Prowadziłeś drużynę zdradliwym szlakiem, wskazując im bezpieczną drogę.

Barbak; Szamil bardzo się zmienił odkąd ostatnio go widziałeś! Z młodzika-fajtłapy stał się prawdziwym elfim weteranem puszczy, bagien i bezdroży! Z niedowierzaniem patrzyłeś jak elf zwinnie i bez najmniejszych problemów przechodził z kępki roślin na kępkę, wybierając bezpieczne miejsca, omijając zdradliwe dolinki. Taki przewodnik to skarb! Szedłeś za nim pewnie, idąc po jego śladach.

Wszyscy; ... Jeszcze nie widzieliście orka chodzącego po bagnach z taką gracją.... O__O’ [nawet mroczni bogowie się przerazili...]

Isendir; Ci dwaj przed tobą zaczynają cię przerażać. Skaczą po kępkach bagiennej roślinności jakby od wieku niemowlęcego trenowali balet... Elf to jeszcze, ale ork w ciężkiej zbroi? Cóż, być może po prostu pochodzi, jak to większość orków ponoć, z podobnego krajobrazu... Podążasz ufnie ich śladem.

Jędrzej; Złapałeś za kłonicę, gotowy do tłuczenia komarów przykładem orka, czy do tłuczenia czegokolwiek, co też nadleci. Wokół chlupotało, plaskało, bulgotało, cuchnęło [trza było wyprać skarpety...]. Ale nic się nie zjawiło. Miałeś ciągle wrażenie, że jakieś cienie przemykają w mroku i bagiennych oparach, ale nic konkretnego, materialnego, się nie zjawiło. Ruszyłeś więc za resztą. ŁoooOOOoooł-ho-hoooOoouuups, wąska gadzina!!! – pośliznąłeś się na ścieżce, pomachałeś parodyjnie rękami, tracąc równowagę, i pojechałeś na taranującym wślizgu prosto na Isendira i Barbaka!

Ork miał jednak świetny refleks, zdążył się obrócić, a elf zwinnie usunął się z drogi na ile mógł. Zielone ramię orka chwyciło cię i zakończyło bezpiecznie twój poślizg, a ty nadal machałeś rękami, broniąc się przed popisowym szpagatem. Oj, gdyby nie ork, gdyby nie ork chlupnąłbyś w bagienko jak nic! Chwyciłeś się odruchowo gałęzi jaka była w zasięgu, pękła, niestety, pod twoim ciężarem. Siadłeś na tyłku, ze zdumieniem zauważając, że na ułamanej gałęzi było zaczepione coś malutkiego, błyszczącego... zerwany srebrny naszyjnik z wężem!



No! To musi być coś warte! Może informację o Dodatkowej Duszy....?

Barbak; Zerkasz na Jędrzeja [chlupnęło jakby 100 kg na tyłku siadło]. A ten co, na pikniku jest?! Omal was nie staranował, a teraz usiadł se i siedzi! Hm...? Zauważyłeś nagle błysk pod swoimi stopami. Schyliłeś się, wygrzebując z błota piękną monetę!



Uzjel, Kall`eh; Najpierw elfia tradycja w knajpie, a teraz chłopina z Męczyworów odstawia jakieś ludowe tańce-łamańce... Na szczęście, Barbak wykazał się błyskawicznym refleksem i ukrócił jego popisy, które mogły tragicznie się zakończyć! [zanotować; ten ork ma niebywałą zwinność, lub podejrzane wsparcie sił wyższych...].

Ray`gi;
Nie było miejsca dla ciebie
Z przodu, w elfickim pochodzie,
Więc wleczesz się za Brokułem,
W zimnie, wilgoci, o głodzie.
Chłopina jakaś przed tobą
Toczy się, noga za nogą,
Aż sztylet zimny w kieszeni
Piszczy, i o juchę woła;
Goście bagien nieproszeni,
A wróg wszędzie dokoła.

Podążasz na końcu pochodu. Po prostu wszystkie te dyndasy wcisnęły się perfidnie w kolejkę, przed ciebie! Hmpf. Typowe!
Po chwili marszu zwolniłeś. W unoszącej się wokół dziwnej mgle i szarości dostrzegłeś coś bystrymi drowymi oczami. Krzyż? Dwa krzyże!



Ulżyło ci. Więc idziecie w dobrym kierunku! Więcej, chyba już jesteście na miejscu! Ci idioci nawet nie zauważyli krzyży! Poszli dalej, jak konie z klapkami na oczach! Hm. Ale im będzie łyso!... Dotarliście bezpiecznie! Im szybciej dostaniecie się jakoś w okolicę krzyży, tym lepiej! Zaraz, którędy by tu...? Po konarach drzew...?
Jest ścieżka! Ścieżka odbijająca w bok! Ci z przodu znów ją ominęli! Czy ten elf, Szamil, jest ślepy, czy co?! Banda niedojd! Już czujesz ciepło karczmowego ogniska i wyobrażasz sobie przyjemną, ciepłą kąpiel, a potem przyjemne, ciepłe wyrko, być może z kimś cieplutkim u boku chi chi...! Jak dobrze.

Wszyscy;
- Krzyże!
Przystanęliście, obejrzeliście się na Ray`giego, który do was zawołał. Drow wskazywał chwiejnie ręką przed siebie, stojąc bokiem do was, spoglądając w dal, na zachód. Wyglądacie ciekawsko w mroczny las, tam, gdzie wskazuje drow. Krzyże...? Jakie krzyże...?
Ray`gi nie przejmując się waszymi krzywymi minami z determinacją ruszył dziarsko na przód, ku waszemu totalnemu zdumieniu i przerażeniu... Przecież...?!?!
BLURP!!! – drow, jakby nagle stracił wzrok i rozum, chwiejnym krokiem zboczył ze ścieżki i wstąpił prosto w kołyszące się na wodzie pło! Niczym ogłuszony runął, nie broniąc się nawet przed upadkiem, i z głośnym pluśnięciem w ułamku sekundy zniknął cały pod wodą i powierzchnią zielonego kożucha roślin! A wy staliście, sparaliżowani zdumieniem, gapiąc się na falującą za nim wodę z otwartymi gębami!!!

Ray`gi; Ukkkhhbluuubgh...!!! Blurghpllll...L-lllolth… k-khhhmpf!!!...
Nie masz pojęcia co się stało! Szedłeś ścieżką i naraz... naraz ocknąłeś się w zupełnie innym miejscu i czasie, szamocząc się rozpaczliwie i instynktownie w wodzie, z szeroko otwartymi oczami, nie widzącymi w mętnej cieczy, z ustami otwartymi do krzyku, zalanymi dusząca wodą!!! Jakimś cudem wymachując ramionami i nogami podpłynąłeś w górę i zdołałeś wynurzyć głowę, łapiąc rozpaczliwie powietrze.

Uzjel; Wiedziałeś, że tak będzie... szedł ostatni i jest czarny!

Wszyscy;
A niech to wszyscy diabli!!! Kątem oka zauważyliście przed sobą migoczące światełka błędnych ogników, znikające we mgle i bagiennych oparach! Moment później głowa Ray`giego, oblepiona roślinkami, wyłoniła się ponad wodę niczym łeb bagiennego potwora. Drow kaszlał rozpaczliwie i dławił się, pluskając nieskoordynowanie ramionami, chociaż ulżyło wam nieco – najpewniej umiał pływać, inaczej...
Jęknął naraz głośno, z przeraźliwym, niepokojąco szczerym zdumieniem. Spojrzał wielkimi oczami na mętną wodę, kołyszące się pło mchów. Sekundę później z urwanym wrzaskiem i głuchym pluśnięciem zniknął bez śladu pod zasłoną kożucha roślin!!!
Sekundy mijały, pło przestawało się kołysać, a drow nie wynurzał się!!! Echo jego krzyku też dawno już wygasło, choć moglibyście przysiąc, że nadal je słyszeliście...

Usłyszeliście za to wyraźnie hałas dobiegający z lewej; coś skakało zwinnie i szybko z drzewa na drzewo! Odwracacie się; bestia czai się, przyczepiona silnymi szponami do wielkiego pnia nieopodal!
http://gi78.photobucket.com/groups/j...DarkDanger.jpg
Plusk wody najwyraźniej zwabił tego drapieżnika!
- To noriec – powiadomił was w myślach Kruk. – Są ślepe i nie mają węchu, ale mają znakomity słuch i reagują na drgania podłoża, czy powierzchni wody.
A tafla wody wciąż kołysała się i pluskała cicho po tym, jak pochłonęła bez śladu nieszczęsnego drowa. Noriec natychmiast skoczył na gruby konar tuż ponad wami, stąpając po nim z gracją wielkiej małpy, balansując długim ogonem. Woda kołysze się, unosząc kożuch roślin.
Ray`gi nie wynurza się...! O Lolth! Bądź łaskawa! To już któraś minuta! Jak długo drow może przeżyć bez oddychania?!

- HYK!!!!!!!!!!!!! – wymknęło się naraz Isendirowi, na co Flafie wytknął go paluchem i zachichotał po swojemu.
No tak... Balowało się w knajpie? Nie przywykło się do trunków made in hel, hm?;3
I choć speszony elf zatkał szybko usta i wstrzymał oddech, noriec sprężył się, obrócił natychmiast łeb ku wam i skoczył ze szponami prosto na Isendira!

Barbak jednak już tam był, ze swoim niesamowitym orkowskim refleksem i maleństwem na takie komary w dłoniach! Opanowanie Barbaka dało mu przewagę w tej stresowej sytuacji zaskoczenia! Nim szpony bestii sięgnęły elfa, młot huknął w norieca kiedy ten był w locie, i posłał go wysoko w górę, w koronę drzewa [trzask, sypnęły połamane gałęzie]. Poturbowany stwór, z podkuloną tylnią łapą, otrzepał się wściekle i powrócił rychło, spełzając po pniu drzewa!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline