Opuszczenie wieży i spotkanie tej niematerialnej istoty było dla Majolin czymś – nie ubierajmy tego w zbyt wyszukane słowa! – było to po prostu dziwne. Całe lata we dworze i rzadkie obcowanie z magami nie dało jej doświadczyć jeszcze czegoś takiego.
Słowa wypowiadane przez stwora dźwięczały w jej głowie, przyprawiając ją o dreszcze. Krótkie i często pauzowane wypowiedzi tworzyły bardzo upiorny klimat. Cały czas trzymała przed sobą łuk z naciągniętą cięciwą mierząc w ducha. W sumie nie wiedziała jaki byłby efekt, gdyby wystrzeliła strzałę w to 'coś'. Feliks za to chciał spróbować. Dobył pistoletu i z głupawą miną wycelował lufą w stworzenie, nacisnął spust dwa razy. Jednak nic się nie stało. Najwyraźniej broń się zacięła.
*Kiepski sprzęt* - pomyślała
Zrezygnowany Feliks tylko wrócił wystrzał na pusta komorę i schował broń. -Cholera prze cholery zawsze cholera przez cholery.
Potem pomachał ręką i odszedł jak gdyby nigdy nic. Odszedł kilka kroków i zanurkował w rynsztoku.Dziewczyna nie wiedziała co myśleć. Kątem oka śledziła każdego z towarzyszy. Feliks – dla niej – był tylko pijakiem, ale jakby urwanym z innego świata. Śmierdział, wyglądał okropnie i gadał nieskładnie, ale czuła, że jest lekko zagubiony w innej rzeczywistości. W każdym razie nikt jakoś się tym nie przejmował, a zwłaszcza Dantlan, który zaczął odpytywać magiczną istotę, będącą dość pokojowo nastawioną do nich.
Byłoby kłopotliwe z nim walczyć, więc chyba dobrze, że nie muszą niczego rozwiązywać siłą. Przynajmniej na razie.
Stojąc tak przysłuchiwała się niezbyt udanej rozmowie Dantlana ze stworem. Przyglądała się okolicy i próbowała ocenić stan rzeczy. Odległość od murów i od wierzy Giheda. Rekonstruowała w wyobraźni miasto, gdy nagle gdzieś z boku dało się słyszeć cichy szelest.
*Czyżby kłótnia Maga z Lenardem przyciągnęła bardziej złowrogie stworzenia z okolicy?* - Strzeżcie się… - Majolin ze strachem obróciła się kilka razy w koło szukając celu. Nadal była gotowa do strzału w potencjalnego oponenta.
Jednak chwilę później usłyszała inny głos – dominujący i dobitny, jakby samymi słowami starał się jeą sobie podporządkować: - ŻYWI!
Potem zaskoczył ich promień błękitnego światła. Dziewczyna zasłoniła oczy dłonią. Nie zdążyła w porę zamknąć powiek. Światło ją oślepiło, co nie było najgorsze. Jakaś nieznana jej siła rzuciła nią w dal. Wszystko działo się tak szybko. Nie czuła ziemi pod stopami a powietrze ją ogłuszało, jedyne co mogła zrobić to podciągnąć nogi do siebie i zasłonić rękoma głowę.
Nie widziała w co uderzyła po drodze. Czuła ogromny ból przeszywający plecy i otwierając powoli oczy zauważyła mocno krwawiące przedramię. Nie była jednak sama. Najwidoczniej Feliksa też odrzuciło razem z nią. On niestety miał się gorzej, choć nie sprawiał takiego wrażenia. Chwycił manierkę i upił z niej sporego łyka. Po chwili powstrzymał się zauważając dwie spore zakorkowane beczki. Odkorkował jedną i zaczął pić.
*Ciekawe, czy to co w nich jest, nie jest zatrute tak jak alkohol w jego manierce wcześniej.* – rzuciła spojrzeniem. Feliks podniósł się i wyglądając na nieźle wstawionego ze zdziwieniem zmierzył wzrokiem Majo, którą chyba dopiero teraz zauważył. -Te żyjesz? Żyjesz.
Nie zdążyła nawet rzucić odpowiedzi, bo ten upił jeszcze z drugiej beczki trochę trunku i rzucił się do przodu człapiąc i bełkocząc coś pod nosem: -Już przybywam.. na... na.. Majolin wstała, złapała za łuk i podeszła do beczek. Odkręciła kurek i zaciekle wpatrywała się w spływający trunek. - Śmierdzący alkohol – mruknęła i szybkim ruchem podłożyła rękę pod strumień. Krew spłynęła razem z nim a rana zaczęła potwornie piec. Dziewczyna zaciskając wargi oberwała rękaw koszuli i obwinęła mocno przedramię.
Złapała za strzałę i szybkim krokiem podążyła za Feliksem. Nie uszła kilkunastu kroków a usłyszała krzyk pijaczyny. -Ratunek. Ratunek mamo!
Ujrzała za nim resztę ludzi z wieży i chyba to co skłoniło Feliksa do wołanie o ratunek. No i tego się spodziewałam po tej okolicy – powiedziała oblizując wargi. - To by było dziwne, gdyby tu nie było czegoś o wrogich zamiarach.
Dobiegła do reszty i przyglądała się stworowi.
- TYLE… ENERGII DO ZAGARNIĘCIA.
Widać było, że szykował się do ataku, tak jak Feliks, który po chwilowym zamyśleniu, złapał pewniej za rękojeść ostrza i rzucił się w jego stronę. -Malutki... – usłyszała.
*No to będziemy mieli problem*
Naciągnęła łuk i czekała na odpowiedni moment do strzału.
*Miejmy nadzieję, że to 'gówno' nie jest odporne na strzały.*
Ostatnio edytowane przez Lavina : 04-02-2009 o 23:49.
|