Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2009, 19:48   #23
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Dlaczego na północ w poszukiwaniu cywilizacji? Ano dlatego, że jakaś na
pewno była już na wschodzie. Jeśli natomiast na północy nie było by
żadnej, ta barwna zbieranina powinna na pewno jakąś ze sobą przynieść.
Barbak był pewien, że jakąś cywilizację zabrali ze sobą w plecakach.

Na prośbę Szamila, o nie zabijanie więcej komarów, w szczególności na
jego plecach, Barbak zareagował uniesionym kciukiem. Nie bardzo to
rozumiał, ale elfy znane były z zamiłowania do przyrody (pod każdą postacią) i
szczególnej wrażliwości w stosunku do istot bezbronnych. Szamil zdawał
się nie być typowym elfem, jednak jak widać jego krew pod pewnymi względami
dalej trzymała go z jego elficką bracią. Tak czy inaczej Synek przeszedł
metamorfozę. Z młodego porywczego dziecka, stał się trochę starszym i
dalej porywczym elfem. Trzeba mu było oddać, że przez te bagniska prowadził
ich przednio. Wykonywanie kolejnych podskoków po kępkach trawy w jego
wykonaniu wyglądało imponująco i było na tyle czytelne, iż on sam,
zaprzeczenie wszelkiego wdzięku, był w stanie za nim nadążyć (i nawet przy tym
specjalnie się nie ubłocić). Gdy tak, jak rzeczona wcześniej rącza łania
skakał sobie w najlepsze po kępkach trawy, nagle usłyszał przekleństwa i
odgłosy poślizgu. Jędrzej, bowiem autorem tych odgłosów był Jędrzej,
jechał właśnie na swym tyłku i zmierzał w kierunku swej zagłady (Nie,
Jędrzej nie był ZABÓJCĄ!). Podcięcie sobą samym Barbaka i narażenie
się na bycie przygniecionym przez jego mało delikatne (acz pięknie
wyrzeźbione i dobrze utrzymane dzięki pomocy towarzysza) ciało .... było delikatnie
mówiąc nierozsądne.

Ork szybkim ruchem zatrzymał chłopa, podniósł go za fraki tak, że przez
chwilę jego twarz była na wysokości twarzy Barbaka (a jego nóżki
wesoło podrygiwały to na prawo to na lewo).
- Spokojnie! Rzekł ork. Jeszcze będziesz miał okazję mnie
zabić!
Puścił chłopa, a ten z głośnym pluśnięciem usiadł w błocie.
Usiadł zaraz koło srebrnej monety. Srebrnej monety leżącej sobie w
najlepsze pośrodku puszczy. Ork zdawał sobie sprawę, że srebrne monety mają to
do siebie, że zazwyczaj można je znaleźć w środku puszczy. Nie zdziwił
się więc tym wcale. Podniósł krążek drogocennego kruszcu, wyczyścił
z błota, nagryzł aby sprawdzić jego prawdziwość, po czym schował
głęboko.

Zanim zdążył dobrze zastanowić nad tym co się działo, ciszę jaka
panowała przerwało zawołanie ciemnego elfa:
- Krzyże!
- Ke?
Wyrwało się Barbakowi.

Elf jak w transie podążył w kierunku domniemanych krzyży, po czym nikogo
nie uprzedzając zapadł się pod wodę.
Widząc to ork wykonał znak krzyża nad duszą przyszłego nieboszczyka.
- Niósł wilk razy kilka....
Lembas wynurzył się łapiąc pożądliwie powietrze.
-... a na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje! Rzekł
sentencjonalnie ork i zastukał palcami we własny pancerz.
Drow ponownie zanurzył się pod wodą. Ork jednak nie miał czasu na
zastanawianie się jak dobrym pływakiem jest jego hebanowy kompan. Dlaczego?
Ponieważ jego inny kompan z karykaturą wędki w ręku zamiast robić z niej
użytek zamknął oczy i stał jak ten cieć przy hałdzie żwiru.
Na dodatek jeszcze w zielonej głowie pojawiły się głosy. Oszalałem
czy jak?
Kruk przedstawił szybką charakterystykę gatunkową
przeciwnika, przedstawiając jego mocne i słabe strony. Przydana sprawa

Ponieważ Barbak już niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że
ślepy wcale nie oznacza bezbronny, ruszył pędem w kierunku piekliszcza. Młot
wiernie pojawił się w prawicy i z furkotem (który to od dziś będzie u
Szamila wywoływał nerwowe oglądanie się przez ramię) powędrował na
spotkanie z kończyną bestii. Furkot został zakończony efektownym
chrupnięciem, a przeciwnik lotem parabolicznym powędrował na spotkanie konarów drzew.

- Nigdy nie zamykaj oczu!
- Jestem twoim dłużnikiem.
- Owszem. I kiedyś spłacisz swój dług. Uwłaczało by i mojej i Twojej
godności gdybym powiedział Ci gdzie i kiedy. Ufam jednak, że sam będziesz
wiedział to najlepiej.


-Zawsze wiedziałem, że kręcą Ciebie dziwne stwory. Synek czekał
na wypłynięcie Drow'a, ale jakoś tak bez przekonania.
- No pewnie, że tak. Jak myślisz, dlaczego podróżuję z tak gorącym
młodzieńcem jak Ty, oraz z kimś zapakowanym taki skomplikowany pas cnoty
jak On?
Ork ruchem głowy wskazał Uzjel'a.
Młot powędrował do lewej dłoni, natomiast w prawej pojawił się topór.
Isendir zaczął szyć z łuku w kierunku piekliszcza dając tym samym czas
zielonoskóremu na zastanowienie.

On mnie nie widzi, tylko słyszy tak? Barbak zamarł w bezruchu ustawiony
frontem do przeciwnika, jednak nie poruszając się wcale. Starał się nawet
za głęboko nie oddychać. Kto wie czy był tu tylko jeden taki stwór?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline