Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2009, 12:52   #2
Mono
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Sonya spojrzała tylko przez ramie na nowo przybyłego. Cała reszta przyglądała się nieznajomemu z ciekawością, ale i jak zwykle, gdy przyjmowali pod swój stalowy dach kogoś nowego, także z podejrzliwością – w końcu ileż można się dowiedzieć o kimś z radia. W sumie do tej pory przeważnie trafiali dobrze… a dobrze w ich przypadku oznaczało, że albo gość umierał na tyle szybko żeby nie sprawić kłopotu, albo zadomawiał się na dłuższy okres czasu, a dopiero potem ginął… – cóż śmierć była codziennością na służbie w pancernym autobusie.

Po chwili ciszy odezwał się ponownie Johny wpatrując się w nowego swym przenikliwym wzrokiem:
- Fajniutko, że podoba ci się nasze hasełko, fajniutko, że jesteś Roland, no i fajniutko, że wychowany z ciebie człowiek skoro się przedstawiasz ładnie, ale nas najbardziej zastanawia, co umiesz no i jaka jest twoja historia, bo różnych ludzików tu mieliśmy.
- Ano szaleńców nam nie potrzeba jak ten ostatni jak on się nazywał?
Czekaj, czekaj James… a tak Bond, zwał się James Bond i zgrywał bohatera… taaaaaaa
Sonya puściła kierownice by przypalić sobie skręta z tytoniu, a autobusem zaczęło mocniej trząść. Po dłuższej chwili i kilku nieudanych próbach przyłożenia starego peta do nowego przypaliła własnoręcznie zrobionego papierosa i zaciągnęła się głośno – Taaaaaa nasz ostatni harcerzyk też był dobrze wychowany – chyba był anglikiem. No cóż bohaterstwo bohaterstwem, ale tak szarżować… phi zginął w pierwszej poważnej walce… chyba z demonem Abrakso wtedy walczyliśmy?
- Tak, Abrakso– Szaman przytaknął mrukliwie.
- Może dacie coś powiedzieć gościowi? On o naszą historię już zna, a przynajmniej jej głośniejszą część… teraz przydałoby się by opowiedział swoją, mnie szczerze to ciekawiRokatański spojrzał na jego rewolwery i zdobiony róg – przeznaczenie jego ekwipunku, bo o ile to chyba nie są zabawki to ten ładny instrument nie jest chyba do odgrywania symfonii?

Roland spojrzał na róg, który był teraz uwiązany przy plecaku.
- Róg odstrasza umarlaków, niestety tylko tych zwykłych zombie, którzy są najliczniejsi i najsłabsi, na liczów i wyższych już nie działa, ale to i tak wielka pomoc, zwłaszcza jak się wpadnie w zasadzkę. A jeśli chodzi o mnie to pewnie zauważyliście już po akcencie, że jestem Amerykaninem, jeszcze nim zaczął się ten cały syf żyłem w stanie Teksas w małym miasteczku... Mieliśmy to szczęście w nieszczęściu, że mieliśmy daleko do dużych miast, na które spadały bomby, napady jeźdźców apokalipsy no i stada zombie... niestety miasto samo się zniszczyło, pierw walcząc o ostatnie litry paliwa potem o resztki jedzenia, a na koniec zabijając po to by zjeść... Szkoda, że nie zginęło wraz z resztą planety, byłoby mniej cierpienia, mniej zła... w ekstremalnych warunkach ludzie objawiają albo skrajne ludzkie, bohaterskie odruchy albo...
- Albo skrajnie zwierzęce, bestialskie cechy, tak niestety było w tym przypadku – wtrącił się małomówny do tej pory Szamanznamy to aż za dobrze, ludzie nazywają to pustynnym szaleństwem.
Nowy przytaknął głową i zacisnął pięści.
- Mi się udało, uciekaliśmy w piątkę: ja, młode małżeństwo Smith, postarzały weteran wojenny - Diuk i dzieciak Sami, co potyczkę musieliśmy kogoś pożegnać. Najbardziej przeżyłem, gdy musiałem wykopać ten najmniejszy grób...

- Teraz jesteś w Pancernym Autobusie tutaj nie ma czasu na słabość, zostaw swoją przeszłość za sobą, każdy tutaj ma bolesną przeszłość, po prostu zapomnijJohn wstał z siedzenia - To skoro się już poznaliśmy znaj swoje miejsce będziesz pomagał na zmianie nocnej do póki nie zadecydujemy, że przydasz się do czegoś innego.- wskazał palcem na dach mając na myśli piętro wyżej – Prycza od czoła pojazdu jest twoja. Tyle ze spraw organizacyjnych, a teraz jedziemy do tej osady. Czeka nas czterodniowa jazda do celu.

Roland obsługiwał czujniki zewnętrzne pojazdu. Początkowo musiał się nagłowić, co jak działa, ale po szybkim kursie „znerwicowanej Sony’i” wiedział już wszystko, zresztą nawet gdyby tak nie było nie odezwałby się słowem – Sonya była wybuchową kobietą. Nowy – bo tak go teraz nazywali był znudzony przez ciągłe patrzenie na wskaźniki, przysypiał. Raptem kontrolki zapaliły się czerwienią, a ze słuchawek dobiegł dźwięk, który zbudziłby umrzyka.
- Sony'u Sony'uSony'u – Roland starał się być nieprzeciętnie delikatny, gdy budził Sony'e, po kilku dniach już wiedział, że trzeba być bardzo spokojnym i delikatnym, zwłaszcza, gdy ona jest tej nocy odpowiedzialna za mobilizacje autobusu. Cały czas mówił szeptem – Sony'u czujniki ruchu coś wykryły.

Sonya na słowo „wykryły” rzuciła się do góry jak opętana.
Wy nowi nic nie wiecie! Jak coś wykryło to się krzyczy! – Kobieta podbiegła do wskaźników. Przez chwilę była nimi całkowicie zaabsorbowana. Po chwili odeszła od konsoli i idąc w stronę łóżka mruczała pod nosem. Nowy zrozumiał tylko niektóre słowa – Kurwa no mutka od zagrożenia nie umie odróżnić… dupek… obudził mnie… przygłup…
Tej nocy było jeszcze kilka fałszywych alarmów, za każdy był sowicie opieprzany przez zaspaną Sony’e.

Po czterech dniach dotarli do grodu otoczonego zasiekami z zaostrzonych prętów oraz fortyfikacji zbudowanych z na przemian ułożonych kawałków stalowej płyty, betonowych słupów i skrzętnie wybudowanego kamiennego muru. Osada robiła wrażenie.

Podjechali do wielkiej stalowej bramy i zatrąbili.
 
Mono jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem