Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2009, 01:22   #205
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ludzie, Krasnoludy, Ogry, Centaury. Wszystko to jest żałosną drwiną Bogów. Kontakt z nimi powoduje upośledzenie umysłowe oraz trwałą dysfunkcję mózgu. Rozmowa lub chociażby przebywanie w otoczeniu kogoś takiego, kończy się źle, co dostrzegła cała rasa Emeliena i dlatego rozsądnie wznieśli bariery oraz zaostrzyli brzegi wysp. Oni, kontrolujący magię całkowicie, nie mogą stracić swego daru od Mastii przez prymitywniejsze istoty, zajmujące niższe miejsce na drabinie społecznej.
Co prawda Druid wyszedł ponad prymitywów swojej rasy, lecz krew zawsze pozostanie krwią. Jest w połowie nędznym człowiekiem, a w połowie Elfem, lecz nie Wysokim, więc stawia go to poniżej Elfów Wysokich. On, pomimo swej niekwestionowanej siły, nie ma szans w starciu z grupą Wysokich Elfów, a co dopiero powiedzieć o narodzie.
Salinar Wielki słusznie postanowił zastosować jeszcze silniejszą barierę, by niepokoiło ich jedynie kilku przedstawicieli marnych ras.
Oni nigdy nie zrozumieją ich sposobu myślenia, gdyż nie pozwala im na to mały, ograniczony móżdżek oraz znacznie niższa inteligencja.
Jak pisał historyk ich narodu w epopei o stworzeniu świata, ras i Wysokich Elfów: "Elfy Wysokie powstały jako doskonałe ukoronowanie jakże niedoskonałego świata oraz po to, by zrównoważyć wady pozostałych, swą nieskazitelnością."
Co prawda to nie wina pozostałych, ze są gorsi, lecz nie znaczy to, że oni mają zrównać się poziomem z tamtymi. Gdyby tamci zrównali się z nimi, granice nie byłyby potrzebne, jednakże na chwilę obecną, są więcej niż niezbędne, co rozumiał cały naród, dlatego też był teraz tutaj, by zdobyć coś, co pozwoli ostatecznie odciąć się od świata. Coś, dzięki czemu sama najwyższa Bogini, Bogini Bogów, Mastia, będzie musiała prosić ich o pozwolenie na wejście na ich ziemie.
Był to sposób, czerpiący z zachowanej części starożytnej magii, magii nowoczesnej oraz łączeniu przedmiotów o ogromnej mocy magicznej. Plany były idealne i nic nie mogło pójść źle. Ponadto ich rasa zadbała o wszystko, nawet ma pod kontrolą Druida Elessedila. Nie jest głupi, opiera się, próbuje zwodzić, wije się jak piskorz, ale nic to nie daje. Jest poprostu za słaby, o czym wszyscy się przekonali i nie jest takim zagrożeniem jak się wszyscy spodziewali.
Król Salinar Wielki wysłał go tu po kwiecie o nazwie Zir'haar. Jest potrzebne do starożytnej części magii, do której był niezbędnym komponentem.
Teraz jednak stał w grocie ze słonecznymi kwiatami, które zbierał do torby. Roślina ta rośnie tylko w nielicznych miejscach i to pod ziemią. Nie wiadomo od czego zależy miejsce, w którym rosną te kwiaty. Doniesienia mówią, że spotykano je w tylko w jaskiniach, ale nie miały one ani jednej cechy wspólnej. Ponadto nie wiadomo jak powstają, gdyż nie mają nasion, ziaren ani cebulek.
Nie mniej jednak wszystkie miejsca, gdzie rosły kwiaty miały to do siebie, że kwiatów było tam piekielnie mało. Tutaj był tylko jeden, rozświetlający całe wnętrze.. Tu jednak było najbliżej od wysp Wysokich Elfów.
Emelien wyjął zza pasa sierp, którym delikatnie uciął kwiat przy skale, z której wyrastał.

***

-Lepiej niech się pospieszą-mruknął Alaron, stając u podnóża gór. Miał już dosyć podchodów, kiedy w każdej chwili Wysokie Elfy mogły rozpocząć, w ich zamyśle, słuszną teorię odizolowania się od świata. Przeczytał wszystkie księgi w ich bibliotekach, lecz stwierdził, że na historyczne nie ma co liczyć, gdyż wszystkie jednakowo wychwalały wspaniałość i doskonałość Wysokich. Każdy widział w nich wady, lecz nie oni sami, ślepo uważający się za najwspanialszych i najwyższych. Dojdzie w końcu do tego, że będą chcieli rozkazać Bogom co mają robić! Arogancja powiększa się z każdą chwilą, podsycana przez ich samych.
Myślą, że zdołają opanować każdą magię i za jej pomocą stworzą coś, czego nie pokonają Bogowie. To był jeden, wielki błąd od samego początku do samego końca.
Serce Nocy było potrzebne nawet w tej chwili, lecz nie było go jeszcze, przez co musiał zapewnić drużynie więcej czasu.
Nagle uniósł się w powietrze, przelatując nad najniższym punktem, po czym na skrzydłach wiatru poszybował tak, żeby otaczały go wszystkie wyspy Wysokich Elfów, po czym do poniesienia jego słów, użył grzmotu.
-Wysokie Elfy, zrozumcie, że to nie może się udać. Dostrzeżcie to, że w ten sposób wywołacie jedynie burzę, której nikt nie zdoła powstrzymać. Raz wypuszczona magia żąda wolności i uczyni to też tym razem, Nie pamiętacie co się stało poprzednio? Zniszczycie ten świat, a ja, jako Druid, nie będę się temu przyglądał!-z jego ust nie wydobywał się najmniejszy odgłos, lecz głos gromu, układający się w słowa, przekazywał dźwięki, pomimo bezchmurnego nieba.
Postać w czarnym, łopoczącym płaszczu, podniosła ręce. Wiatr wzmógł się, zaś cała postać zaczęła jaśnieć, a kiedy wydawało się, że drugie słońce zagościło na niebie, blask zniknął, ale tylko po to, by za chwilę roznieść się, obiegając cały świat, łącznie z Wszechświatami i Planami.
Kiedy blask zniknął, Druida już nie było.

***

Jaskinia:

Garluk, Alemir, Arcagnon, Dean:
Alemir wyszedł z jaskini bez najmniejszej obawy,rozpoczynając mowę do Garluka, lecz zanim tamten zdążył odpowiedzieć cokolwiek dosłownie spod ziemi wynurzył się Arcagnon, krzycząc, że tam jest ich ekwipunek.
Nagle coś na zachodzie przyciągnęło waszą uwagę. Światło przybierało tam na sile aż do chwili, w której zniknął. Wszystko wokół jakby zamarło na chwilę, po czym wielka eksplozja światła przebiegła po was, lecąc dalej.
Nagle Garluk poczuł się lepiej. Był w pełni sił, a wszystkie rany zagoiły się. Nawet na zwłokach rozbójników zniknęły wszelkie zranienia, lecz to nie wszystko. Doświadczyliście czegoś dziwnego. Stopniowo zaczynaliście widzieć coraz gorzej wasze otoczenie, ale zaczęliście widzieć coś jeszcze. Coś jakby budynki? Kiedy przyjrzeliście się dokładnie, zobaczyliście człowieka i Elfa, którzy próbowali zabić jakieś monstrum.
Obraz wyostrzał się, zaś otoczenie, w jakim znajdowaliście się przed chwilą, słabło, aż w końcu całkowicie zniknęło, a wy stwierdziliście, że cały wasz ekwipunek jest z wami.

Aflon:

Sualir, Cień:
Cień wykonał unik, polegający na przyklęknięciu i odturlaniu się na bezpieczną odległość, lecz tylko na chwilę, tylko po to, by ruszyć ponownie na potwora. Skoczył na tamtego, zadając cięcie, lecz w tym samym czasie zauważyliście blask na zachodzie, dorównujący światłu słonecznemu, po czym zgasł, by za chwilę wybuchnąć z nową siłą, która przeniknęła przez was.
W tym samym czasie Cień zadał uderzenie, które trafiło przeciwnika w oko. Ostrze dostało się do mózgu, przebijając go i powodując śmierć na miejscu.
Ponadto poczuliście się lepiej. Tak jakbyście byli chorzy i nagle byście ozdrowieli.
To nie był jednak koniec dziwów. Nagle pojawił się Ork i trzech Ludzi.

Garluk, Alemir, Cień, Sualir, Arcagnon, Dean:
Obraz zaczął się wam rozmazywać i zaczęliście widzieć jakieś budynki. Z każdą chwilą stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu mogliście zauważyć ich piękno. To zdecydowanie nie było miasto pokroju Aflonu. Było dużo ładniejsze i schludniejsze, bardziej uporządkowane.
Obraz zaczął się wyostrzać, zaś Aflon zniknął zupełnie sprzed waszych oczu.


Orfal:

Garluk, Alemir, Cień, Sualir, Arcagnon, Dean, Kimmuriel:
Była noc, a wy staliście przed jakimś Wysokim Elfem, a kiedy rozejrzeliście się, zobaczyliście balkony oraz palące się w domach światła. Z któregoś z nich dobiegały odgłosy zawziętej kłótni dwóch pijanych mężczyzn, sądząc po głosach. Kłótnia odbywała się tuż nad wami, lecz nagle...
Nagle z nieba spadł fortepian! Instrument spadł prosto na niczego nie spodziewających się Arcagnona, Deana, Kimmuriela, miażdżąc ich ciała. Tego nie mogli przeżyć, gdyż fortepian mógł ważyć około trzystu kilogramów, a uderzył prosto w głowy waszych towarzyszy, roztrzaskując się dodatkowo na brukowanej ulicy. Jego lot musiał być wyjątkowo krótki, bo nie zauważyliście jak nadlatywał! Poza tym skąd się on wziął?!
Spojrzeliście w górę i zobaczyliście, że barierka balustrady balkonu nad wami, jest kompletnie zniszczona. Więc to stamtąd spadł...
W każdym razie kłótnia ucichła, trzy osoby nie żyją, a jedynymi osobami, które znają się jako tako, to Sualir i Cień, ale poczuliście coś takiego, jakby jakaś silna osobowość pospieszała was...


Gdzieś:

Blacker:
Sfinksowi z ust zszedł uśmieszek, kiedy tylko wypowiedziałeś odpowiedź na zagadkę, lecz coś było nie tak. Spojrzałeś Sfinksowi w oczy, które zdradzały smutek, zaś sam podniósł się i odszedł kawałek od drzwi... by nagle powrócić na miejsce z przebiegłym uśmieszkiem i wzrokiem?
-Źle-wyszczerzył się, a to słowo brzmiało jak wyrok.
-Wiedz, że chodziło o gniew, irytację czy rozdrażnienie. Jakby tego nie nazwać, chodzi o to, choć przyznaję, że byłeś blisko. Bardzo blisko. Szkoda, tyle przeszedłeś na marne...-podniósł łapę, z której wysunęły się pazury...


Darfanilion:

Valar:
-Mam dla ciebie książkę. Przeczytaj ją-rzekł nagle Salvador, a na stoliku pojawiła się księga "Metamorfozy i mutageny".
Nagle po całym Planie rozeszło się światło. Nekromanta otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz nagle zjawił się Renevir z mieczami Valara w dłoniach. Szybko skłonił się Mistrzowi.
-Zaewne chciałbyś mnie widzieć, Mistrzu-rzekł oddając ostrza, a Czarnoksiężnik uśmiechnął się.
-Właśnie miałem cię zawołać. Coś się dzieje. To było zaklęcie Druida, zaś on nie wysyła ich od tak sobie. Musi mieć w tym jakiś cel-powiedział Salvador, natomiast ty poczułeś, że jesteś jak nowo narodzony. Jednocześnie jednak poczułeś przynaglenie do czegoś.
-Renevirze, idź do naszego wielkiego przyjaciela, bo chyba ma lekki problem-dodał w zadumie, a Wampir skłonił się Mistrzowi i zniknął.

Gdzieś:

Blacker:
Nagle obok ciebie pojawił się Renevir.
-Przepuść go.
-Nie masz tu władzy Renevirze.
-Chcesz się przekonać?
-Nie możesz wejść do środka.
-Ale on może-wzruszył ramionami Wampir.
-Może i musi to zrobić, więc masz go wpuścić-dodał.
-A jeżeli tego nie zrobię?
-Przekonamy się czy rzeczywiście nie mam tu władzy.
Nastało milczenie, zaś twarz Sfinksa wykrzywił grymas niezadowolenia.
-Przechodź-warknął tamten, a ty ruszyłeś w stronę drzwi, a kiedy je otworzyłeś, pojawiłeś się w jaskini. Stał tam Wysoki Elf z kwiatem w dłoni. Miał w dłoni kwiat, przypominający słońce. Ten, po który wysłano ciebie, zaś innego nie dostrzegłeś.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline