Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2009, 02:04   #9
Mono
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Sawin chwilę mocował się z Elfką, miała niespotykaną siłę jak na kobietę, a może to był wynik złego czaru, w którego objęciach była? Udało mu się jednak wytrącić jej sztylet i wykręcić rękę. Wyprowadził ją siłą z chaty, jednak, gdy tylko minęli próg „długoucha” jakby zwiędła i szła już pokornie. Jak się okazało chwilę potem odzyskała nad sobą kontrole. Jednak nie zdążyła nic wyjaśnić czy nawet podziękować, gdyż Paladyn biegł już z powrotem po swój drogocenny miecz.

Gdy wszedł do chaty czuł znów tą dziwną wibrację w powietrzu. Rozejrzał się po chacie, nigdzie nie było widać jego klingi, ani rytualnego sztyletu… ani ciał. Nie zastanawiając się nad tym długo przykucnął i zanurzył ręce w czarniejącej breji krzepnącej krwi – szukał swego oręża po omacku. Krew sięgała Sawinowi prawie do kostek – „tyle krwi i żadnego ciała” – zdążyło przejść wojownikowi przez myśl…

Nie spodziewał się niczego. Z „morza” krwi wynurzyły się szponiaste, zdeformowane łapy i wciągały go do siebie, w głąb… posadzka poczęła się zapadać… nie miał czym się obronić, a szamotanie się nic nie dało...

„Bez swego oręża jestem bez szans”,
„Czy pisane mi dziś zginąć?”,
„Z czym walczę”,
„Czy mam jeszcze szanse, aby ocalić tę Elfkę”,
„Czy dam radę?”,
„Miecz!”,
„Śmierci nadchodzę” - Podczas zanurzenia we krwi jego myśli podążały niezbadanymi ścieżkami, a jemu wydawało się to całą wiecznością. Poczuł zimno… zimno…

„Zimno!” – Jego umysł obudził się z odrętwienia. Był to znajomy chłód – chłód stali jego miecza. Ciągnięty dalej w dół bezkresnej czeluści podjął się ostatniego wysiłku. Wyszarpnął swoją prawicę spod demoniej łapy i chwycił oręż, a następnie odciął szpony, które go trzymały. Szkaradne członki cofnęły się, a Sawin dryfował bezwładnie. Był bez sił, bez tchu, bez nadziei, ale był wolny.

Poczuł szarpnięcie. Wynurzył się i mógł wreszcie zaczerpnąć upragniony oddech. Ktoś lub coś wyciągało go.
- Żyjesz? – Usłyszał delikatny kobiecy głos. Przytaknął tylko głową i mruknął coś, gdyż na nic innego nie miał siły. Przetarł oczy. Uratowała go niespełna poszerzonego uśmiechu Elfka. Pomyślał tylko: „miło z jej strony, że nie dała mi tu zginąć”, następnie poczuł kolejną fale wibracji - jak wtedy w chacie. Zabrzmiał donośny, tubalny głos:

- Nikt nas nie powstrzyma! Nikt!

Potem dało się słyszeć jakby szept, który świdrował w uszach i przyprawiał o gęsią skórkę:

- dusze i ciała zebrane w purpurowej krwi strumieniu, wolo nasza łącząca nas w jedną materię, duchy i byty będące potwierdzeniem zła - złączcie się!

Efektem zaklęcia był wyjątkowo brzydki i wyjątkowo duży stwór, którego ciało tworzyły fragmenty ludzkiego ciała…

C.D.N.
 

Ostatnio edytowane przez Mono : 06-02-2009 o 02:12.
Mono jest offline