Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2009, 16:28   #4
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Błękitna Róża nawet w taką pogodę była oblegana przez spragnionych rozpusty i przyjemności klientów. Co ciekawe można tutaj spotkać nie tylko plebs i pospolite mieszczaństwo, ale też szlachtę i co bogatszych mieszkańców Altdorfu. W powietrzu unosił się delikatny zapach z rozwieszonych kadzideł. Wielu ludzi twierdziło, że to dzięki tej woni zamtuz ma tylu klientów. Ponoć pobudza zmysły. Sala była połączona z tarasem na piętrze. W zasadzie każde wolne miejsce było zagospodarowane stolikiem i krzesłami dosyć dobrej jakości. Na górze znajdowały się pokoje dla nieco bogatszych i wymagających klientów. Dolna część przybytku zajęta była przez pospolite ladacznice. Podobno specjały trzymano w specjalnej części zamtuza w podziemiach. Tylko wybrani tam trafiali. Bern ruszył przez zatłoczoną salę. W szparkach między deskami, którymi pozabijano okna, błyszczały smugi od blasku piorunów. Świeczniki zamontowane w ścianach zaraz przy kadzidłach dawały nikłe oświetlenie tak dużego pomieszczenia. Migoczące płomyki tańczyły swój niespokojny taniec. Było coś niepokojącego w tym miejscu. W drodze do kontuaru zaczepiały go w połowie nagie kobiety, które były gotowe na wszystko za odpowiednią sumę. W końcu dotarł do lady i spojrzał na pucującego kufle niziołka.

- Potrzebuje schronienia na noc… - Skwitował bez przywitania. Bern Hendricksen pochodził z północy Imperium i nie zwykł wdawać się w milutkie pogaduszki. Kiedy czegoś chciał lub potrzebował, walił prosto z mostu. Niziołek uśmiechnął się. Znał go dobrze i nie zadawał w takich sytuacjach zbędnych pytań, bo wiedział, że nie uzyskał by odpowiedzi. Zdobione drzwi, do których klucz miała tylko obsługa, otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Bezpośrednio za progiem zaczynały się schody w dół, oświetlone blaskiem świec. W połowie drogi niziołek złapał za jeden ze świeczników i pociągnął lekko w dół. W ścianie otworzyły się ukryte drzwi do wnętrza małego pomieszczenia. Tajny pokoik dla gości. Tak to nazwał w swojej głowie Hendricksen. Wnętrze było w dobrym guście. Piękne łoże, obrazy, duże świeczniki i ten zapach… Marika
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 07-02-2009 o 19:04. Powód: Nieścisłość.
DrHyde jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem